piątek, 9 listopada 2012

Rozdział 12


    -Tosty z podwójnym serem, kawa i woda… dużo wody – otworzyłam oczy na dźwięk głosu Justina. Niechętnie przekręciłam się z boku na bok i zaspana spojrzałam w jego kierunku – Chcesz coś? – zapytał mnie, zasłaniając na chwile słuchawkę telefonu dłonią.
Nie odpowiedziałam, tylko potraktowałam go mrożącym krew w żyłach spojrzeniem i znowu odwróciłam się do niego plecami. Nie zamierzałam oglądać jego fałszywego ryja.
-Dziękuję, będę czekać – powiedział jeszcze i zakończył zamawianie śniadania. Usłyszałam, że wykonał kilka kroków w moją stronę - Chcesz coś sobie zamówić? – zapytał, ale zignorowałam pytanie – Nie mów, że nie będziesz nic jadła… - przez dłuższą chwilę czułam na sobie jego intensywny wzrok – Dobra, nie powiesz… Nie odzywasz się do mnie, mała?
-Nie mów do mnie mała – powiedziałam głosem bez wyrazu i podnosząc się z łóżka, nie racząc go spojrzeniem, zniknęłam w łazience.
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i skrzywiłam się. Wyglądałam okropnie z podkrążonymi, zaczerwionymi oczami… Ale chyba najgorszy w tym wszystkim był fakt, że kiedy patrzyłam na siebie, totalnie nie dostrzegałam swojej osoby. Czułam się jakby tam w środku nic już nie zostało. To bez sensu. Rzuciłam w lustro zdejmowaną z siebie bluzką i rozbierając się do końca weszłam do luksusowej wanny. Zamierzałam trochę tu zabawić. Nie miałam siły na mierzenie się ze wszystkimi problemami, które nagle, zupełnie niespodziewanie zwaliły się na moją głowę, z powodu Justina. Napuściłam gorącej wody i nalałam do niej olejku, który zauważyłam już wczoraj i którego zapach bardzo mi się spodobał. Pachniał delikatnie wanilią i jeszcze czymś czego nie potrafiłam zidentyfikować. Zanurzyłam się w parującej wodzie i chociaż bardzo chciałam, wcale nie poczułam się odprężona. Dosłownie każdy mięsień w moim ciele był napięty. Do końca kąpieli to się nie zmieniło, nawet, kiedy miałam już palce bardziej pomarszczone od swojej babci.
-Ile zamierzasz tam jeszcze siedzieć?? – zza drzwi usłyszałam zirytowany głos Biebera.
-Długo – odpowiedziałam ostro.
-Wyłaź, jestem umówiony, muszę się przygotować – powiedział, waląc głośno w moje drzwi.
-Przykro mi! - zawołałam, starając się przekrzyczeć hałas, który powodował.
-Przykro to ci będzie, jak się tam dostanę – wycedził.
Mimowolnie zadrżałam.
-To jak? Wychodzisz po dobroci? – zapytał.
Nie odpowiedziałam, tylko wyszłam z wanny i ubrałam się, a kiedy tym razem z impetem otworzyłam drzwi, odsunął się w ostatniej chwili, uśmiechając się drwiąco.
Schwycił mocno, jedną ręką moje nadgarstki i patrzył mi w oczy, gdy na próżno próbowałam mu się wyrwać.
Zaśmiał się, zapewne dostrzegając w nich przebłysk strachu i puszczając mnie zniknął w łazience.
Ja, nie czekając ani chwili zaczęłam zbierać wszystkie moje rzeczy i pakować je jak najszybciej do walizki.
Dosłownie wypadłam z pokoju i szybkim krokiem udałam się do recepcji.
-Dzień dobry. Czy mogłabym dostać jednoosobowy pokój?
Recepcjonistka spojrzała się na mnie dziwnie, a później w stronę, z której przyszłam.
-Nie dogaduję się z chłopakiem – wyjaśniłam chłodno.
Wzruszyła ramionami i wpisała coś w komputerze.
-Pokój 303, może być? – zapytała, patrząc na mnie zaspanym wzrokiem – Alice Moon?
Skinęłam głową, a ona podała mi klucz.
Byłam bardzo wdzięczna, że mój nowy pokój znajdował się po drugiej stronie hotelu niż poprzedni. Kiedy szłam szukając drzwi oznaczonych liczbą ‘303’, przez ozdobne korytarze i po niesamowicie zdobionych schodach, dopiero zwróciłam uwagę na to, że hotel ten był przepięknie zrobiony w starodawnym stylu, chociaż przebywałam tu nie pierwszy dzień. Justin przesłaniał mi wszystko.
Mocno zacisnęłam palce na uchwycie walizki.
Ze mną i Bieberem wszystko skończone. Jedyne co nas łączy to ten cholerny film, który trzeba było dokończyć.
Znalazłam wreszcie pokój, którego szukałam i przekręcając klucz w zamku, miałam nadzieję, że może w końcu zacznie się coś układać w moim życiu, a nie tylko sprawiać chwilowo takie pozory. Z tym dupkiem powinna skończyć, kiedy okłamał mnie pierwszy raz. Niby niewinny żart, a jednak powinnam posłuchać kobiecej intuicji, która od pierwszego dnia, kiedy go poznałam wrzeszczała ‘Rób co chcesz i kiedy chcesz, byle z dala od niego!’. Szkoda, że jej wtedy nie posłuchałam i starałam się wyciszyć. Westchnęłam głęboko i nacisnęłam na klamkę.
