-Tosty z
podwójnym serem, kawa i woda… dużo wody – otworzyłam oczy na dźwięk głosu
Justina. Niechętnie przekręciłam się z boku na bok i zaspana spojrzałam w jego kierunku
– Chcesz coś? – zapytał mnie, zasłaniając na chwile słuchawkę telefonu dłonią.
Nie
odpowiedziałam, tylko potraktowałam go mrożącym krew w żyłach spojrzeniem i
znowu odwróciłam się do niego plecami. Nie zamierzałam oglądać jego fałszywego
ryja.
-Dziękuję,
będę czekać – powiedział jeszcze i zakończył zamawianie śniadania. Usłyszałam,
że wykonał kilka kroków w moją stronę - Chcesz coś sobie zamówić? – zapytał,
ale zignorowałam pytanie – Nie mów, że nie będziesz nic jadła… - przez dłuższą
chwilę czułam na sobie jego intensywny wzrok – Dobra, nie powiesz… Nie odzywasz się do
mnie, mała?
-Nie mów do
mnie mała – powiedziałam głosem bez wyrazu i podnosząc się z łóżka, nie racząc
go spojrzeniem, zniknęłam w łazience.
Spojrzałam
na swoje odbicie w lustrze i skrzywiłam się. Wyglądałam okropnie z
podkrążonymi, zaczerwionymi oczami… Ale chyba najgorszy w tym wszystkim był
fakt, że kiedy patrzyłam na siebie, totalnie nie dostrzegałam swojej osoby.
Czułam się jakby tam w środku nic już nie zostało. To bez sensu. Rzuciłam w lustro
zdejmowaną z siebie bluzką i rozbierając się do końca weszłam do luksusowej
wanny. Zamierzałam trochę tu zabawić. Nie miałam siły na mierzenie się ze
wszystkimi problemami, które nagle, zupełnie niespodziewanie zwaliły się na
moją głowę, z powodu Justina. Napuściłam gorącej wody i nalałam do niej olejku,
który zauważyłam już wczoraj i którego zapach bardzo mi się spodobał. Pachniał
delikatnie wanilią i jeszcze czymś czego nie potrafiłam zidentyfikować.
Zanurzyłam się w parującej wodzie i chociaż bardzo chciałam, wcale nie poczułam
się odprężona. Dosłownie każdy mięsień w moim ciele był napięty. Do końca
kąpieli to się nie zmieniło, nawet, kiedy miałam już palce bardziej
pomarszczone od swojej babci.
-Ile
zamierzasz tam jeszcze siedzieć?? – zza drzwi usłyszałam zirytowany głos
Biebera.
-Długo –
odpowiedziałam ostro.
-Wyłaź,
jestem umówiony, muszę się przygotować – powiedział, waląc głośno w moje drzwi.
-Przykro
mi! - zawołałam, starając się przekrzyczeć hałas, który powodował.
-Przykro to
ci będzie, jak się tam dostanę – wycedził.
Mimowolnie
zadrżałam.
-To jak? Wychodzisz
po dobroci? – zapytał.
Nie
odpowiedziałam, tylko wyszłam z wanny i ubrałam się, a kiedy tym razem z
impetem otworzyłam drzwi, odsunął się w ostatniej chwili, uśmiechając się
drwiąco.
Schwycił
mocno, jedną ręką moje nadgarstki i patrzył mi w oczy, gdy na próżno próbowałam
mu się wyrwać.
Zaśmiał
się, zapewne dostrzegając w nich przebłysk strachu i puszczając mnie
zniknął w łazience.
Ja, nie
czekając ani chwili zaczęłam zbierać wszystkie moje rzeczy i pakować je jak
najszybciej do walizki.
Dosłownie
wypadłam z pokoju i szybkim krokiem udałam się do recepcji.
-Dzień
dobry. Czy mogłabym dostać jednoosobowy pokój?
Recepcjonistka
spojrzała się na mnie dziwnie, a później w stronę, z której przyszłam.
-Nie
dogaduję się z chłopakiem – wyjaśniłam chłodno.
Wzruszyła
ramionami i wpisała coś w komputerze.
-Pokój 303,
może być? – zapytała, patrząc na mnie zaspanym wzrokiem – Alice Moon?
Skinęłam
głową, a ona podała mi klucz.
Byłam
bardzo wdzięczna, że mój nowy pokój znajdował się po drugiej stronie hotelu niż
poprzedni. Kiedy szłam szukając drzwi oznaczonych liczbą ‘303’, przez ozdobne
korytarze i po niesamowicie zdobionych schodach, dopiero zwróciłam uwagę na to,
że hotel ten był przepięknie zrobiony w starodawnym stylu, chociaż przebywałam
tu nie pierwszy dzień. Justin przesłaniał mi wszystko.
