środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 24


  -Lubi cię – westchnęłam wchodząc do mojego pokoju.
Nie usłyszałam odpowiedzi, więc spojrzałam w kierunku Justina, który właśnie zamykał za sobą drzwi. Oparł się o nie i uniósł wzrok na mnie.
Uśmiechał się.
-Nie patrz tak – powiedziałam, zakrywając się jedną dłonią.
-Dlaczego? – zapytał, robiąc krok w moją stronę, nie przestając się uśmiechać – Za bardzo cię to podnieca? – zrobił ruch głową, jakby chciał zarzucić grzywką.
Parsknęłam.
Uśmiechnął się szerzej, zbliżając się do mnie powoli.
-Przerażasz mnie – powiedziałam na wpół serio.
-I dobrze.
Poderwałam się do ucieczki, ale był szybszy.
Doskoczył do mnie, oplótł rękami i zaczął łaskotać.
-Justin! – pisnęłam, pomiędzy kolejnymi wybuchami śmiechu.
-Tak ślicznie się śmiejesz – wymruczał muskając mój policzek i znowu zaczynając mnie łaskotać.
-Przestań! – powiedziałam błagalnie, z trudem łapiąc powietrze.
-Śnij dalej, Ally.
Wyrywałam mu się, ale bez większych skutków.
Dlaczego on musi być taki silny?!
Kiedy wreszcie skończył swoje katowanie mnie, obrócił mnie do siebie przodem i z rozbawionym uśmiechem spojrzał w oczy.
Odwzajemniłam uśmiech.
Zdziwiło go to.
Wzięłam go z zaskoczenia i zaczęłam łaskotać.
-O nie, nie, nie! – parsknął śmiechem i próbował mnie odepchnąć.
-Ale tak ślicznie się śmiejesz – przedrzeźniłam go, a on wpił się w moje usta.
-Oszukujesz – powiedziałam udając obrażoną i łapiąc powietrze po pocałunku.
Justin złączył nasze czoła i patrzył mi w oczy.
-Po prostu jestem sprytny – zmrużył tajemniczo oczy.
Uśmiechnęłam się rozbawiona.
-Dobrze mi z tobą – powiedział, przytulając mnie do siebie.
Westchnęłam.
-Co jest? – zapytał, cicho, dotykając ustami mojego ucha.
Mimowolnie zadrżałam.
Tak, mi też było z nim dobrze.
Wtuliłam się w niego.
-Justin? – odezwałam się po kilku minutach ciszy.
-Tak?
-Opowiesz mi o swoim dzieciństwie?
Zauważyłam jak momentalnie wszystkie jego mięśnie się napięły.
Odsunął się ode mnie.
-Może nie dziś, okej? Mamy mało czasu. O 15:00 muszę się wynieść.
Spojrzałam na niego badawczo.
Wyglądał bardzo poważnie, a w jego spojrzeniu pojawiło się coś czego jeszcze nigdy u niego nie widziałam.
Patrzyłam na niego, nie wiedząc co odpowiedzieć.
On w końcu uśmiechnął się i musnął moje usta, kładąc ręce na moich biodrach.
-Więc... Wchodząc do tego pokoju, powiedziałaś, że twoja mama mnie lubi… - wpatrywał się w moje oczy i oblizał wargi – Chyba tak właśnie działam na kobiety – uśmiechnął się szeroko, a ja uderzyłam go lekko w klatkę piersiową.
-Skromny Justin, jak zwykle – zakpiłam.
-I cały twój – przygryzł dolną wargę.
Roześmiałam się i kciukiem uwolniłam jego wargę z ucisku zębów, po czym wpiłam się w jego usta.
Poczułam jego łobuzerski uśmiech.
Przesunął nas do tyłu nie przerywając pocałunku.
Oparł się plecami o drzwi i zaraz zamienił nas stronami, tak, że to ja byłam przyciśnięta do drzwi.
Przesunął delikatnie dłonią po moim boku i kiedy jego ręka spoczęła na moim biodrze, przyciągnął mnie do siebie bliżej.
Czułam za dużo. Chciałam go w tej chwili. Całego.
Chyba to zauważył. Przeniósł pocałunki na moją szyję, a ja mimowolnie jęknęłam.
-Justin, przestań – powiedział cicho, chociaż wcale nie chciałam, żeby przestawał.
Spojrzał mi w oczy.
-Dlaczego? – zapytał z łobuzerskim błyskiem w oku, wsuwając dłoń pod moje shorty.
Odepchnęłam go i pokręciłam głową, walcząc ze sobą.
-Ej, ona tu więcej nie wejdzie. Przecież sama mówiłaś, że nie odrywa się od tego swojego serialu – uśmiechnął się uroczo, kładąc ręce na moim tyłku.
Wyrwałam mu się i szybkim krokiem podeszłam do okna.
Powietrza.
Otworzyłam je i głęboko oddychałam.
Po chwili poczułam obecność Justina bardzo blisko siebie.
Odwróciłam się, opierając się o parapet.
Patrzył mi w oczy, uśmiechając się pytająco.
-Nie chodzi o nią, Justin – powiedziałam w końcu, przenosząc spojrzenie na podłogę – Po prostu… - przełknęłam ślinę i znowu uniosłam wzrok na niego. Moje spojrzenie było twarde jak i moje kolejne słowa – Nie chcę być traktowana przedmiotowo.
Te słowa  przez dłuższą chwilę wisiały w powietrzu, a mina Justina była nie do rozszyfrowania.
-Chodź tu – powiedział i zrobił gest dłonią, żebym podeszła.
Patrzyłam na niego niepewnie, ale w końcu podeszłam, a on mnie przytulił.
Przez dłuższą chwilę staliśmy wtuleni w siebie i żadne z nas się nie odzywało.
-Nie jesteś traktowana przedmiotowo, Alice – powiedział  w końcu szeptem, dotykając wargami mojego ucha – Przepraszam jeśli chociaż przez chwilę się tak poczułaś…
-Więcej niż przez chwilę – odpowiedziałam chłodno.
Odsunął się ode mnie na tyle, że mógł spojrzeć w moje oczy.
Potarł swoją twarz dłonią.
-Przepraszam – powtórzył.
Pokręciłam głową i odwróciłam wzrok.
-Jesteś dla mnie kimś więcej, Alice. Kimś więcej, niż był ktokolwiek przed tobą – powiedział Justin, a ja chociaż tego nie chciałam, poczułam przyjemne ciepło na sercu.
