poniedziałek, 3 października 2011

Rozdział 7

Justin, swoją siłą perswazji przekonał jakoś moją mamę na zostanie u mnie na noc. Jego cała ‘siła perswazji’ polegała na wymyśleniu miliona wiarygodnych kłamstw. Nienawidziłam kłamstwa.
-Jeeny. Przeraża mnie to twoje kłamanie, które czasem jest bardziej wiarygodne od prawdy – powiedziałam, kiedy wróciliśmy do mojego pokoju.
Bieber zignorował moją wypowiedź i wpił się w moje usta, pchając delikatnie w stronę łóżka.
-Spadaj – wyrwałam się mu.
-Co jest? – spytał obejmując mnie delikatnie.
-Wszystko. Po prostu nie mam ochoty.
-Okey – usiadł na moim łóżku, a ja na krześle obok.
Ignorując go włączyłam komputer.
-Co niby zrobiłem, żebyś była na mnie zła?? – spytał zirytowany.
-Nikt nie powiedział, że jestem na ciebie zła.
-Przecież widzę.
-To kup sobie okulary.
-Mam wyjść?
-Jak chcesz – wzruszyłam ramionami.
-Pewnie. Już sobie idę. Do jutro, księżniczko – mówił ostro – Ale naprawdę cię nie rozumiem.
Wyszedł trzaskają drzwiami.
Nie przejęłam się zbytnio.
Zalogowałam się na twittera.
‘Noc u @dontcallmeALY ;) Oglądamy horror ?’ - wpis Biebera.
Wywróciłam oczami. Kolejne kłamstwo. Tweet dodał przed kilkoma sekundami. Wtedy, kiedy już wiedział, że nie będzie u mnie spał.
‘Kłamca.’ Napisałam tweet od siebie. Nie napisałam tego do Justina, ale myślałam, że on i może kilka innych inteligentnych osób zajarzy, że to do Bieberka.
‘Nie rozumiem Cię.’ – napisał Justin.
Zignorowałam wpis i wyłączyłam laptopa.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, a więc postanowiłam położyć się spać.
O świcie pobudka.

Ze snu wybudził mnie telefon.
Dzwonił Justin.
-Co, do cholery?? – odebrałam nieprzytomnym głosem.
-Też się cieszę, że cię słyszę. Nie mogę spać przez ciebie. Może mogę jednak do ciebie wbić?
Jęknęłam.
-Jest 1:00…
-No i? Mogę?
-Jeeeny. Nikt ci nie kazał wychodzić – chwilę nic nie mówiłam - Jak chcesz, ale ja śpię.
-A kto mi otworzy?
-A to mój problem??
-Alice.
-Okey, okey. Puść mi sygnał jak będziesz – rozłączyłam się.
Z jednej strony straszliwie mnie wkurzał, ale z drugiej… chyba go kochałam.
Znowu przysnęłam i po chwili obudził mnie dźwięk telefonu.
Zeszłam cicho po schodach, żeby mu otworzyć.
Przywitał mnie pożądliwym pocałunkiem.
Zamknęłam drzwi i wpółprzytomna potknęłam się o buty mojego chłopaka, które przed chwilą zdjął i gdyby mnie nie podtrzymał przewróciłabym się z hukiem.
-Uważaj – zachichotał i wziął mnie na ręce.
-Puść – rozkazałam, ale chyba niezbyt przekonująco, bo zaczął wchodzić ze mną po schodach.
Położył mnie delikatnie na łóżku.
Jego bliskość bardzo mnie rozbudziła, ale nie zamierzałam się do tego przyznawać.
Chwilę czułam jego wzrok na sobie, a później poczułam, że kładzie się obok mnie.
Musnął moją szyję i przyciągnął mnie do siebie przytulając mocno.
Pocałował mnie w głowę i wyszeptał ‘dobranoc’.
Byłam na milion procent pewna, że Bieber czuje przyspieszone bicie mojego serca.
-A teraz ja nie będę mogła zasnąć przez ciebie – westchnęłam podnosząc się i siadając po turecku.
Justin nic nie powiedział tylko objął mnie od tyłu i musnął mój policzek.
-Justin… Czemu jesteś taki wkurzający, a za razem romantyczny i czuły? Te rzeczy powinny się wykluczać, a nie… - nie dał mi skończyć, bo popchnął mnie do pozycji leżącej i zaczął całował mój dekolt, potem szyję i wreszcie usta.
-Ty też jesteś strasznie wkurzająca, a zarazem przepiękna, seksowna, pociągająca i masz jeszcze to coś, czego nie potrafię nazwać… - powiedział patrząc mi w oczy, po czym znowu wpił się w moje usta.