Mocno
zacisnęłam palce na uchwycie walizki.
Ze mną i
Bieberem wszystko skończone. Jedyne co nas łączy to ten cholerny film, który
trzeba było dokończyć.
Znalazłam
wreszcie pokój, którego szukałam i przekręcając klucz w zamku, miałam nadzieję,
że może w końcu zacznie się coś układać w moim życiu, a nie tylko sprawiać
chwilowo takie pozory. Z tym dupkiem powinna skończyć, kiedy okłamał mnie
pierwszy raz. Niby niewinny żart, a jednak powinnam posłuchać kobiecej intuicji,
która od pierwszego dnia, kiedy go poznałam wrzeszczała ‘Rób co chcesz i kiedy
chcesz, byle z dala od niego!’. Szkoda, że jej wtedy nie posłuchałam i starałam
się wyciszyć. Westchnęłam głęboko i nacisnęłam na klamkę.
Moim oczom
ukazał się przytulnie urządzony pokój. Nie aż tak dostojnie i elegancko, jak
poprzedni, w którym mieszkałam z Justinem, ale miałam wrażenie, że ten podoba
mi się jeszcze bardziej. Po pierwsze: nie było tu niego, a to już dużo.
Podeszłam do wyjścia na niewielki balkon i odsłoniłam żaluzję. Kiedy moim oczom ukazała się wielka, ciemna
chmura, zbliżająca się dość szybko, popychana wiatrem coraz bliżej, zaokrągliły się one ze zdziwienia. Wyszłam na
taras. W jednym momencie zerwał się ogromnie porywisty wiatr. Wszystkie drzewa
i rośliny, które obejmował mój wzrok, uginały się pod jego ciężarem. Również
moje włosy i sukienka, poddawały się tej niesamowitej sile. Lubiłam wiatr. Nigdy
nie potrafiłam tego logicznie wyjaśnić, ale po prostu lubiłam. Może po prostu
pasował do mojego nastroju, w którym byłam przez większość życia. Wiatr był
niszczycielską siłą, która jednocześnie mnie fascynowała i lekko przerażała.
Niebo przecięła błyskawica, a ja uśmiechnęłam się. Nagle poczułam się
szczęśliwa. Jak? Nie mam pojęcia. Poczułam, że jestem we właściwym miejscu, we
właściwym momencie, z niewłaściwymi osobami, z którymi przecież jakoś można
sobie poradzić. Tym razem do szumu wiatru dołączył ogromny huk, a z nieba
zaczęły spadać krople deszczu. Wróciłam do pokoju, przez dłuższą chwilę mocując
się ze słabymi drzwiami balkonu, które uginały się pod siłą wiatru. Kiedy
wreszcie wygrałam tę walkę, usiadłam na łóżku i na moje usta wrócił bezsensowny
uśmiech. Burza i wiatr były siłami natury, które jako jedyne na świecie potrafiły
rozładować moje emocje. Powiedziałam kiedyś coś takiego mamie. Roześmiała się,
a na drugi dzień załatwiła mi wizytę u psychologa. Westchnęłam. Ach, moja
kochana mama. Dobrze chociaż, że nie u psychiatry.
Wstałam z
miejsca i sięgnęłam do walizki, po książkę. Stwierdziłam, że chętnie, choć na
chwilę oderwę się od rzeczywistości, a poza tym i tak nie miałam co dziś robić.
Był przecież dzień wolny. Kiedy przerzucałam rzeczy dotarły do mnie 3 rzeczy.
Pierwsza: na dworze zrobiło się całkowicie ciemno, a deszcz walił w szyby i
dach z niesamowitą siłą, druga: muszę zapalić światło, trzecia: cholera,
zostawiłam książkę w pokoju Justina.
Cóż, przepadła.
Nie zamierzam tam wracać nawet na chwilę, bo jeszcze uda mu się mnie zmusić,
żebym została.
Włączyłam
przełącznik światła i w tym momencie ktoś otworzył drzwi do mojego pokoju, po
czym zamknął je za sobą, wnosząc ze sobą bagaże.
Spojrzałam
zdziwiona na dziewczynę, która ukazała się w drzwiach. Ona posłała mi podobne
spojrzenie.
Nie
wyglądała na więcej niż 18 lat i była po prostu śliczna. Nie, to nie było to
piękne, po milionie operacji plastycznych, czy nakładaniu na siebie niemożliwej
ilości tapety. Piękno tej dziewczyny było tak naturalne, że nie można było
oderwać od niej wzroku. Jej włosy miały kolor ciemnego blodnu, sięgały jej
niewiele za ramiona i lekko się falowały. Miała wielkie, niesamowite, brązowe
oczy, a do tego kilka piegów na policzkach, które ani trochę nie szpeciły,
tylko dodawały jej uroku. Zabiłabym za jej spódniczkę w panterkę, czarne,
odjazdowe buty na obcasie i białą bluzkę z napisem ‘Cool story bro’. A jej
figura? Była idealna! Jak modelki. Może tylko tyle, że mając na oko 165
centymetrów wzrostu, na bycie modelką nie bardzo miała szans.