-Mówisz tak każdej? – zapytałam, patrząc na niego wrogo.
Westchnął.
-Słuchaj… Wiesz co nie podoba mi się najbardziej w nas? W naszej relacji? – zapytał, a ja patrzyłam na niego i zastanawiając się dlaczego przeszkadzało mi, że nazwał to ‘relacją’, nie ‘związkiem’ – Chcesz wiedzieć?
Skinęłam nieprzekonana głową.
-To, że mi na tobie zależy – powiedział wolno – To, że jak żadna dziewczyna od dawana, potrafisz mnie zranić bezsensownym słowem – odwrócił spojrzenie – Nie podoba mi się to, że nie potrafię kontrolować moich uczuć w stosunku do ciebie.
Nie wiedziałam, co miałam myśleć.
-A ty. Chcesz wiedzieć co najbardziej nie podoba mi się w naszej relacji? – zapytałam, ostro podkreślając słowo ‘relacja’. Skrzywił się, ale skinął głową – To, Justin, że nigdy nie wiem kiedy grasz, a kiedy mówisz szczerze. Czasami zastanawiam się czy całe twoje życie to nie jedna, wielka gra.
Odwrócił wzrok i dostrzegłam w nim powstrzymywane łzy.
-A co byś powiedziała na to, że to mój jedyny sposób na przetrwanie? – mówił tak cicho, że ledwo mogłam go dosłyszeć – Co powiesz na to, że jesteś jedyną osobą przy której czasem udaje mi się być sobą?
Nie uniósł spojrzenia z powrotem na mnie.
Usiadłam na łóżku i bezsilnie ukryłam twarz w dłoniach.
-Ta ‘relacja’ nie ma sensu, Justin – powiedziałam zbolałym głosem.
-Nie mów tak – odpowiedział – Nigdy tak naprawdę nie próbowaliśmy, więc skąd masz taką pewność?
-Stąd, że ja próbowałam – uniosłam głowę i spojrzałam na niego poważnie – Na Hawajach. Dla mnie to nie była gra. Nie wiem dlaczego ci zaufałam – powiedziałam łamiącym się głosem.
Odchylił na chwilę głowę do tyłu i westchnął.
-Kto powiedział, że to będzie proste – wymruczał pod nosem, bardziej do siebie niż to mnie – Słuchaj, Alice. Moje dzieciństwo nie było łatwe – przykucnął obok mnie i spojrzał mi w oczy – Ranienie ludzi zawsze wydawało mi się prostszym wyjściem, niż bycie zranionym… Tyle, że w twoim wypadku to się nie sprawdza… - przerwał na chwilę, badając moją twarz wzrokiem – Bo kiedy ranię ciebie, jednocześnie zadają ból sobie.
Odwróciłam spojrzenie, ale on złapał moją brodę i zmusił mnie do spojrzenia na niego.
-Nie umiem bawić się w związek – powiedział na półuśmiechu – Widzisz… W świecie sławnych ludzi jesteś  z tym z kim akurat opłaca się być. Gorzej, jeśli zakochasz się w tej osobie… - patrzył mi w oczy.
-Gorzej, jeśli nie wiesz, czy osoba, która mówi ci, że się w tobie zakochała kłamie czy mówi prawdę – powiedziałam sucho.
Znowu głęboko westchnął.
-Jak mogę ci udowodnić, że wcale nie gram w stosunku do ciebie? – zapytał.
-Nie próbuj dobierać się do mnie przez 2 miesiące – odpowiedziałam, niekoniecznie zadowolona z tego co mówię.
Przełknął ślinę.
-2 miesiące? – powtórzył wolno, patrząc na mnie uważnie.
Skinęłam potakująco głową z lekkim, cwanym uśmieszkiem.
Na jego ustach pojawił się podobny uśmiech.
-A co, jak to ty zaczniesz dobierać się do mnie?

środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 23

Po raz kolejny spojrzałam z niedowierzaniem na ekran telefonu.
Justin: ‘My childhood spat back the monster that you see.’*
Przygryzłam nerwowo wargę.
Co to niby ma znaczyć?
A: ‘CO??’ – odpisałam.
J: ‘Tekst piosenki. Nie znasz?’ – odpowiedział niemal natychmiast.
A: ‘Nie. Próbuję zasnąć.’
J: ‘Próbuj dalej, księżniczko.’
A: ‘Dlaczego do mnie piszesz?’
J: ‘Prawdopodobnie, bo jestem pijany.’
Zmarszczyłam brwi.
A: ‘Nie przesadź z piciem, Justin.’
J: ‘Dlaczego Cię to obchodzi?’
Przetarłam zmęczone oczy.
A: ‘Nie wiem.’
J: ‘Nie zadowala mnie ta odpowiedź, więc upiję się do nieprzytomności i przy okazji zaliczę kilka dziewczyn.’
Skrzywiłam się.
W co on pogrywa?
J: ‘Proszę bardzo. Opowiesz im, że jesteś prawiczkiem? :)’
Uśmiechnęłam się ironicznie, wpatrując się w ekran i oczekując odpowiedzi.
Mijały minuty i kiedy oczy same zaczęły mi się zamykać przyszła kolejna wiadomość.
J: ‘Anything you say can and will be held against you
So only say my name
It will be held against you’**
Westchnęłam.
A: ‘Tekst piosenki?’
J: ‘Jak na to wpadłaś? ;P’
Przez chwilę zastanawiałam się czy mówi poważnie, czy żartuje.
A: ‘Jestem niezwykle bystra, jak widzisz.’
J: ‘Niezwykle.’ – potwierdził.
A: ‘Justin?’
J: ‘Tak?’
A: ‘Dlaczego nie może nam wyjść?’
Przygryzłam mocno wargę. Nie powinnam wysyłać tej wiadomości, ale wpadłam na tę genialną myśl dopiero po naciśnięciu przycisku ‘wyślij’.
Odłożyłam telefon na miejsce, przekręciłam się na drugi bok i zaczęłam próbować zasnąć.
Nie zamierzałam czytać odpowiedzi, ale kiedy rozległy się wibracje oznajmiające nadejście nowej wiadomości,  nie potrafiłam powstrzymać się przed odczytaniem jej.
J: ‘A chciałabyś, żeby wyszło?’
Zamknęłam oczy i wciągnęłam głęboko powietrze.