Moim oczom ukazał się przytulnie urządzony pokój. Nie aż tak dostojnie i elegancko, jak poprzedni, w którym mieszkałam z Justinem, ale miałam wrażenie, że ten podoba mi się jeszcze bardziej. Po pierwsze: nie było tu niego, a to już dużo. Podeszłam do wyjścia na niewielki balkon i odsłoniłam żaluzję. Kiedy moim oczom ukazała się wielka, ciemna chmura, zbliżająca się dość szybko, popychana wiatrem coraz bliżej, zaokrągliły się one ze zdziwienia. Wyszłam na taras. W jednym momencie zerwał się ogromnie porywisty wiatr. Wszystkie drzewa i rośliny, które obejmował mój wzrok, uginały się pod jego ciężarem. Również moje włosy i sukienka, poddawały się tej niesamowitej sile. Lubiłam wiatr. Nigdy nie potrafiłam tego logicznie wyjaśnić, ale po prostu lubiłam. Może po prostu pasował do mojego nastroju, w którym byłam przez większość życia. Wiatr był niszczycielską siłą, która jednocześnie mnie fascynowała i lekko przerażała. Niebo przecięła błyskawica, a ja uśmiechnęłam się. Nagle poczułam się szczęśliwa. Jak? Nie mam pojęcia. Poczułam, że jestem we właściwym miejscu, we właściwym momencie, z niewłaściwymi osobami, z którymi przecież jakoś można sobie poradzić. Tym razem do szumu wiatru dołączył ogromny huk, a z nieba zaczęły spadać krople deszczu. Wróciłam do pokoju, przez dłuższą chwilę mocując się ze słabymi drzwiami balkonu, które uginały się pod siłą wiatru. Kiedy wreszcie wygrałam tę walkę, usiadłam na łóżku i na moje usta wrócił bezsensowny uśmiech. Burza i wiatr były siłami natury, które jako jedyne na świecie potrafiły rozładować moje emocje. Powiedziałam kiedyś coś takiego mamie. Roześmiała się, a na drugi dzień załatwiła mi wizytę u psychologa. Westchnęłam. Ach, moja kochana mama. Dobrze chociaż, że nie u psychiatry.
Wstałam z miejsca i sięgnęłam do walizki, po książkę. Stwierdziłam, że chętnie, choć na chwilę oderwę się od rzeczywistości, a poza tym i tak nie miałam co dziś robić. Był przecież dzień wolny. Kiedy przerzucałam rzeczy dotarły do mnie 3 rzeczy. Pierwsza: na dworze zrobiło się całkowicie ciemno, a deszcz walił w szyby i dach z niesamowitą siłą, druga: muszę zapalić światło, trzecia: cholera, zostawiłam książkę w pokoju Justina.
Cóż, przepadła. Nie zamierzam tam wracać nawet na chwilę, bo jeszcze uda mu się mnie zmusić, żebym została.
Włączyłam przełącznik światła i w tym momencie ktoś otworzył drzwi do mojego pokoju, po czym zamknął je za sobą, wnosząc ze sobą bagaże.
Spojrzałam zdziwiona na dziewczynę, która ukazała się w drzwiach. Ona posłała mi podobne spojrzenie.
Nie wyglądała na więcej niż 18 lat i była po prostu śliczna. Nie, to nie było to piękne, po milionie operacji plastycznych, czy nakładaniu na siebie niemożliwej ilości tapety. Piękno tej dziewczyny było tak naturalne, że nie można było oderwać od niej wzroku. Jej włosy miały kolor ciemnego blodnu, sięgały jej niewiele za ramiona i lekko się falowały. Miała wielkie, niesamowite, brązowe oczy, a do tego kilka piegów na policzkach, które ani trochę nie szpeciły, tylko dodawały jej uroku. Zabiłabym za jej spódniczkę w panterkę, czarne, odjazdowe buty na obcasie i białą bluzkę z napisem ‘Cool story bro’. A jej figura? Była idealna! Jak modelki. Może tylko tyle, że mając na oko 165 centymetrów wzrostu, na bycie modelką nie bardzo miała szans.
Zauważyła, że się jej przyglądam, bo uśmiechnęła się niepewnie, skołowana.
-Co tu robisz? – zapytałyśmy w tym samym momencie i obie się roześmiałyśmy.
-Chwilowo mieszkam? – odpowiedziałam pierwsza.
Dziewczyna pokręciła głową, zawzięcie przetwarzając coś w głowie.
-Zarezerwowałam ten pokój parę dni temu – powiedziała, nerwowo przeczesując idealnie ułożone włosy. Jej głos wydał mi się w jakiś dziwny sposób... znajomy?
-Ale ja dziś dostałam ten pokój… - odpowiedziałam równie skołowana, co ona.
Dziewczyna chwilę nie odpowiadała, po czym parsknęła przyjaznym śmiechem.
-Klucze dała ci Hana, zgadza się? – zapytała, opierając się o framugę drzwi.
Spojrzałam na nią, nie bardzo rozumiejąc.
-Czarne włosy, jak siano, poza tym ma bardzo słabego chirurga plastycznego; niska – kontynuowała dziewczyna.
Skinęłam potakująco głową.