Cały mój organizm wariował od jego dotyku i pocałunków. Nie byłam w stanie trzeźwo myśleć i gdzieś głęboko niepokoiłam się, że on wykorzysta ten moment.
-A wiesz, że jeszcze nigdy tego nie robiłem? Nie kochałem się z nikim… - wyznał szeptem, pieszcząc delikatnie moje ciało.
Przeszły mnie dreszcze od jego dotyku.
-Ja tylko raz i wolałabym jednak, żeby tamto nigdy się nie działo – powiedziałam cicho.
-I nie chcesz tego już nigdy więcej robić, nawet ze mną? – spytał bawiąc się ramiączkiem od mojej koszulki.
-Co to znaczy ‘nawet’ panie Wszystkie Laski Chcą Iść Ze Mną Do Łóżka??
Justin się roześmiał.
-To nie miało tak zabrzmieć… - wyjaśnił z lekkim uśmiechem – Chciałbym się z tobą kochać. Nie będę owijał tego w bawełnę, ale jeśli ty nie chcesz to zrozumiem – w jego oczach pierwszy raz w życiu dostrzegłam całkowitą powagę.
Przyjrzałam się mu, a on posłał mi uśmiech, który jeszcze bardziej przyśpieszył bicie mojego serca.
-Ale nie dziś… - odpowiedziałam cicho.
W jego oczach dostrzegłam lekki zawód, ale przytulił mnie mocno do siebie.
-Decyzja należy do ciebie, kotku – musnął nosem mój policzek.
Uśmiechnęłam się niepewnie do niego, a on odwzajemnił uśmiech.
-Śpimy? – spytał.
Wzruszyłam ramionami.
-Jakbyś mógł jakimś cudem zwolnić trochę bicie mojego serca, to tak. Jak nie, to ja i tak nie zasnę… - westchnęłam.
Znowu się uśmiechnął.
Przyłożył swoją dłoń do miejsca w którym miałam serce.
-Rozkazuję ci. Zwolnij – powiedział z wielką powagą, a ja musiałam z trudem powstrzymywać się przed wybuchnięciem śmiechem – Pomogło?
-Nie – pokręciłam rozbawiona głową i położyłam się na swoim miejscu przykrywając się kołdrą.
Bieber wlazł pod kołdrę do mnie.
Przytulił mnie do swojej klatki piersiowej. Zasnęłam słuchając jego również przyspieszonego bicia serca i czując jego rękę gładzącą czule moje plecy.

Uderzyłam ręką w dzwoniący budzik.
Byłam straszliwie niewyspana.
Justina też obudził głośny dźwięk, który nastawiłam poprzedniego wieczoru.
-Ja chcę spać… - jęknęłam zrzucając nogi z łóżka i przecierając oczy.
Poczułam zimne ręce Biebera wsuwające się pod moją bluzkę. Pisnęłam i szybko się podniosłam.
-Czemu masz takie zimne ręce?? – spytałam czując ciągle jego dotyk na plecach.
-Nie chciałaś podzielić się ze mną kołdrą. Nie chciałem cię budzić, to trochę zmarzłem – powiedział uśmiechając się do mnie czule.
-Mogłeś obudzić… Trzeba było mi jakoś zabrać tę kołdrę…
-Nie wiedziałem, jakim snem śpisz. Już raz cię dziś obudziłem.
Podeszłam do łóżka od jego strony i musnęłam jego usta.
-Nie ma sprawy – znowu się uśmiechnął.
-Dobra. Zbieramy się, bo polecą bez nas – złapałam ciuchy, które przygotowałam sobie już poprzedniego dnia i poszłam w stronę łazienki.
Kiedy wróciłam Justin był w samych bokserkach i zakładał na siebie bluzkę.
Zmierzyłam go wzrokiem.
-A co jakby moja mama tu weszła?? – uniosłam brwi, a on posłał mi uroczy uśmiech.
-Myślę logicznie, Al. Jest szansa jedna na milion, że twoja matka weszłaby tu o koło 4:00 nad ranem.
-Ale jednak – powiedziałam, a Justin podszedł do mnie bliżej i musnął moją szyję.
-Ubierz się – odepchnęłam go rozbawiona.
-Jak sobie piękna pani życzy – kolejny uśmiech. Nie ten uśmiech, który widziałam na wszystkich zdjęciach i filmikach. Nie ten wyuczony, sztuczny uśmiech, na który wszyscy się nabierają, tylko uśmiech przeznaczony tylko i wyłącznie dla mnie.