Pewnie jutro i tak nie będzie pamiętał nic z tej rozmowy i będzie zażenowany czytając smsy.
Nie odpisałam i wreszcie udało mi się zasnąć.
Zapadłam w głęboki sen i śniłam o Justinie.
O małym chłopcu z brązowymi oczami, przepełnionymi strachem, bólem i czymś jeszcze, czego nie potrafiłam zidentyfikować.


Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi.
Nie otworzyłam oczu, tylko przekręciłam się na drugi bok i zakryłam cała kołdrą.
-Nie odpowiedziałaś mi – usłyszałam głos Biebera i momentalnie poczułam się rozbudzona, jak po mocnej kawie.
Odkryłam się tak, że było widać mi tylko oczy i z niedowierzaniem spojrzałam w stronę wejścia do pokoju.
Justin zaczął się śmiać.
Co on tu robi?!
-Więc? – usiadł na skraju mojego łóżka i wpatrywał się we mnie, a jego spojrzenie stało się bardziej poważne.
-Czekaj, czekaj. Przyleciałeś z LA?! – zapytałam szeroko otwierając oczy z wrażenia, dalej nie wychylając się bardziej spod kołdry.
-Rozumiem, że to pytanie retoryczne? – zmarszczył brwi, z rozbawionym uśmiechem.
-Nie powinieneś nagrywać scen do filmu?
-Nie, Alice, zaczynamy jutro – odpowiedział – Zmieniasz temat.
-Dlaczego przyleciałeś? – spojrzałam na niego zdziwiona, a on jednym ruchem ściągnął ze mnie kołdrę. Jego oczy zabłysły, kiedy zobaczył co mam na sobie, a ja dopiero po dłuższej chwili zdałam sobie z tego sprawę.
Wczoraj założyłam na siebie jego bluzkę, a do tego miałam na sobie jeszcze tylko figi.
Zarumieniłam się, a on przygryzł wargę i zanim byłam w stanie się zorientować leżałam pod nim.
-Tęsknisz za mną – wymruczał przy moim uchu, zsunął się niżej i zaczął muskać moją szyję.
Zadrżałam, kiedy lizał, przygryzał i ssał skórę na mojej szyi.
-Justin – starałam się zabrzmieć poważnie, ale zabrzmiało to bardziej jak jęk błagający o więcej.
Bieber odsunął usta od mojego ciała i spojrzał mi w oczy.
-Dlaczego tu jestem? – powtórzył moje pytanie, na które nie dał wcześniej odpowiedzi – Bo nie powiedziałaś czy chciałabyś, żeby nam wyszło.
Wpatrywał się w moje oczy, a mi zabrakło słów.
Zuaważyłam cień niepokoju przebiegający przez jego tęczówki.
Zamknęłam oczy.
-Chciałabym – powiedziałam szeptem.
-Co? – spytał, a mi nie umknęło, że ton jego głosu stał się ożywiony – Nie słyszałem – zaczął się ze mną drażnić i wsunął zręcznie dłonie pod moją bluzkę.
Otworzyłam oczy i zobaczyam jego łobuzerski uśmiech.
-Czyżby? – uniosłam brwi.
-Uhm – potwierdził łącząc swoje usta z moimi. Muskał je delikatnie, żeby po chwili rozsunąć je językiem i wsunąć go do środka.
Fala doznań, która uderzała we mnie z coraz większą siłą, w pewnym sensie mnie przerażała.
Justin przekręcił nas tak, że teraz to ja znalazłam się na nim.
Nie przerywając pocałunku położył ręce na moich pośladkach.
Nie byłam w stanie powstrzymać cichego jęku, kiedy je ścisnął. Poczułam jego łobuzerski uśmiech. Pocałunek stawał się jeszcze bardziej namiętny, a Justin sunął dłońmi delikatnie po moich nagich nogach.
-Masz taką delikatną skórę – szepnął muskając mój policzek.
Nagle poczułam na sobie czyjś wzrok.
Justin posłał mi pytające spojrzenie, kiedy zauważył mój niepokój, a ja wyrywałam się mu i szybko zakryłam się kołdrą.
Czerwona na całej twarzy nie byłam w stanie spojrzeć w stronę drzwi, gdzie stała moja matka. Prawdopodobnie już od jakiegoś czasu.
Justin dyskretnie odnalazł moją dłoń i ścisnął ją delikatnie, dodając mi otuchy.
-Tak, proszę pani? – nie widziałam tego, ale słyszałam w jego głosie, że posyła jej swój Hollywoodzki uśmiech.
Mama nie odpowiedziała, a ja coraz bardziej intensywnie zaczęłam patrzeć na swoją dłoń.
-Zaczynam zastanawiać się czy dobrze zrobiłam, zgadzając się wysyłać was na Hawaje bez kogoś kto miałby na was oko… - powiedziała, a ja przygryzłam nerwowo wargę.
-Umiemy się zabezpieczyć, proszę pani – odpowiedział Justin, a ja uniosłam zszokowane spojrzenie na niego i uderzyłam go w ramię.
Bieber zaczął się śmiać na widok naszych zszokowanych min.
-Żartuje! – skłamał – My z Alice nawet nie spaliśmy w jednym pokoju, proszę pani. Ta scena, którą pani widziała, to jednorazowy wybryk – tłumaczył, a ja nadal nie patrzyłam na mamę, ale usłyszałam jak wzdycha.
-Mów mi Kerry – odezwała się w końcu – Zejdziecie na śniadanie?
-Zaraz przyjdziemy, Kerry – odpowiedział słodko.
Matka wyszła, zamykając za sobą drzwi.
-Ja pierdolę – powiedziałam cicho, jak tylko zniknęła z pola widzenia.
Bieber zachichotał.
Uniósł moją brodę, żebym na niego spojrzała.
-Rumienisz się, skarbie – powiedział rozbawiony muskając moje usta.
-Będę miała przerąbane, jak pojedziesz – odpowiedziałam - Da mi wykład.
-Nie wydaje mi się. Zrobię na niej dobre wrażenie na śniadaniu – powiedział, wciągając mnie na swoje kolana, z których szybko się zsunęłam.
-A jak znowu tu przyjdzie?? - zapytałam z udawanym wyrzutem.
Uśmiechnął się niewinnie.
-To jedyna rzecz, która powstrzymuje mnie przed tym, żeby cię nie rozebrać, skarbie.

_______________________________
*‘Moje dzieciństwo wypluwa z powrotem potwory, które widzisz.’