-Ja się serio dziwię, że ją tu jeszcze trzymają – powiedziała rozbawiona – Byłam w tym hotelu 4 razy i ona zawsze coś nawali. Żyje jakby śniąc na jawie, a do tego, ciągle ma się wrażenie, że zaraz naprawdę zaśnie.
-Może ma romans z szefem? – zasugerowałam.
Dziewczyna wybuchła śmiechem.
-Że też o tym wcześniej nie pomyślałam! To by wiele wyjaśniało… A tak w ogóle to jestem Nathalie. A ty? Chwila… Jesteś Alice?
Skinęłam niepewnie głową, bojąc się, że jest moją fanką i zacznie piszczeć, czy coś. Jeszcze nie zdążyłam przywyknąć do takich sytuacji i zawsze okropnie niezręcznie się czułam… Chwila. Nathalie?! Czy ona przypadkiem…
-A więc… Nie wiem czy wiesz, ale jestem twoją nową stylistką – uśmiechnęła się szeroko, podając mi rękę na przywitanie. Moją? – Nie w pokoju ze Zjeberkiem? – uśmiechnęła się dziwnie – A właściwie… Zdjęcia do filmu nie zaczęły się dziś, tylko wcześniej… A mówiłaś, że dziś dostałaś ten pokój… - przyglądała mi się chwilę w milczeniu. Przerażał mnie fakt, że wyglądała tak, jak gdyby o wszystkim wiedziała. Jakby wszystko wyczytała ze mnie, jak z otwartej księgi. Nie zadając żadnych zbędnych pytań – Pokłóciliście się – bardziej stwierdziła, niż zapytała.
Potwierdziłam skinieniem głowy.
-Nienawidzę typa – powiedziała, wchodzą głębiej do mojego pokoju, chociaż walizkę zostawiła przy drzwiach – Mogę na chwilę usiąść, zanim wyjaśnimy tę całą sprawę z pomyłką?jestem na nogach od czwartej i w tych butach, serio już nie daję rady…
-Jasne, jasne! – powiedziałam szybko.
Podziękowała uśmiechem i usiadła na kanapie, a ja na fotelu obok.
-Właściwie to dlaczego go nienawidzisz? – zapytałam, przerywając ciszę.
Uśmiechnęła się ironicznie.
-Bo jest zakochanym w sobie, zakłamanym, wrednym, chamskim sukinsynem, który myśli, że jest królem świata, że wszyscy powinni klękać przed nimi na kolana – powiedziała lekkim tonem, udając słodki uśmiech.
Nie powstrzymałam rozbawionego uśmiechu.
-Znasz go osobiście, czy intuicja ci podpowiada? – zapytałam, nadal mając kąciki ust skierowane ku górze.
-Byłam z nim przez miesiąc i to był naprawdę najbardziej zmarnowany miesiąc mojego życia. Sama się sobie dziwię, że trwało to tak długo. Bo nie powinno – powiedziała wzdychając.
-Kiedy z nim byłaś? – zapytałam zaciekawiona.
Uśmiechnęła się krzywo.
-Trochę przed tobą i chwilę razem z tobą...
Przez jakiś czas nic nie mówiłam, ale wszystko zaczęło układać się w mojej głowie. Nathalie? Tak, to ona wyświetliła się na ekranie jego iPhone'a w dniu wyjazdu. A ja dałam mu się tak po prostu oszukać… Ale ze mnie idiotka.
-Nie wierzysz mi? – zapytała, znowu bardziej stwierdzając.
-Nie, nie. Po prostu…
-Nie słyszałaś o mnie? Wiesz… Jak Justin chce ukrywać związek, to to się udaje. Nie mogłam pomóc mu zdobyć większej sławy czy cóś, to się ze mną ukrywał, żeby przypadkiem nie pomóc mi się wybić – zaśmiała się sucho.
-To ty dzwoniłaś do Justina, kiedy ja odebrałam, prawda? – zapytałam.
Skinęła głową.
-Przekonywał mnie, że to wszystko z tobą to tylko udawane… Ale zaczęłam domyślać się, że coś jest na rzeczy… I go rzuciłam.
Znowu się nie odzywałam. Miałam ochotę zapytać ją o coś, co w całej historii Justina najbardziej do mnie nie przemawiało. Nie po jego zachowaniu na imprezie… Zanim zdążyłam ugryźć się w język, z moich ust wydostały się słowa.
-Spałaś z nim?
Dziewczyna spojrzała na mnie i krzywiąc się, zaczęła się śmiać.
Podobał mi się jej śmiech. Był taki prawdziwy, nie jak większości osób, z którymi w ostatnim czasie miałam do czynienia.
-Taa. Ze 3 razy. Nie byłam łatwa do zdobycia. A pytasz, bo…? – spojrzała na mnie mrużąc oczy - Odegrał z tobą numer świętej dziewicy?! – krzyknęła, podnosząc się z miejsca z niedowierzaniem i do granic możliwości rozbawiona.
Sama nie dałam rady powstrzymać śmiechu. I po chwili obie ledwo oddychałyśmy, trzymając się za brzuchy.
-Nienawidzę typa – powiedziałyśmy w jednym momencie i znów zaczęłyśmy się śmiać.
Myślę, że ta dziewczyna miała predyspozycję na zostanie moją pierwszą w życiu przyjaciółką.