Przyglądałam się mu jak szybko wciągał na siebie spodnie i luźną, fioletową bluzkę.
-Ile mamy czasu? – spytał chłopak.
-Jakieś 10 min…
Bieber zrobił wielkie oczy.
-Że jak?! Na lotnisko jedzie się…
Wybuchłam śmiechem.
-Dałeś się nabrać. Widzisz? W kłamstwie uczę się od najlepszych – pokazałam mu język – Mamy 40 minut. Jemy coś, czy już jedziemy?
Spojrzał na mnie udając obrażonego.
Udałam, że tego nie widzę i wyszłam z pokoju, a on złapał moje walizki i poszedł za mną.
Uśmiechnęłam się do siebie.
Miło.
-Nie będziesz się żegnać z mamą? – spytał Bieber, kiedy wyszliśmy przed dom.
-Chyba żartujesz – prychnęłam i wsiadłam do samochodu po stronie kierowcy.
Bieber posłał mi spojrzenie z serii ‘WTF?’.
-Naucz mnie jeździć – bardziej zażądałam niż poprosiłam.
Justin wydał się lekko zakłopotany.
-A może jak wrócimy?? Teraz…
-JA chcę teraz – przerwałam mu.
Nieprzekonany wsiadł po stronie pasażera.
-Aly… Umm. To nie jest takie proste. Wgl wątpię, że o tej godzinie będę w stanie ci cokolwiek pokazać.
-A przespać się ze mną byłbyś w stanie – spojrzałam na niego, a on wytrzymał mój wzrok.
Pokręcił głową zrezygnowany i uśmiechnął się łobuzersko.
-Okey. Dam ci poprowadzić, ale ty zrobisz to ze mną dzisiaj.
Trochę zszokowały mnie jego warunki.
-CO zrobię?
Justin spojrzał na mnie jak na chorą psychicznie.
-No powiedz mi. Wyjaśnij mi o co mnie szantażujesz – pokazałam mu język.
-Alice nie zgrywaj się. Dobrze wiesz o co mi chodzi.
-Nie. Nie wiem. Powiedz mi.
Na twarzy Biebera znowu pojawił się łobuzerski uśmiech.
-Mogę ci co najwyżej pokazać – sięgnął ku moim lekko rozchylonym nogom, a ja je szybko złączyłam i uderzyłam go w rękę.
-Zboczeniec – powiedziałam ostro.
Spojrzał na mnie wyczytując z mojej twarzy, czy faktycznie jestem zła.
-No to jak? – spytał, ale jego ton stał się trochę niepewny.
Spojrzałam mu w oczy, a on się uśmiechnął.
Denerwowało mnie to, że ciągle się do mnie uśmiecha, bo to nie dawało mi się na niczym skupić.
-Sorry. Trochę mnie poniosło, ale to też twoja wina, bo wzbudzasz we mnie za duże pożądanie – uśmiech nie znikał z jego twarzy.
-Oj, przepraszam! – powiedziałam sarkastycznie – To nauczysz mnie?
-Będziesz się ze mną kochała?
Mój wzrok ciągle wędrował to na Biebera to w jedną stronę, to w drugą.
-Widzisz. Powiedziałem. Alice. No. Prosta odpowiedź. Tak/ nie.
-Zdajesz sobie sprawę, że to szantaż??
Zaśmiał się.
-Nie. To jest prośba o nagrodę za ciężką pracę.
-Chyba ciężka praca za powiedzenie mi jak kręcić tym kółkiem – wskazałam na kierownicę.
Justin się zaśmiał.
Naprawdę był już zrezygnowany.
-Okey. Nauczę cię – westchnął – Ale nie mamy czasu.
Wyszłam z samochodu i otworzyłam drzwi, po stronie, po której siedział Bieber.
-Wysiadka – zarządziłam, a on posłał mi zdziwione spojrzenie i podniósł się z miejsca.
Usiadłam na miejscu pasażera, a on wszedł po drugiej stronie.
-Nie rozumiem… - powiedział niepewnie na mnie patrząc.
-Chciałam po prostu zobaczyć, czy się zgodzisz – uśmiechnęłam się – Nie chcąc niczego w zamian – dodałam mrużąc oczy.
Roześmiał się.
-Ahm – powiedział ruszając – Ale na serio mogę cię kiedyś nauczyć.
-Spoko. Chętnie się nauczę.
Bieber co chwilę zerkał w moją stronę.
-Na drogę paaatrz – przypomniałam mu, kiedy naliczyłam dwudzieste spojrzenie w moją stronę.