**‘Wszystko co powiesz może zostać i zostanie użyte przeciwko tobie
Wypowiedz tylko moje imię
A zostanie to wykorzystane przeciw tobie’

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 22

Nie spałam przez całą noc.
Myślałam, myślałam, myślałam i coraz bardziej wpędzałam się w poczucie winy.
Miałam dość Justina, dość siebie.
Chciałam uciec, jak najdalej od wszystkiego.
Tymczasem, koło 9:00 moje kroki pokierowały się w stronę apartamentu Biebera.
Zapukałam niepewnie, a kiedy nie usłyszałam odpowiedzi, weszłam bez zaproszenia, tak jak to on ma w zwyczaju.
Leżał na łóżku w samych jeansach.
Spojrzał w moją stronę, a jego wzrok momentalnie stał się ostry.
Podparł się na łokciach.
-Potrzebujesz czegoś? – uśmiechnął się sztucznie i jednocześnie dobitnie.
Przygryzłam nerwowo wargę i pokręciłam przecząco głową.
-Więc…? – zmarszczył brwi, a na jego ustach pojawił się kpiący półuśmiech.
-Przepraszam – powiedziałam cicho.
Parsknął sarkastycznym śmiechem.
-Nie ma sprawy. A teraz wyjdź – powiedział sucho.
-Justin…
-Kochanie, nie chce mi się z tobą rozmawiać. Już się nagadałem. Jedynie co mam ci do zaoferowania w tym momencie to seks. Wychodzisz, czy zostajesz? – uśmiechnął się samymi ustami.
Odwróciłam się i wyszłam trzaskając drzwiami.
Dupek.
Przez całą drogę do mojego apartamentu z trudem powstrzymywałam wybuch płaczu.
Nie, nie będę więcej przez niego płakać. Nigdy.
Niestety całe moje postanowienia legły w gruzach. Kiedy tylko weszłam do pokoju po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Mam dość – wyszeptałam przez szloch, rzucając się na łóżko.
W tym momencie najbardziej na świecie potrzebowałam kogoś z kim mogłabym tak po prostu porozmawiać, wyżalić się. Kogoś, komu mogłabym zaufać. Z całego serca żałowałam, że nie ma nikogo takiego w moim życiu, a Natalie okazała się fałszywą suką.
Skuliłam się na łóżku.
Nieważne, że go kochasz. Daj sobie spokój. To nie ma sensu, dobrze o tym wiesz, a ciągle w to brniesz. On nie przestanie cię ranić – mówił jakiś głos w mojej głowie.
Doskonale o tym wiedziałam.
Ale z jakichś cholernych powodów nie chciałam go słuchać.
Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić i zamiast cieszyć się ostatnim dniem na Hawajach, użalałam się nad sobą, prawie nie wychodząc z pokoju.
Nie zamierzałam ryzykować, że go spotkam.
Następnego dnia, na lotnisku wymieniliśmy z Bieberem tylko chłodne spojrzenia.
Kiedy udałam się zająć moje miejsce w pierwszej klasie, okazało się, że siedzenie obok już ktoś zajmuje.
Był to opalony chłopak z czarnymi włosami w nieładzie i intensywnie zielonymi oczami.
Cholera, był przystojny.
Kiedy zauważył, że się na niego gapię, uniósł kąciki ust w uśmiechu. Odwzajemniłam go i zajęłam miejsce obok niego.
-Cześć – powiedział, nie odrywając ode mnie spojrzenia.
-Hej – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Jestem Michael – podał mi dłoń.
-Alice.
-Wiem – uśmiechnął się uroczo.
Wpatrywałam się w niego.
Miał w sobie coś niepokojącego i zarazem przyciągającego.
Jak Justin.
Skrzywiłam się w myślach.
Nie myśl o nim, idiotko.
-Będę z wami w Londynie, wiesz? – zapytał, patrząc na moją reakcję.
Że co?
Przez chwilę nie odpowiadałam, aż coś w końcu stykneło w mojej głowie.
Michael? Syn reżysera?
-Jesteś synem reżysera? – zapytałam.
Skinął potakująco głową.
-I byłeś z nami tutaj, a ja cię nie zauważyłam? – zmarszczyła brwi, a on zachichotał.
-Potrafię być jak ninja – wyszczerzył się.
Roześmiałam się.
-No i przyleciałem dopiero przedwczoraj. Ja widziałem cię raz – powiedział, a ja zauważyłam, że Justin siedzi niedaleko przed nami i patrzy dziwnie w naszą stronę. Odwróciłam głowę z powrotem, patrząc na Michaela.
-Czy mogę zadać ci jedno pytanie? – zapytałam nagle.
Zmarszczył zdziwiony brwi.
-Proszę bardzo – odpowiedział.
-Czy też widzisz, że Bieber ciągle się na nas dziwnie gapi? – powiedziałam na tyle głośno, że Justin musiał to usłyszeć. I nie tylko on.
Chłopak spojrzał zdezorientowany w stronę Biebera.
-Przestał? – zapytałam szeptem.
-Nie. Ale chyba mnie nie lubi – zaśmiał się i znowu spojrzał na mnie – Wygląda jakby był zazdrosny.
Prychnęłam.
-Jest dobrym aktorem – burknęłam i zsunęłam się niżej na siedzeniu.
-Eeej, co to za mina – złapał mnie za brodę i zmusił mnie do spojrzenia na niego – Uśmiech – rozkazał poważnie, a ja rozbawiona, mimowolnie uniosłam kąciki ust ku górze – I o to chodzi - wyszczerzył się.
-Dziękuję – powiedziałam.
Znowu zdziwiły go moje słowa.
-Za co?
-Za to, że odciągasz moje myśli od tego idioty.
Uśmiechnął się.
-Mogę to robić, kiedy tylko chcesz – zapewnił, a ja odwzajemniłam uśmiech.
Beztrosko rozmawiałam z Michaelem.
Samolot wystartował i nawet nie zauważyłam, kiedy połowa lotu była już za nami.
Bez przerwy udawałam, że  nie czuję na sobie spojrzenia Biebera, który już dawno powinien dostać skrętu szyi od odkręcania się, co parę sekund w naszą stronę.
Nagle Michael się roześmiał, przerywając moje rozmyślenia na niechciany temat.
-Ubrudziłaś się – dotknął kącika moich ust i otarł z pozostałości kanapki.