Kiedy tylko usiadła z powrotem i udało nam się jakoś w miarę uspokoić drzwi do pokoju znów otworzyły się bez pukania. Nasze spojrzenia automatycznie skierowały się w tamtą stronę.
-Alice… - zaczął Jus, ale po chwili zamilkł, kiedy jego wzrok zlokalizował Nathalie – Kurwa – zaklął.
Dziewczyna parsknęła śmiechem.
-Też się cieszę, że cię widzę – uśmiechnęła się promiennie.
-Co wy tu… razem?
-Rozmawiamy… Zauważyłyśmy właśnie, że byłeś prawiczkiem co najmniej dwa razy – dziewczyna bez przerwy się uśmiechała, a jej oczy śmiały się i błyszczały.
Justin wyglądał bynajmniej dziwnie. Wyraz jego twarzy był nie do rozszyfrowania.
-Natahalie, skąd się tu wzięłaś, do cholery? – zapytał mocno podirytowany.
-Serio, nie zrobiłam tego specjalnie, skarbie. Tak ogromnie marzyłam o spotkaniu z tobą, że kiedy zadzwonił do mnie reżyser twojego filmu, mówiąc, iż stylistka Alice poszła na macierzyński, miała przedwczesny poród, to od razu zgodziłam się przyjąć tę pracę! Wcale nie musiał przekonywać mnie paręnaście minut, błagalnym tonem, mówiąc, że jestem jego jedyną nadzieją i proponując coraz wyższą stawkę! – mówiła sarkastycznie, udawanie podekscytowanym tonem – Tak tęskniłam!
Bieber wywrócił oczami i nerwowo oblizał dolną wargę.
Podniosłam się z miejsca i zaczęłam iść w jego stronę. Zauważyłam w jego spojrzeniu niepewność.
-Allie… - zaczął.
Popchnęłam go mocno. Nie był na to przygotowany, dlatego prawie się przewrócił.
-WYPAD. I nie jestem ‘ALLIE’ – wycedziłam.
-Ale…
-Won, Jus. Nikt cię tu nie chce – usłyszałam za sobą, popierający mnie głos Nathalie.
Bieber uśmiechnął się sztucznie i wyszedł trzaskając drzwiami.
Przybiłyśmy sobie piątkę, ale moje oczy czy chciałam, czy nie chciałam zaszkliły się od łez.
Nathalie przytuliła mnie bez słowa.
Tak, myślę, że jest spora szansa, żeby awansować ją na moją przyjaciółkę.

sobota, 20 października 2012

Rozdział 11

  Ze snu wybudził mnie stanowczy ruch klamki i coraz bardziej nasilające się pukanie do drzwi. Zwlokłam się z łóżka i otworzyłam. W wejściu zobaczyłam nikogo innego, jak samego Biebera, we własnej osobie. Miałam ochotę z całej siły przytrzasnąć go tymi drzwiami, ale tylko spojrzałam na niego nienawistnie i udałam się z powrotem w kierunku łóżka. Przytrzymał mnie mocno za nadgarstek.
-PUŚĆ – syknęłam, nie odwracając się w jego kierunku.
-Bo co? – zapytał drwiąco.
Chyba nawet nie był tak bardzo pijany jak myślałam, że będzie… Może nie zdążył wypić za dużo pomiędzy spaniem z tanimi plastikami. Mocno zagryzłam wargę, powstrzymując łzy cisnące mi się do oczu.
-Puść – spojrzałam mu w oczy, błagając w myślach, żebym mogła zabijać wzrokiem.
-Dlaczego poszłaś nic mi nie mówiąc? – zapytał ostro, nadal nie osłabiając uścisku.
-Serio chcesz wiedzieć? – uśmiechnęłam się dobitnie.
-Zamieniam się w słuch – powiedział chłodno.
On serio był taki głupi, czy tylko udawał?
-Widziałem jak prowadziłeś dziewczynę do pokoju, totalnie do niej przyklejony – wycedziłam.
Uśmiechnął się ironicznie.
-No i? – spytał nie przestając się uśmiechać tak, że aż przeszedł mnie dreszcz. Zauważył moją reakcję, bo jego uśmiech pogłębił się jeszcze bardziej.
-Przespałeś się z nią – powiedziałam cicho, z coraz większym trudem powstrzymując łzy.
-Niby skąd wiesz? Widziałaś? – zapytał kpiąco, a z ust nadal nie znikał mu drwiący uśmiech.
-Nie muszę cię na niczym przyłapywać, żeby wiedzieć co się robi na imprezach za zamkniętymi drzwiami!! – wrzasnęłam.
-Spokojnie Allie, bo obudzisz cały hotel – przyłożył mi palec do ust. Kiedy go ugryzłam krzyknął, a ja z całej siły mu się wyrwałam.
-Jesteś potworem – powiedziałam przez łzy.
Kiedy tylko zauważył, że zmierzam do łazienki, rzucił się za mną, ale dzięki Bogu, byłam szybsza. Zamknęłam drzwi na klucz.
-Ugryzłaś mnie suko! – wrzasnął uderzając w drzwi łazienki.
-Odpierdol się męska dziwko! – wrzasnęłam jeszcze głośniej od niego.
Na chwilę zaprzestał robienia hałasu.
-I tak kiedyś wyjdziesz – powiedział kpiąco.
-Nie, jeśli ty tu będziesz – odpowiedziałam.