Uśmiechnął się lekko, ale nic nie powiedział.
Nagle zadzwonił jego telefon.
Sięgnęłam po niego, żeby odebrać. Protestował, ale za dużo nie mógł zrobić trzymając dwie ręce na kierownicy.
-Hej, kotku – usłyszałam po drugiej stronie.
Poczułam się, jakby dostała w twarz.
-Halo?? – odezwała się znowu dziewczyna.
Rozłączyłam się i otwierając okno wyrzuciłam jego telefon.
-Co zrobiłeś?! – wrzasnął Bieber.
-Ups – udałam skruchę – Aaa. Natalie dzwoniła – uśmiechnęłam się zdążając wcześniej przeczytać imię osoby dzwoniącej.
Justin zbladł.
-Nie przejmuj się. Przecież mięliśmy tylko udawać ten nasz związek – uśmiechnęłam się do niego, ale nie dałam rady powstrzymać łzy, która spłynęła po moim policzku.

_________________________________
To chyba najdłuższy rozdział, jaki udało mi się napisać na tym blogu... xD Nie, żebym była z niego zadowolona... Ale komentujcie <3 Piszcie co myślicie... ;)

sobota, 1 października 2011

Rozdział 6

-Halo? – odebrałam mój telefon.
-Spakowana? – a kto to mógłby być inny, jak nie Bieber??
-Jestem w trakcie – oznajmiłam nie przerywając przerzucania ciuchów szafie.
-Bardzo się obrazisz, jak do ciebie wbiję? – spytał.
-Umm… A w jakim celu?
-Tak sobie. Mogę ci pomóc.
-Jakoś tego nie widzę – powiedziałam nieprzekonana.
-Bo?
-A przyjeżdżaj. Jak tam chcesz.
-Okey. Będę za 5 minut – poinformował mnie i się rozłączył.
-Cholera – powiedziałam cicho. Czemu on chce przyjeżdżać do mnie o 9:00 rano??? Nie zdążyłam się jeszcze ogarnąć… Pobiegłam sprintem w stronę łazienki, ale zanim zdążyłam otworzyć drzwi, usłyszałam dzwonek.
Mamy i Potwora nie było i musiałam pójść otworzyć.
-To było dużo mniej niż 5 minut… - jęknęłam, niechętnie wpuszczając go do środka i przygładzając jakoś swoje potargane włosy.
-Ale seksownie wyglądasz – uśmiechnął się i napierając mnie na ścianę wpijając się w moje usta.
-Spadaj – odepchnęłam go – Mam nieświeży oddech – pokazałam mu język.
-E tam – musnął moje usta.
-Naprawdę nie mogłeś chwili poczekać? Dać mi chociaż te 5 minut? – spytałam ciągnąc go lekko za rękę do pokoju.
-Nie. Miałem nadzieję, że złapię cię właśnie w takim stanie – wyszczerzył się.
-Aha – westchnęłam.
-Gdzie twoja mama? I to dziecko? – zapytał Justin.
-A bo ja wiem? Były łaskawe tylko zostawić mi kartkę na szafce, że wrócą o 15:00.
-Mmm – JB popchnął mnie na łóżko i kładąc się na mnie zaczął muskać moją szyję.
-Przystopuj, chłopcze – zaśmiałam się, spychając go z siebie.
Bieber zleciał z łóżka i z hukiem walnął o ziemię.
-Chciałaś mnie zabić? – jęknął.
Spojrzałam na niego z góry.
-Uuu. Nie udało mi się… - skrzywiłam się, a on momentalnie podniósł się z miejsca i porwał mnie na ręce.
-Wyrzucę cię przez okno – zagroził.
Zaśmiałam się.
-Proszę bardzo.
Bieber westchnął uśmiechając się lekko i postawił mnie na ziemi.
-Dobra. Koniec. Idę się doprowadzić do porządku – oznajmiłam i tym razem zamierzałam naprawdę wejść do łazienki.
-A co ja będę robił w tym czasie? – spytał Justin.
-Umm… Możesz sobie laptopa odpalić, albo piosenek posłuchać – wskazałam na mojego iPoda.
-Okey.
Poszłam do łazienki, a kiedy wróciłam Bieber z bardzo ciekawą miną przeglądał moje zdjęcia.
-Ej! – próbowałam zepchnąć go z krzesła i zabrać mu laptopa, ale nie udawało mi się -Juustin. To moje – jęknęłam, kiedy zostały mi już tylko prośby.
-No dobra. Ale za buziaka – uśmiechnął się, a ja musnęłam jego usta.