Zarumieniłam się.
Mimowolnie zerknęłam w stronę Biebera. Napotkałam jego chłodne spojrzenie, po czym spojrzałam na swoje dłonie.
Długo siedziałabym w więzieniu, gdybym wyrzuciła go z samolotu?
A gdybym przymocowała mu spadochron?
-Zaraz wrócę – powiedział Michael, tym razem wyrywając mnie z nikczemnych myśli i ruszył w stronę łazienki.
O nie, nie zostawiaj mnie.
Justin natychmiast wychwycił, że chłopak wstał z miejsca.
Również się podniósł.
Patrzyłam w okno, udając, że go nie widzę.
Usiadł obok mnie.
CHOLERA.
-Mogę w czymś pomóc? – odkręciłam się zrezygnowana w jego stronę, naśladując ton jego głosu z rana i przerysowując sztuczny uśmiech.
-Owszem – odpowiedział – Przestań flirtować z tym kolesiem.
Spojrzałam na niego dziwnie.
-Bo..? – zapytałam kpiąco.
-Bo mnie to irytuje? – odpowiedział pytaniem, a w jego oczach można było dostrzec, że jest zły.
-Dlaczego powinno mnie to obchodzić?
Westchnął głęboko i przeczesał włosy palcami.
-To moje miejsce – nagle Michael zjawił się z powrotem obok nas.
-A to moja dziewczyna – powiedział ostro Bieber.
Da fuck?
Michael uniósł brwi.
-Ona też tak uważa? – zakpił.
-Jest moja. Pamiętaj o tym – powiedział Justin, mierząc go mrożącym krew w żyłach spojrzeniem i zmierzając z powrotem na swoje miejsce.
Okej…. To było dziwne…
Dlaczego on musi tyle mieszać???
Na szczęście lot niedługo się skończył, przestałam czuć na sobie spojrzenie Biebera i w LA miałam przesiadkę, żeby dolecieć do domu.
Szczerze mówiąc nie miałam ochoty wracać, ale na pewno wolałam to od przebywania z panem Nie Wiem Czego Chcę Ale Alice Jest Moja.
Nie jestem jego – warknęłam w myśli.
Kiedy wysiedliśmy z samolotu, spieszyłam się na następny.
Wymieniłam się numerami z Michaelem, a Justina, próbującego ze mną porozmawiać, najzwyczajniej na świecie zbyłam.
Pan Świata – zakpiłam w myślach.
W domu zjawiłam się koło północy i aż wirowało mi w głowie od tego lotu i zmian stref czasowych.
Weszłam cicho do domu.
Mama musiała już spać, bo wszystkie światła były pogaszone.
Najciszej jak potrafiłam, przedostałam się do swojego pokoju.
Zamknęłam za sobą drzwi i zapaliłam światło.
Uśmiechnęłam się.
Jednak dobrze być u siebie.
Szybko wzięłam prysznic, przebrałam się i położyłam się w łóżku, czując, że dziś wreszcie będę dobrze spała.
Kiedy jedną nogą byłam już w krainie snów, mój telefon zaczął wibrować.
Niechętnie ściągnęłam go z szafki obok łóżka i zerknęłam na wyświetlacz.
Jedna nieodebrana wiadomość.
Przesunęłam palcem po ekranie, odblokowując go i mając nadzieję, że to Michael.
Kiedy zobaczyłam nadawcę, moje serce momentalnie przyspieszyło.
Skrzywiłam się i nacisnęłam na ikonkę wiadomości.

czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 21

   Leżałam bezcelowo w łóżku, ze wszystkich sił próbując wyłączyć moje irytujące myśli, które nie pozwalały mi zasnąć, mimo że dochodziła już druga w nocy.
Kocha mnie?
Prychnęłam i przekręciłam się na plecy. Założyłam ręce za głowę i wpatrywałam się w sufit.
Wcale nie kocha.
Przygryzłam mocno wargę.
A nawet jeśli? Jakie to ma dla ciebie znaczenie, Alice? – spytałam zirytowana w myślach – On nie jest dla ciebie. Jest zakochanym wyłącznie w sobie idiotą, który może mieć każdą.
Ale chce mieć ciebie.
Jęknęłam sfrustrowana.
Jak ja uwielbiałam takie konwersacje z s serii ‘Alice vs Alice'.
Podniosłam się z łóżka i zaczęłam krążyć po pokoju.
Ktoś tu schizuje…
Pochodziłam przez chwilę w kółko, jak niedorozwinięta, po czym znowu zrezygnowana usiadłam na łóżku.
W jednej chwili uderzył we mnie moment z poprzedniego dnia.
‘-Co ty na to. My, morze… - zawiesił na chwilę głos wpatrując się w moje oczy – i sex.’
Znowu przygryzłam wargę, zauważając to dopiero w momencie, kiedy zaczęła boleć.
Ten koleś nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak mało brakowało, żebym mu uległa.
Cholera, zgrywanie zimnej suki jest trudniejsze niż myślałam.
Nawinęłam końcówkę moich włosów na palec wskazujący i lekko pociągnęłam.
Czego właściwie chcesz, Alice?
I właśnie w tym problem.
Że za nic w świecie nie jestem w stanie powiedzieć, czego ja właściwie do cholery chcę.
Westchnęłam głęboko i znowu podniosłam się z łóżka, a moje kroki, jak zwykle pokierowały mnie do tego samego miejsca na plaży.
To zaczynało powoli wydawać mi się dziwne.
A już w ogóle w momencie, kiedy zobaczyłam, że Justin znowu zajmuje MOJE miejsce na kamieniu.
Siedział odwrócony do mnie tyłem, zwrócony w stronę morza.
Jedna część mnie chciała rzucić się do natychmiastowej ucieczki, ale druga kazała mi powoli do niego podejść.
Dlaczego jestem taką idiotką, żeby słuchać tej głupszej??
-Byłem tu pierwszy – usłyszałam cierpki głos Justina. Nie spojrzał na mnie.
-Dlaczego tu przychodzisz? – to pytanie wyszło z moich ust, zanim zdążyłam je powstrzymać.
Cicho westchnął i odwrócił głowę w moją stronę.
-Bo to miejsce w jakiś dziwny sposób… czuję w nim ciebie – odpowiedział na lekko zażenowanym półuśmiechu, po czym znów spojrzał w stronę morza.
Przez dłuższą chwilę żadne z nas się nie odzywało.