Zaśmiał się.
-I będziesz tam spała? Ok, nie ma sprawy - mówił dalej drwiącym tonem.
-Chcę osobny pokój – wycedziłam.
-Chcieć można – powiedział.
Słyszałam, że nadal stoi przy drzwiach, dlatego jak najciszej przekręciłam klucz w zamku, po czym z całej siły, z impetem otworzyłam drzwi. Trafiłam. Dostał i to mocno. Rzuciłam się do drzwi wyjściowych, ale on, pomimo, że poturbowany, był szybszy.
Krzyknęłam, kiedy mocno mnie złapał. W oczach miał chęć mordu, a z jego nosa lekko sączyła się krew.
-Przyniosę ci chusteczkę i zrobię zimny okład – powiedziałam.
Moja wypowiedź tak go zaskoczyła, że nawet mnie nie zatrzymał. Usiadł na łóżku, a ja podałam mu całe opakowanie chusteczek, a on przyłożył jedną do krwawiącego nosa. Zaraz zniknęłam w kuchni, wyjęłam z zamrażarki jakieś zamrożone coś (nie mam pojęcia co) i owijając to w ścierkę, przyniosłam Bieberowi. Nienawidziłam widoku krwi.
Przykucnęłam obok niego, na ziemi.
-Boli? – zapytałam niepewnie.
Justin najpierw spojrzał na mnie marszcząc brwi, a potem parsknął szczerym śmiechem.
-Najpierw uderzasz we mnie drzwiami, a potem pytasz zatroskana, czy boli? – pokręcił głową z niedowierzaniem – No chyba, że chcesz usłyszeć odpowiedź ‘tak’, wtedy to wszystko wyjaśnia.
Teraz to ja się roześmiałam. Miałam wrażenie, że emocje z całego dnia spłynęły po nas w jednym momencie.
Chwilę siedzieliśmy w ciszy, a Justin kurował nos. Kiedy zatamował krew, spojrzał na mnie dziwnie, zsunął się z łóżka i przewracając mnie do pozycji leżącej wpił się w moje usta. Fala przyjemności uderzyła we mnie z taką siłą, że nie zdążyłam logicznie zareagować. Pozwoliłam mu się całować, a nawet co jakiś czas odwzajemniałam pocałunki. Poczułam, że dłoń Biebera, która dotychczas znajdowała się na moim policzku, zaczęła zsuwać się coraz niżej wzdłuż mojego ciała, aż poczułam ją na swoim udzie, wsuwającą się pod moją sukienkę.
Wybudziłam się z transu i spróbowałam go z siebie zepchnąć.
Pokręcił przecząco głową zwilżając swoje usta językiem.
-Justin, stop! Dość! – krzyknęłam, kiedy jego ręka zaczęła zręcznie zsuwać ze mnie bieliznę.
-Nieee – powiedział – Chyba należy mi się coś za ten numer z drzwiami, nie sądzisz, mała?
-Złaź ze mnie! Skąd wiesz, że nie zaraziłeś się jakimś świństwem od tej laski z imprezy?! O ile była tylko jedna! – krzyknęłam przerażona.
Zaśmiał się okropnie.
A może jednak był bardzo pijany. Tym bardziej się go bałam.
Zaczęłam płakać. Nie chciałam okazywać mu swoich słabości, ale w tym momencie nie potrafiłam inaczej. Płakałam jak małe dziecko, a łzy spływały po moich policzkach strumieniami.
Justin przyglądał mi się przez dłuższą chwilę.
-Przepraszam – powiedział wstając.
Nie było stać go na więcej, ale tyle mi wystarczyło. Podniosłam się szybko z podłogi i drżąc na całym ciele poszłam w miejsce możliwie najbardziej oddalonego od niego. Skuliłam się pod ścianą i nie przestawałam płakać.
Bieber usiadł w naszej mini kuchni. Oparł łokieć na stole i wsparł głowę na ręce.
-Alice, nie płacz już. Ja… przepraszam… naprawdę… - mówił cicho, a ja serio starałam się powstrzymać płacz, co wcale nie było takie łatwe.
Zrezygnowany Justin udał się do łazienki. Po parunastu minutach wyszedł z niej w bokserkach i przydużej bluzce, po czym położył się do łóżka.
W tym czasie ja również zdążyłam się pozbierać. Poszłam zmyć z siebie pozostałości makijażu oraz wziąć prysznic, usilnie wierząc w to, że dam radę spłukać z siebie ten okropny dzień i dotyk Justina.
Kiedy wyszłam z łazienki, Bieber nie spał, chociaż miałam wielką nadzieję, że będzie. Światła były pogaszone, ale ja i tak widziałam jak świdruje mnie spojrzeniem swoich brązowych oczu. Stałam tak przy wyjściu z łazienki i nie wiedziałam co robić. Jedyne czego byłam pewna, to tego, że nie położę się obok niego w łóżku.
Justin chyba zrozumiał, bo po kilku minutach westchnął i biorąc ze sobą jedną poduszkę udał się w stronę kanapy. Kiedy się mijaliśmy, musnął delikatnie moją dłoń. Byłam na siebie cholernie zła, że nadal czułam przyjemne mrowienie, przy najlżejszym dotyku z jego strony. Położyłam się do łóżka, ale i tak nie mogłam zasnąć, podejrzewałam, że podobnie jak i Justin. Co chwilę słyszałam jak przekręca się z boku na bok, na niewygodnej kanapie.