Zauważyła,
że się jej przyglądam, bo uśmiechnęła się niepewnie, skołowana.
-Co tu
robisz? – zapytałyśmy w tym samym momencie i obie się roześmiałyśmy.
-Chwilowo
mieszkam? – odpowiedziałam pierwsza.
Dziewczyna
pokręciła głową, zawzięcie przetwarzając coś w głowie.
-Zarezerwowałam
ten pokój parę dni temu – powiedziała, nerwowo przeczesując idealnie ułożone
włosy. Jej głos wydał mi się w jakiś dziwny sposób... znajomy?
-Ale ja dziś
dostałam ten pokój… - odpowiedziałam równie skołowana, co ona.
Dziewczyna
chwilę nie odpowiadała, po czym parsknęła przyjaznym śmiechem.
-Klucze
dała ci Hana, zgadza się? – zapytała, opierając się o framugę drzwi.
Spojrzałam
na nią, nie bardzo rozumiejąc.
-Czarne
włosy, jak siano, poza tym ma bardzo słabego chirurga plastycznego; niska –
kontynuowała dziewczyna.
Skinęłam
potakująco głową.
-Ja się
serio dziwię, że ją tu jeszcze trzymają – powiedziała rozbawiona – Byłam w tym
hotelu 4 razy i ona zawsze coś nawali. Żyje jakby śniąc na jawie, a do tego,
ciągle ma się wrażenie, że zaraz naprawdę zaśnie.
-Może ma
romans z szefem? – zasugerowałam.
Dziewczyna
wybuchła śmiechem.
-Że też o
tym wcześniej nie pomyślałam! To by wiele wyjaśniało… A tak w ogóle to jestem
Nathalie. A ty? Chwila… Jesteś Alice?
Skinęłam
niepewnie głową, bojąc się, że jest moją fanką i zacznie piszczeć, czy coś.
Jeszcze nie zdążyłam przywyknąć do takich sytuacji i zawsze okropnie
niezręcznie się czułam… Chwila. Nathalie?! Czy ona przypadkiem…
-A więc…
Nie wiem czy wiesz, ale jestem twoją nową stylistką – uśmiechnęła się szeroko,
podając mi rękę na przywitanie. Moją? – Nie w pokoju ze Zjeberkiem? –
uśmiechnęła się dziwnie – A właściwie… Zdjęcia do filmu nie zaczęły się dziś,
tylko wcześniej… A mówiłaś, że dziś dostałaś ten pokój… - przyglądała mi się
chwilę w milczeniu. Przerażał mnie fakt, że wyglądała tak, jak gdyby o wszystkim
wiedziała. Jakby wszystko wyczytała ze mnie, jak z otwartej księgi. Nie zadając żadnych zbędnych pytań –
Pokłóciliście się – bardziej stwierdziła, niż zapytała.
Potwierdziłam
skinieniem głowy.
-Nienawidzę
typa – powiedziała, wchodzą głębiej do mojego pokoju, chociaż walizkę zostawiła
przy drzwiach – Mogę na chwilę usiąść, zanim wyjaśnimy tę całą sprawę z
pomyłką?jestem na nogach od czwartej i w tych butach, serio już nie daję
rady…
-Jasne,
jasne! – powiedziałam szybko.
Podziękowała
uśmiechem i usiadła na kanapie, a ja na fotelu obok.
-Właściwie
to dlaczego go nienawidzisz? – zapytałam, przerywając ciszę.
Uśmiechnęła
się ironicznie.
-Bo jest
zakochanym w sobie, zakłamanym, wrednym, chamskim sukinsynem, który myśli, że
jest królem świata, że wszyscy powinni klękać przed nimi na kolana –
powiedziała lekkim tonem, udając słodki uśmiech.
Nie
powstrzymałam rozbawionego uśmiechu.
-Znasz go
osobiście, czy intuicja ci podpowiada? – zapytałam, nadal mając kąciki ust
skierowane ku górze.
-Byłam z
nim przez miesiąc i to był naprawdę najbardziej zmarnowany miesiąc mojego
życia. Sama się sobie dziwię, że trwało to tak długo. Bo nie powinno – powiedziała
wzdychając.
-Kiedy z
nim byłaś? – zapytałam zaciekawiona.
Uśmiechnęła
się krzywo.
-Trochę przed tobą i chwilę razem z tobą...