-A ty? – spytał  w końcu Justin.
-Co ja? – zaskoczył mnie pytaniem.
Po prostu się na niego zapatrzyłaś, Alice.
Zamknij się.
-Dlaczego tu przychodzisz – znowu spojrzał na mnie.
-Umm… - przygryzłam nerwowo wargę – Właściwie to nie wiem… Podoba mi się tu…
Po prostu liczysz, że tu będzie.
Wcale nie.
Brawo, Alice. Masz rozdwojenie jaźni. I to wszystko zawdzięczasz oto siedzącemu tu najseksowniejszemu człowiekowi na planecie – Justinowi Bieberowi.
Nie jest najseksowniejszy na planecie…
Może i nie, ale ty tak uważasz.
Kiedy tak zawzięcie się ze sobą kłóciłam, zauważyłam rozbawione spojrzenie Justina.
Uśmiechnął się, powstrzymując śmiech.
-O czym myślałaś? – podniósł się z miejsca i zrobił krok w moją stronę.
-O tobie – brawo, Alice, idealnie zgrywasz niedostępną. Dlaczego w nocy łatwiej wypowiada się myśli??
Od jego intensywnego spojrzenia na sobie, zrobiło mi się gorąco.
Alice, co ty wyprawiasz?? Wracaj do apartamentu.
-A konkretniej? – zapytał, podchodząc do mnie na tyle blisko, że mogłabym go dotknąć.
Pokręciłam głową.
-Uhm. To wiele wyjaśnia – powiedział z powagą, kiwając głową, a ja się roześmiałam.
Tak naprawdę, nieudawanie.
Pierwszy raz od czasu, kiedy zaczął mnie ranić.
Alice, twój humor naprawdę jest zależny od tego idioty?
Uśmiechnął się.
-Lubię jak się śmiejesz – powiedział i zauważyłam, że wykonał ruch ręką, ale w końcu powstrzymał się przed dotknięciem mnie.
Westchnął i spojrzał na swoje buty.
Czułam się dziwnie.
Napięta cisza trwała, dopóki Bieber znów nie uniósł głowy.
Uśmiechnął się z rozbawieniem i przesunął kciukiem po mojej dolnej wardze uwalniając ją z nacisku zębów.
-Przegryziesz ją sobie – powiedział, a spojrzenie jego oczu nie oderwało się od moich ust.
Oblizałam wargi w zmysłowy, jak mi się zdawało sposób.
Za cholerę nie wiedziałam po co to robię, ale moje ciało działało bez konsultacji z mózgiem.
Spojrzał na mnie spod uniesionych brwi.
-Więc tak pogrywasz – na jego ustach pojawił się zarys łobuzerskiego uśmiechu.
Wpatrywałam się w niego.
Ciszę zagłuszały jedynie fale obijające się o brzeg.
-Nie rób tego – westchnął i znów wyswobodził moją wargę z nacisku zębów.
-Dlaczego? – zapytałam. Nawet nie zauważam kiedy ją przygryzam.
-Już ci mówiłem – przez dłuższą chwilę patrzył na moje usta, po czym spojrzał mi w oczy – Robisz tak, kiedy się denerwujesz, prawda?
Zarumieniłam się lekko. Miałam nadzieję, że przy świetle księżyca tego nie zauważył.
Dotknął delikatnie mojego policzka.
-Chciałbym cię z powrotem… - powiedział szeptem – Ale dobrze o tym wiesz – dodał już normalnym głosem, wpatrując się w moje oczy.
Czułam, że moje serce pobija nowe rekordy w ilości uderzeń na sekundę.
Miałam ochotę się rozpłakać, a on chyba to zauważył.
Posłał mi pytające, troskliwe spojrzenie.
Wewnątrz mnie toczyła się największa walka w moim życiu.
Pomiędzy tym co wiem, a tym co czuję.
-Po prostu mnie pocałuj – szepnęłam.
Co ja wyprawiam?!
Justin uśmiechnął się i musnął moje usta.
Odsunął się i przyjrzał mi się uważnie.
Chyba spodobała mu się zawiedziona i błagalna mina z serii ‘tyyylkoo tyyleee’, bo zaśmiał się uroczo i łapiąc moją głowę jedną ręką, wpił się w moje usta.
Przeniósł ręce na moją talię, a później na moje pośladki pogłębiając pocałunek.
W tej chwili pragnęłam go tak bardzo, że aż mnie to przerażało.
Nasze ciała pożądliwie na siebie napierały.
Justin wsunął rękę pod moją bluzkę, nie przestając mnie całować.
Czułam, że ciągnie mnie delikatnie w stronę kamienia.
Usiadł na nim, jednocześnie sadzając mnie sobie na kolanach.
Uśmiechnął się do mnie z iskierkami w oczach.
-Jesteś piękna – powiedział, sunąc delikatnie palcem po mojej twarzy.
Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego w jakim kierunku zmierza to wszystko, dlatego rozstrojona w środku, nie odwzajemniłam uśmiechu.
Jego też przygasł, kiedy zauważył moją nagłą zmianę nastroju.
Westchnął i musnął mój policzek.
-Będę za tobą tęsknić, jak będę w LA – powiedział cicho, zakładając mi kosmyk niesfornych włosów za ucho.
-Niepotrzebnie – odpowiedziałam sucho.
Zamknął oczy z cierpkim wyrazem twarzy i przez dłuższy czas ich nie otwierał.
Westchnął i spojrzał na mnie znowu.
-O co ci chodzi, Alice? – powiedział zirytowany.
-Chcesz mnie tylko dlatego, że nie możesz mnie mieć – odpowiedziałam wstając z jego kolan.
-Co ty… - zaczął marszcząc brwi.
Teraz to ja patrzyłam na niego i chciałam powiedzieć mnóstwo rzeczy.
-Zostaw mnie. Po prostu mnie zostaw – powiedziałam sfrustrowana i ruszyłam w stronę hotelu.
Byłam wdzięczna za to, że za mną nie poszedł, bo po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
Płaczesz, bo…? – zapytał zażenowany głos w mojej głowie.
-Zamknij się – powiedziałam na głos.
Pani w recepcji już trzeci raz miała okazje widzieć mnie płaczącą. Gratulacje.
Wpadłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko.
Wcisnęłam twarz w poduszkę i płakałam jak małe dziecko.
Tak bardzo chciałam go mieć i aż za dobrze wiedziałam, że to nie ma kompletnego sensu.