Miałam dużo czasu na myślenie...
Myślałam o mamie, która pewnie teraz leży w swoim idealnym pokoju, w wielkim, wygodnym, drogim łóżku, kupionym za moje pieniądze i jedyne jej myśli, które zahaczają o mnie to te pod tytułem: 'tylko, żeby nie wróciła z brzuchem' i 'z tego filmu, w którym gra Allie przyjdzie dużo kasy'. Myślałam o Justinie, o tym co się z nim stało, obawiałam się następnego dnia. Myślałam również o tym ile wypiłam... 4 drinki? Musiały nie być zbyt mocne, bo ani trochę nie czułam się pijana, może poza lekkimi zawrotami głowy jeszcze na imprezie. Zawsze miałam mocną głowę do alkoholu. Nie wiem czy to dobrze, bo podobnie było z lekami. Nic nie chciało na mnie działać.
Myślałam o tym ile on wypił. Sądzę, że nie były to jakieś niemożliwe ilości, ale dużo na pewno...
Mimowolnie zadrżałam i skuliłam się na łóżku. Marzyłam o tym, żeby dzisiejszy dzień był tylko okropnym koszmarem. Najgorszym jaki kiedykolwiek miałam. Chciałam, żeby Justin był idealnym chłopakiem, przy którym miałam pewność, że nikt mnie nie skrzywdzi. A już w szczególności nie on…
Po kilku godzinach męczarni, wreszcie udało mi się zasnąć.
Śnił mi się Justin. Przytulaliśmy się całowaliśmy, aż w pewnym momencie zaczął się przeistaczać. Rósł i przybierał kształty potwora. Uśmiechnął się kpiąco, a ja zaczęłam uciekać, ale on był szybszy. Rzucił się na mnie, a ja obudziłam się z krzykiem.
Ciężko oddychałam, a serce biło mi tak szybko, że bałam się, że wyrwie mi się z piersi.
Dopiero teraz zauważyłam, że przy łóżku kuca Justin, przyglądając mi się zaniepokojony.
-Już dobrze? – zapytał zaspanym głosem – To tylko sen – powiedział dotykając delikatnie mojej dłoni i gładząc ją kciukiem. Przez chwilę pozwoliłam na ten gest po czym przypomniałam sobie wszystko co działo się zanim zasnęłam i wyrywając mu się, schowałam rękę pod kołdrą.
Westchnął, podniósł się z miejsca i wrócił na kanapę.
Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 5:00.
Byłam pewna, że już nie zasnę.
-Alice? – usłyszałam głos Justina.
Nie odpowiedziałam, a on już więcej się nie odzywał.


___________________
Beznadzieja... Coś nie idzie mi pisanie ostatnio... ;/ Pisałam to ogólnie jak byłam chora, a więc wybaczcie... XD

piątek, 19 października 2012

Rozdział 10


   -Dobra. Koniec na dzisiaj! Spisaliście się świetnie! – krzyknął reżyser i wszyscy zaczęli się zbierać.
Justin jeszcze przed chwilą był obok mnie, ale teraz nie mogłam go nigdzie znaleźć.
Wszyscy się rozeszli, a go nadal nie było.
Zdenerwowałam się i poszłam w stronę hotelu, pewna, że już dawno tam jest, a ja niepotrzebnie stałam dodatkowe 15 minut w upale, który na szczęście stawał się już coraz mniejszy.
Kiedy byłam w połowie drogi, poczułam, że ktoś przytula mnie od tyłu.
Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć kto to.
-Gdzie byłeś? – spytałam chłodno.
-Reżyser miał do mnie jedną sprawę… Złościsz się?
-Nie. Tak. Oj, sama nie wiem, ale mogłeś mi powiedzieć. Nie czekałabym jak idiotka na ciebie przez dobre paręnaście minut zastanawiając się gdzie cię wcięło.
Justin nie odpowiedział tylko musnął moje usta i przyciągnął do siebie najbliżej jak się dało. Odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy.
-No nie złość się kochanie – powiedział z uroczym łobuzerskim uśmiechem i wpił się w moje usta
Odepchnęłam go po dłuższej chwili rozkoszowania się jego ustami. Ruszyłam do przodu, ale on prawie natychmiast mnie dogonił i zrównał swoje kroki z moimi. Złapał moją dłoń.
-Nareszcie robi się chłodniej – zauważył inteligentnie.
-Wow, nie zauważyłam – odpowiedziałam sarkastycznie.
-I będziesz teraz na mnie obrażona, że musiałaś na mnie chwilę czekać? – objął mnie w biodrach.
Odepchnęłam jego ręce, a on nic sobie z tego nie robiąc przytulił mnie do siebie i musnął moją szyję.
-Justin – syknęłam próbując się mu wyrwać.
Znowu mnie pocałował.
-Kochanie przepraszam, wybaczysz mi to, że musiałaś na mnie czekać? – zapytał z uśmiechem patrząc mi w oczy.
Westchnęłam, a on uśmiechnął się szerzej.
Znowu złapał delikatnie moją dłoń i poszliśmy dalej w stronę hotelu.
-Idziemy dziś na imprezę? – zapytał spoglądając na mnie pytająco.
-Gdzie?