Przez jakiś czas nic
nie mówiłam, ale wszystko zaczęło układać się w mojej głowie. Nathalie? Tak, to
ona wyświetliła się na ekranie jego iPhone'a w dniu wyjazdu. A ja dałam mu się tak po
prostu oszukać… Ale ze mnie idiotka.
-Nie
wierzysz mi? – zapytała, znowu bardziej stwierdzając.
-Nie, nie.
Po prostu…
-Nie
słyszałaś o mnie? Wiesz… Jak Justin chce ukrywać związek, to to się udaje. Nie
mogłam pomóc mu zdobyć większej sławy czy cóś, to się ze mną ukrywał, żeby
przypadkiem nie pomóc mi się wybić – zaśmiała się sucho.
-To ty
dzwoniłaś do Justina, kiedy ja odebrałam, prawda? – zapytałam.
Skinęła
głową.
-Przekonywał
mnie, że to wszystko z tobą to tylko udawane… Ale zaczęłam domyślać się, że coś
jest na rzeczy… I go rzuciłam.
Znowu się
nie odzywałam. Miałam ochotę zapytać ją o coś, co w całej historii Justina
najbardziej do mnie nie przemawiało. Nie po jego zachowaniu na imprezie… Zanim
zdążyłam ugryźć się w język, z moich ust wydostały się słowa.
-Spałaś z
nim?
Dziewczyna
spojrzała na mnie i krzywiąc się, zaczęła się śmiać.
Podobał mi
się jej śmiech. Był taki prawdziwy, nie jak większości osób, z którymi w
ostatnim czasie miałam do czynienia.
-Taa. Ze 3
razy. Nie byłam łatwa do zdobycia. A pytasz, bo…? – spojrzała na mnie mrużąc oczy
- Odegrał z tobą numer świętej dziewicy?! – krzyknęła, podnosząc się z miejsca z
niedowierzaniem i do granic możliwości rozbawiona.
Sama nie
dałam rady powstrzymać śmiechu. I po chwili obie ledwo oddychałyśmy, trzymając
się za brzuchy.
-Nienawidzę
typa – powiedziałyśmy w jednym momencie i znów zaczęłyśmy się śmiać.
Myślę, że
ta dziewczyna miała predyspozycję na zostanie moją pierwszą w życiu
przyjaciółką.
Kiedy tylko
usiadła z powrotem i udało nam się jakoś w miarę uspokoić drzwi do pokoju znów
otworzyły się bez pukania. Nasze spojrzenia automatycznie skierowały się w
tamtą stronę.
-Alice… -
zaczął Jus, ale po chwili zamilkł, kiedy jego wzrok zlokalizował Nathalie –
Kurwa – zaklął.
Dziewczyna
parsknęła śmiechem.
-Też się
cieszę, że cię widzę – uśmiechnęła się promiennie.
-Co wy tu…
razem?
-Rozmawiamy…
Zauważyłyśmy właśnie, że byłeś prawiczkiem co najmniej dwa razy – dziewczyna bez
przerwy się uśmiechała, a jej oczy śmiały się i błyszczały.
Justin
wyglądał bynajmniej dziwnie. Wyraz jego twarzy był nie do rozszyfrowania.
-Natahalie,
skąd się tu wzięłaś, do cholery? – zapytał mocno podirytowany.
-Serio, nie
zrobiłam tego specjalnie, skarbie. Tak ogromnie marzyłam o spotkaniu z tobą, że
kiedy zadzwonił do mnie reżyser twojego filmu, mówiąc, iż stylistka Alice
poszła na macierzyński, miała przedwczesny poród, to od razu zgodziłam się
przyjąć tę pracę! Wcale nie musiał przekonywać mnie paręnaście minut, błagalnym tonem, mówiąc, że jestem jego jedyną nadzieją i proponując coraz wyższą stawkę! – mówiła sarkastycznie, udawanie podekscytowanym tonem – Tak tęskniłam!
Bieber
wywrócił oczami i nerwowo oblizał dolną wargę.
Podniosłam
się z miejsca i zaczęłam iść w jego stronę. Zauważyłam w jego spojrzeniu
niepewność.
-Allie… -
zaczął.
Popchnęłam
go mocno. Nie był na to przygotowany, dlatego prawie się przewrócił.
-WYPAD. I
nie jestem ‘ALLIE’ – wycedziłam.
-Ale…
-Won, Jus.
Nikt cię tu nie chce – usłyszałam za sobą, popierający mnie głos Nathalie.
Bieber
uśmiechnął się sztucznie i wyszedł trzaskając drzwiami.
Przybiłyśmy
sobie piątkę, ale moje oczy czy chciałam, czy nie chciałam zaszkliły się od
łez.
Nathalie
przytuliła mnie bez słowa.
Tak, myślę,
że jest spora szansa, żeby awansować ją na moją przyjaciółkę.