Ludzie nie zmieniają się na lepsze. To tylko pozory. Nie miałam najmniejszej ochoty być zależną od niego do końca życia. Od jego głupich humorków.
Nagle usłyszałam, że drzwi do pokoju się otwierają.
Dlaczego ich nie zamknęłam?!
-O co ci właściwie chodzi?? – zły Bieber wtargnął do mojego apartamentu, zamykając za sobą gwałtownie drzwi – Co… - przestał mówić, kiedy zobaczył moją zapłakaną twarz.
-Alice – powiedział tonem, którego nie potrafiłam rozszyfrować.
Usiadł obok mnie na łóżku i przytulił mimo, że na początku próbowałam stawiać opór.
W końcu wtuliłam się w niego, ale już nie płakałam.
Otarłam łzy i położyłam głowę na jego klatce piersiowej.
On delikatnie przesunął dłonie na moje biodra.
Nie do końca podobało mi się to co czułam plus to, że siedzieliśmy na łóżku.
Chciałam się od niego odsunąć, ale mnie przytrzymał.
-Alice – zaczął – Spójrz na mnie do cholery – uniósł moją brodę mocnym ruchem, zmuszając mnie do złapania z nim kontaktu wzrokowego – O co ci chodzi? – jego słowa były ostre, chociaż jeszcze przed chwilą tak czule mnie przytulał.
-Jestem dziewczyną. Mam prawo płakać bez powodu – odpowiedziałam zła.
Uniósł brwi.
-Skąd się wzięła twoja zmiana nastroju na plaży? – pytał dalej.
Odwróciłam wzrok, ale on złapał moją głowę z dwóch stron i unieruchomił zmuszając mnie do patrzenia na niego.
-Serio chcesz wiedzieć?? – zapytałam z jadem.
-Chyba właśnie dlatego pytam – warknął i puścił moją głowę.
-Więc dobrze – powiedziałam zła, a w moich oczach znowu pojawiły się łzy – Bo chcę cię mieć z powrotem tak bardzo, że aż trudno mi oddychać - zmarszczył zdziwiony brwi – Ale wiem, że to bez sensu – dodałam – Nie dzielę się chłopakiem, a ty nie lubisz być wierny – syknęłam – Chwilę temu, na plaży… Pomyślałam o tym jak bardzo cię kurwa pragnę i zaraz pokazała mi się wizja ciebie z Natalie czy ciebie obściskującego się z jedną z tych łatwych blondynek na imprezie – odwróciłam spojrzenie, chociaż on nawet nie drgnął – Jakim cudem raz jesteś taki kochany, a zaraz… A miałam wrażenie, że to ja mam pieprzone rozdwojenie jaźni – powiedziałam ostro, znowu na niego patrząc.
W końcu odwrócił ode mnie wzrok.
-Wiesz dlaczego to zrobiłem? – nagle spojrzał na mnie, a jego oczy błyszczały wściekłością – A nie, nie chcesz. Nie chcesz przecież słuchać moich przemów!
Podniósł się gwałtownie z łóżka.
-Nic właściwie o mnie nie wiesz – powiedział, a jego oczy pociemniały. Ciężko było powiedzieć czy ze wściekłości, czy rozpaczy, czy może z obu tych powodów – Kompletnie nic – głos mu się załamał. Zamknął na chwilę oczy, ale zaraz z powrotem je otworzył – Wydaje ci się, że jestem rozpieszczonym dupkiem, że miałem kurwa kolorowe życie jak pieprzona tęcza, ale tak naprawdę to gówno wiesz. I nie chcesz wiedzieć – spojrzał na mnie – Zawsze, wszystko spieprzę.
Zanim odwrócił głowę zobaczyłam jak przygryza wargę, żeby sie nie rozpłakać albo nie zacząć krzyczeć.
Siedziałam jak wmurowana, a on zniknął z mojego pola widzenia, trzaskając drzwiami i prawdopodobnie budząc połowę piętra.



niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 20

 Leżałam na plaży opalając się i udając, że wcale co parę sekund nie zerkam na uciekające wodą ciało Justina, co jakiś czas wynurzającego się z morza.
Nie, oczywiście, że nie poszłam z nim na plażę z własnej woli.
Gdybym miała wybór, na przekór wszystkiemu wybrałabym najbardziej jak to możliwe oddalone od niego miejsce na kuli ziemskiej.
Ale jak na razie nagrywaliśmy sceny do filmu.
I cóż… Nie miałam nic do gadania.
-Okej, koniec na dziś! – zawołał reżyser – Podejdźcie do mnie wszyscy – rozkazał.
Powoli podnosiłam się z leżaka. Za wolno.
Justin w mgnieniu oka złapał mnie w biodrach, uniósł, okręcił ze śmiechem, piszczącą mnie wokół siebie i zanim się obejrzałam, zostałam wrzucona do morza.
-Justin! – zganił go reżyser, ale kiedy już wynurzyłam się z wody, dostrzegłam rozbawienie malujące się na jego twarzy.
Zgromiłam spojrzeniem całą rozbawioną publikę, a na Biebera nawet nie spojrzałam.
-Jesteś nad morzem, Alice, a ani razu nie pływałaś – powiedział Justin – Żałowałabyś, gdybyś wyjechała bez kontaktu ze słoną wodą.
-Oj tak, jestem ci niezmiernie wdzięczna – wycedziłam, co spowodowało jeszcze większą, ogólną wesołość wśród ekipy.
-Czy raczysz podejść do nas, Alice? – zapytał reżyser, kiedy nie ruszałam się z wody.
-Nie – odpowiedziałam - poczekam tutaj – usiadłam przy brzegu w wodzie.
Pan Cosgrove wzruszył ramionami.
-Więc… Dziś nagraliśmy tu ostatnią scenę. Kolejne będą nagrywane w Londynie i L.A. Justin z częścią ekipy poleci do Los Angeles, a sceny z Alice nagrywane będą dopiero za 2 tygodnie. Wszyscy opuszczamy Hawaje jutro wieczorem. Macie czas wolny. Nacieszcie się nim, jak tylko chcecie – powiedział reżyser.
Gdybym tylko nie siedziała w morzu, pewnie właśnie zaczęłabym skakać ze szczęścia. Nadchodziło tyle czasu bez Biebera!