-Tu niedaleko jest dobry lokal, a jutro dzień wolnego…
-Nie jestem przekonana…
-Bo? – zapytał.
-Dobra idźmy – powiedziała zrezygnowana, a Justin uśmiechnął się szeroko
-Będzie fajnie – obiecał muskając mój policzek.
Wzruszyłam ramionami.
Kiedy tylko dotarliśmy do hotelu, ja zaczęłam szykować się do imprezy, a Justin walnął się na kanapę i oglądał telewizję.
Zdecydowanie się co mam ubrać, oraz dobranie odpowiedniego makijażu, zawsze zajmowało mi o wiele za dużo czasu. Gdy wyszłam z łazienki, Bieber zmierzył mnie spojrzeniem od góry do dołu.
-Aż tyle na TO potrzebowałaś? – zapytał marszcząc brwi.
Poczułam się, jakbym dostała solidny cios w brzuch, a on nie poświęcając mi więcej uwagi, podniósł się z miejsca i udał się w stronę łazienki.
Miałam na sobie dość odważną czerwoną sukienkę i czarne szpilki. Włosy opadały mi swobodnie na ramiona, usta potraktowałam delikatnie błyszczykiem, a oczy czarnym tuszem.
Usiadłam na kanapie i przygryzłam wargę, żeby zdusić w sobie wszystkie nieprzyjemne emocje, które spowodowały we mnie słowa Justina.
Po pół godziny Bieber też był gotowy. Założył szare spodnie i czarną koszulę w kratę, do tego na kilometr można było wyczuć jego perfumy, które przyciągały do niego 99% populacji dziewczyn na świecie.
-Idziemy? – zapytał patrząc na mnie dziwnie.
Skinęłam głową i biorąc ze sobą torebkę wyszłam z apartamentu, Justin zaraz za mną.
Nie zamawialiśmy taksówki, ponieważ na miejsce mięliśmy naprawdę blisko. Przez całą drogę Jus się do mnie nie odezwał, ani nawet nie dotknął.
-Justin, co jest?? – zapytała zirytowana, przytrzymując go za ramię przed wejściem do budynku.
Odwrócił się do mnie, a ja nie potrafiłam niczego wyczytać z jego spojrzenia.
-A co ma być? – zapytał chłodno.
-No właśnie się ciebie pytam! – podniosłam głos.
Skrzywił się.
-Spokojnie, ok? – poprosił, uśmiechając się kpiąco – Zdenerwował mnie po prostu fakt, że założyłaś sukienkę, która nie zakrywa ci nawet połowy tyłka i każdy może zrobić tak – wsunął mi rękę pod spódniczkę, a ja pisnęłam i odepchnęłam go mocno. Zaśmiał się dziwnie. – Będę musiał cię pilnować – westchnął.
Zażenowana, zirytowana i zdziwiona poszłam za nim, kiedy wszedł do środka lokalu. Nie mięliśmy kłopotu z wejściem. Ochroniarz pilnujący drzwi wejściowych, od razu nas wpuścił, kiedy zobaczył Justina Biebera, we własnej osobie.
Kiedy tylko weszliśmy do środka, uderzyła mnie głośna muzyka, kolorowe światła, rozświetlające co chwilę ciemność i mnóstwo ludzi. Poczułam rękę Justina, która złapała  moją. Nie było w tym nic przyjemnego. Był to mocny, stanowczy uścisk, który miał zapewne służyć tylko temu, żeby mnie tu nie zgubił. Podeszliśmy do stołu, przy którym znajdowały się drinki. Justin od razu wziął jeden kieliszek dla siebie, a drugi podał mi. Nie poświęciłam mu spojrzenia. Kiedy zawartość drinków znikła, Jus, niczym szmacianą lalkę pociągnął mnie na parkiet.
Kiedy dalej nie patrzyłam mu w twarz, złapał za moją brodę i stanowczo uniósł ją do góry, zmuszając mnie do kontaktu wzrokowego.
Jego oczy były chłodne, a usta ułożone w dziwnym grymasie.
Nie podobał mi się taki ani trochę. Spróbowałam mu się wyrwać, ale mi nie pozwolił. Objął mnie w pasie, po czym zaczął poruszać nami w rytm muzyki. Kiedy poczułam jego ręce na swoich pośladkach, ani trochę mi się to nie spodobało, a on tylko uśmiechał się bezczelnie, a jego oczy mówiły wyzywająco ‘No i co teraz zrobisz?’.
Moje serce dziwnie przyśpieszyło. Bałam się go takiego. Silnego, o wiele większego ode mnie, nieprzewidywalnego. Czyżby ‘zaliczył mnie’ i przestał udawać idealnego chłopca? Przecież to nie był ten Justin! Nie rozumiałam jego zmiany zachowania, która nastąpiła dokładnie z godziny na godziny. Jak gdyby podczas mojego pobytu w łazience podmienili go kosmici.
Poczułam jego oddech na swojej szyi.
-Wiesz, że nie dam cię dotknąć nikomu innemu? – zapytał muskając moją szyję.
-Zdążyłam zauważyć – odpowiedziałam cierpko.
Uśmiechnął się do mnie zdawkowo i zostawił samą na parkiecie.