Wstał od komputera, a ja szybko go wyłączyłam.
-Fajne zdjęcia – wyszczerzył się Bieber.
-Zajebiste – powiedziałam z sarkazmem.
-Kto to ten chłopak, z którym masz większość zdjęć? – o dziwo w jego tonie nie było zazdrości, tylko zwykła ciekawość.
Nie odpowiedziałam.
-No? – nalegał.
-To moja sprawa, jasne?
-Ale już z nim nie jesteś, co?
-Nie jestem – powiedziałam ostro.
-Ej, przepraszam. Nie złość się – objął mnie delikatnie, a ja wtuliłam się w niego. Czułam jakbym znała go od zawsze.
-Nie szkodzi – odpowiedziałam cicho.
Staliśmy chwilę przytuleni.
Bieber na przemian bawił się moimi włosami i gładził moje plecy.
-A wiesz, że udało mi się załatwić dla nas wspólny pokój na tych Hawajach? Tylko we dwoje… - powiedział mi na ucho.
-Fajnie – uśmiechnęłam się lekko – Tylko niech moja mama się o tym nie dowie.
Też się uśmiechnął.
-Zrobię wszystko, żeby się nie dowiedziała – obiecał muskając mój policzek.
Jeszcze chwile tak postaliśmy, po czym uznałam, że dość tego dobrego i muszę dalej się pakować.
-Pomóc ci? – spytał łapiąc jedną z moich bluzek i za razem zrzucając drugą ręką szklankę z szafki, która rozbiła się na milion części. Niestety była pełna i przy okazji zalała połowę moich ciuchów.
-Ugh. Lepiej się wgl nie ruszaj. Siad i nawet nie oddychaj - wysyczałam.
-Ale pomo…
-Nie! Sama sobie poradzę! – krzyknęłam.
-Kotku, spokojnie – zaśmiał się Bieber i usiadł na łóżku.
-Zalałeś prawie wszystkie moje najlepsze ciuchy! Będę musiała je prać teraz - powiedziałam załamana.
-Sorry… Nic nie pierz. Kupię ci coś na Hawajach.
-Powaga?
-Pewnie. Co tylko będziesz chciała i potrzebowała – zapewnił z uśmiechem.
-Dzięki – musnęłam jego usta.
-Nie ma sprawy – znowu się uśmiechnął.
Przykucnęłam na przy walizce i zaczęłam pakować resztę rzeczy, które nie były przesiąknięte napojem.
-Wyjeżdżamy jutro o 4:00, nie? – spojrzałam pytająco na Justina – Ale chcę prawdziwej odpowiedzi, ok?
Bieber się roześmiał.
-Tak. 4:00. Jedziesz ze mną na samolot? Nie masz auta, nie?
-Nie mam… Przyjedziesz po mnie?
-Pewnie. Albo jak chcesz mogę zostać u ciebie na noc – wyszczerzył się.
Uniosłam brwi.
-Ja tam w sumie nie mam nic przeciwko, ale nie liczyłabym, że moja mama się zgodzi.
Justin chwilę myślał.
-A może powiedziałbym jej jakim to niezwykle grzecznym chłopcem jestem??
Wybuchnęłam śmiechem.
-Takim grzecznym, że próbował się do mnie dobrać na pierwszej, czy drugiej randce?
Bieber uśmiechnął się niewinnie.
-Mniej więcej. Mogę założyć nawet pierścień czystości i udawać świętego. Żaden problem. A z resztą i tak będziemy grzeczni…
-Myślisz, że ona w to uwierzy?? Sama zaszła ze mną w ciąże, jak miała 15 lat i teraz jest przewrażliwiona na tym punkcie. Pewnie, gdyby dowiedziała się, że jesteśmy teraz tu sami to dostałaby zawału.
-Ale pozwoliła ci przyjść na noc do mnie.
-Ale myślała, że jest twoja mama.
-Ale przecież ona tu będzie.
-Dodałabym kolejne ‘ale’… No dobra. Jak chcesz to pytaj.
-Ok – musnął moje usta – Zobaczysz, że się uda.
-ALE nie wiem po co ci to. Będziemy na Hawajach razem tak długo, że aż zaczniemy mieć siebie dość.
-Nie sądzę – uśmiechnął się do mnie i kucnął zaczynając zbierać szkło z ziemi.
-Przyniosę jakąś ścierkę – oznajmiłam i wyszłam z pokoju.
Uśmiechnęłam się szeroko. Bieber napełniał mnie jakąś taką pozytywną energią, że musiałam bardzo się powstrzymywać, żeby nie wybuchnąć śmiechem.