Ekipa zaczęła powoli się rozchodzić, wszystko zostało rozmontowane, a ja zaczęłam pływać. Pływałam tak, dopóki z pola widzenia nie zniknęli niemal wszyscy.
Z jednym wyjątkiem.
-Nie musisz przypadkiem już iść? – zapytałam z nadzieją, Biebera, siedzącego na piasku i nie odrywającego ode mnie wzroku.
-Nie – uśmiechnął się uroczo.
Jęknęłam załamana, a on się roześmiał.
-Nie chciałaś wejść do morza, a teraz nagle nie chcesz wyjść. Dlaczego? – zapytał Justin.
Wzruszyłam ramionami i zaczęłam na nowo pływać.
-Nie będziemy się widzieć przez jakiś czas – odezwał się po dłuższej chwili.
-Dzięki Bogu – odpowiedziałam.
-Też będę tęsknił – mrugnął do mnie zalotnie i zaczął zmierzać w stronę wody.
-Co ty robisz? – spytałam nerwowo.
-Idę popływać? – odpowiedział pytająco.
Nie podobało mi się coś w jego spojrzeniu.
Zanurzył się w morzu i zanim zdążyłam zwiększyć dystans pomiędzy nami, poczułam, że łapie mnie pod wodą za nogi i wciąga pod powierzchnię.
Wyrywałam się, kopałam, ale on nie puszczał.
Kiedy wreszcie udało mi się wynurzyć, on był już daleko ode mnie.
-Masz szczęście, że szybko pływasz – powiedziałam głosem seryjnego mordercy.
Zaśmiał się.
-A ty pecha, że twój śliczny, biały strój kąpielowy prześwituje – uśmiechnął się łobuzersko – Chyba już wiem, dlaczego w nim nie pływasz… Tylko nie rozumiem… Mnie się taki podoba – wyszczerzył się.
Pokazałam mu środkowy palec.
-Wróć do mnie – powiedział, zbliżając się w moją stronę.
-Nie – odpowiedziałam twardo.
-Dlaczego? – zapytał, znajdując się blisko mnie.
-Bo cię nie lubię, nie ufam ci, oszukałeś mnie, jesteś idiotą… - nie dał mi skończyć bo złapał lekko moją głową i wpił się w moje usta.
Spróbowałam się od niego odsunąć, ale nie pozwolił mi na to.
Przygryzł moją dolną wargę i spojrzał mi w oczy kładąc ręce na moich biodrach.
-Ale… - zaczął muskając moją szyję przesuwając się powoli w stronę ucha – Pragniesz mnie – wyszeptał dotykając go ustami.
Chlapnęłam mu wodą w twarz, która ku mojemu szczęściu dostała mu się do oczu, więc miałam czas na ucieczkę.
Za krótki.
Poczułam jego ręce oplatające moją talię.
-Pozwę cię za molestowanie – powiedziałam ostro.
Roześmiał się w moje mokre włosy.
-Wcale nie – odpowiedział rozbawiony.
-Wcale tak – przedrzeźniłam go.
Nagle wyczułam jak jego ręce zręcznie próbują rozsupłać kokardkę po jednej ze stron mojej dolnej części stroju kąpielowego.
-Faktycznie. Teraz to pozwę cię o gwałt! – krzyknęłam łapiąc jego dłoń i odciągając od moich majtek.
Roześmiał się i odkręcił mnie przodem do siebie.
-Co ty na to. My, morze… - zawiesił na chwilę głos wpatrując się w moje oczy – i sex.
Prychnęłam.
-Jesteś z Natalie – powiedziałam.
-Nie jestem – odpowiedział.
Westchnęłam zirytowana.
-W zasadzie mniejsza o to jak wygląda wasza relacja. Nie jestem jedną z twoich dziwek, Justin – niemal wyplułam te słowa.
Powoli pokiwał głową.
-Wiem – powiedział, przenosząc spojrzenie na punkt gdzieś za mną – Wiem – powtórzył.
Zmarszczyłam brwi widząc jego dziwny wyraz twarzy.
-Nigdy wcześniej się o nikogo nie starałem, wiesz? – zapytał znowu spoglądając na mnie – Mniejsza o to jak to zabrzmi, ale one same przychodziły… Rozumiesz. Uśmiechnąłem się do jednej i jeśli ją chciałem to miałem… Nie mówię, że działało dosłownie za każdym razem, ale w większości, a jeśli nie podziałało to nie zawracałem sobie głowy…
-Justin, mam już dość twoich przemów – jęknęłam, wyrwałam się mu i wyszłam z morza. Gówno mnie obchodziło, że wszystko było mi widać spod tego stroju kąpielowego. A niech się napatrzy, jak tak bardzo chce. I tak już nigdy nie będzie tego miał.
Sięgnęłam po ręcznik, który ktoś z ekipy łaskawie zostawił dla mnie na plaży i okryłam się nim.
Bieber wyszedł z morza chwilę po mnie.
Nie spojrzałam na niego.
-Alice – zaczął ostro – Alice! – dalej na niego nie spojrzałam.
Podszedł do mnie, złapał mnie mocno za ramiona i stał tak dopóki zrezygnowana nie spojrzałam mu w oczy.
-Co? – syknęłam – To boli.
Minimalnie poluźnił uścisk.
-A teraz słuchaj – zaczął oskarżycielskim tonem – Próbuję się przed tobą otworzyć, staram się, staram się naprawić wszystko na swój żałosny, nieudolny sposób, a TY za każdym, cholernym razem mnie wyśmiewasz! Wcale nie gram, dlaczego nie możesz tego zrozumieć?! – znowu nieświadomie, mocniej zacisnął palce na moich ramionach, a w jego oczach dostrzegłam tyle sprzecznych emocji, jak nigdy – Tęsknię za tobą… - powiedział, patrząc mi w oczy i nerwowo przygryzając wnętrze policzka.
-No i…? – zapytałam, uśmiechając się kpiąco.
Puścił mnie i odszedł kilka kroków.
Przez jakiś czas patrzył w stronę morza.
Chciałam sobie pójść, ale nagle znów się odwrócił.
Widać było, że chce powiedzieć tyle rzeczy, ale tylko otwierał usta, a potem zaraz je zamykał, jakby coś nie pozwalało mu na wypowiedzenie swoich myśli.
Spojrzał na piasek u swoich stóp.
-Kocham cię – powiedział i nie patrząc na mnie ruszył w stronę hotelu z opuszczoną głową, zostawiając mnie oniemiałą ze zdumienia.