Zdezorientowana podeszłam do stolika i sięgnęłam po kolejnego drinka, szukając Justina wzrokiem wśród tłumu. Nie miałam z tym najmniejszego problemu. Znalazłabym go nawet po ciemku pośród miliona osób ubranych tak samo jak on. Kleił się do jakiejś tlenionej blondyny i sposób w jaki tańczyli, jak najbardziej mi się nie podobał.
-Hej, zatańczysz? – obok mnie pojawił się wysoki szatyn uśmiechając się uroczo i wyciągając dłoń w moim kierunku.
Odwzajemniłam uśmiech. Kiedy tylko złapałam dłoń chłopaka, poczułam, że ktoś z całej siły go ode mnie odpycha.
-Nie tym razem – Justin uśmiechnął się wrednie do kolesia i objął mnie zaborczym gestem.
Chłopak spojrzał na niego zażenowany i widocznie nie będąc w nastroju do wdawania się w bójki, odszedł w przeciwnym od nas kierunku.
-Co ty…?! – krzyknęłam zirytowana.
Bieber uśmiechnął się szeroko i muskając moje usta, wrócił do blondynki, której fakt, że przed chwilą całował się ze mną, najwyraźniej nie przeszkadzał.
Otworzyłam usta z totalnego zażenowania i zszokowania.
Sięgnęłam po kolejnego drinka, a Justin w tym momencie znalazł sobie kolejną partnerkę. Tym razem była nią wysoka brunetka z sylikonowym biustem. Skrzywiłam się. Miałam nadzieję, że jeśli one są w jego guście, to ja nie jestem.
-Ej, mała, co tak sama tu stoisz? Jestem Kev – podszedł do mnie kolejny chłopak. Miał niebieskie, hipnotyzujące spojrzenie i jasne włosy.
Spojrzałam w kierunku Jusa, a on posłał mi ostrzegawcze spojrzenie.
-Alice. Stoję tu sama, ponieważ mój chłopak – wskazałam w kierunku Biebera – mizia się z każdą sztuczną laską po kolei, a nikomu zainteresowanemu mną, nie pozwala podejść do mnie nawet na metr, a więc jeśli nie chcesz mieć z nim bliższej styczności, to radzę ci się oddalić – mówiłam zażenowana.
-Nawet na metr? Mam wrażenie, że stoję trochę bliżej – uśmiechnął się.
-Mówię serio – powiedziałam niemal błagalnie. Nienawidziłam oglądać bójek, a byłam przekonana o tym, że Justin przed niczym się dziś nie zawaha.
Chłopak spojrzał w kierunku, od którego ja nie odrywałam wzroku.
-Który? – spytał.
-Szare rurki z niskim stanem, biała bluzka i czarna koszula w kratę, tańczy z sylikonową brunetką.
Blondyn szukał przez dłuższą chwilę Justina w tłumie tańczących ludzi, a później spojrzał na mnie.
-Ej, co to za mina? – roześmiał się widząc mój wyraz twarzy.
-Won od niej – obok nas nagle  zjawił się Bieber.
-Bo co? – zapytał chłopak.
-Serio chcesz wiedzieć? – spytał Justin wyzywająco.
-Justin, proszę – jęknęłam.
-Zamknij się – syknął do mnie.
-Pozwolisz mu się tak traktować? – zapytał Kevin.
-Nie twoja, cholerna sprawa – Bieber popchnął go, na co drugi odpowiedział mu tym samym.
-Masz szczęście, że nie chcę wylecieć z tej imprezy, bo już dawno nie miałbyś zębów – powiedział blondyn – Mała, radzę ci jak najszybciej skończyć z tym chorym typem.
Zanim Justin zdążył zareagować chłopaka już nie było.
Bieber nie poświęcając mi więcej uwagi zniknął w tłumie z kolejną chętną. Kiedy zobaczyłam, że obejmując ją w pasie, po paru minutach, zmierza do pomieszczenia, które przed chwilą opuściła obściskująca się para zrobiło mi się słabo. Nie czekając ani chwili wypadłam z lokalu i jak najszybciej udałam się w kierunku hotelu. Usta zakrywałam dłonią, a oczami mrugałam jak najszybciej, byle tylko się nie rozpłakać. Wszystko we mnie krzyczało, a ja starałam się zachować z zewnątrz obojętność. Musiałam to zrobić, bo pozostawało przede mną zadanie odebrania klucza z recepcji, który zostawiliśmy tam przed wyjściem.
-Dobry wieczór – powiedziałam, starając się, żeby mój głos nie łamał się od powstrzymywanych łez – Pokój 78.
Kiedy recepcjonistka zobaczyła, że moja dolna warga drży od powstrzymywania płaczu, nic nie mówiąc podała mi klucz. Może mnie zapamiętała i nie potrzebowała dowodów, że ja to ja.
Pobiegłam do mojego i Justina pokoju, zamykając za sobą drzwi, rzuciłam się na łóżku. Przygryzałam swoją wargę jak najmocniej, aby powstrzymać łzy. Przestałam to robić dopiero gdy poczułam krew. Wtedy łzy zaczęły spływać z moich oczu. Skuliłam się na łóżku i zaczęłam wyzywać się od idiotek. Jak do cholery mogłam mu zaufać?!

____________
Tak się zastanawiam, czy jeszcze pamiętacie o tym opowiadaniu ? XD Nie dodawałam niczego 9 miesięcy O.o Ale myślę, że chętnie to nadrobię, jeśli będziecie nadal to opowiadanie czytać.. ;)