wtorek, 23 sierpnia 2011

Rozdział 4

Do późnej godziny leżeliśmy z Justinem wtuleni w siebie, na kanapie, przed telewizorem, przy zgaszonym świetle. Chociaż nie chciałam się zbytnio do tego przyznawać… kochałam jego bliskość.
-No, czyli trochę czasu spędzimy razem na planie – odezwał się Bieber muskając moje usta.
-A, kto powiedział, że nie rzucam tej roli? – uśmiechnęłam się do niego słodko.
-Ej, Al… Czemu? Byłoby…
-Dobra, dobra. Nie rzucę. Spokojne. Tak chciałam cię podenerwować – mrugnęłam do niego, a on położył się na mnie i musnął moją szyję, a później dekolt.
-Juuustin – powiedziałam.
-Co? – pocałował mnie w usta i mocno przytulił.

 -Wszyscy na miejsca! Alice, co tak dugo?! Wszyscy czekają! – poganiał mnie reżyser na planie ‘Just Breath’ – Akcja! – wrzasnął.
Tak zaczynał się pierwszy dzień na planie. Wszyscy byli już ucharakteryzowani i mogliśmy zaczynać zdjęcia.
-Hej, mała – usłyszałam (a raczej nie ja, tylko Jasmine), głos swojego chłopaka (Justina-Chrisa).
Podszedł do mnie i czule pocałował mnie w usta.
-Hej – Jasmine posłała mu zakochany uśmiech, a on zmierzwił jej włosy i przytulił do siebie.
-Nie rób tak! – odepchnęła go rozbawiona dziewczyna, a on na nowo ją przyciągnął i skradł kolejny pocałunek.
-Cięcie!! Było zarąbiście – wyszczerzył się reżyser – Jeśli chodzi o waszą dwójkę… Pierwszy raz od nie wiem, kiedy, nie mam ŻADNYCH zastrzeżeń! Przechodzimy do kolejnej sceny!
Uśmiechnęliśmy się z Bieberem do siebie. Justin podszedł do mnie i musnął moje usta.
-Nie mamy czasu! – wrzasnął na nas ktoś z boku.
JB nie przestawał mnie całować.
-Alice!! Natychmiast chodź, bo nerwicy dostanę!!! Scena z tobą! Czy ty zawsze musisz się spóźniać?! – usłyszałam krzyk reżysera.
Odepchnęłam od siebie zła Justina i nie patrząc na niego zaczęłam nagrywać kolejną scenę.
Poszło dobrze i przeszliśmy do sceny, w której byliśmy z Justinem w łóżku. Żaden tam sex. Zwykłe, filmowe, półnagie, udawane ‘obmacywanki’.
Zaczęliśmy kręcić i w pewnym momencie poczułam rękę Biebera w swoich majtkach.
-Cięcie! – wrzasnęłam i wyskoczyłam, jak oparzona z łóżka.
-Co ci jest? – spytał Justin.
-Ku**a, ręce przy sobie – syknęłam.
-Alice. Nie rób problemów – fuknął reżyser – Jesteście w końcu parą.
-Ale…
-Żadnego, ale! Wracaj tam!
Weszłam powrotem do łóżka z naburmuszoną miną.
-Ale tym razem tylko udawaj. Spróbuj posunąć się dalej, to pożałujesz – powiedziałam ostro do niego, przytulając go i udając przed wszystkimi, że się z nim godzę.
-O, co ci chodzi, Aly? Co…
-Akcja! – wrzasnął reżyser.
Zaczęliśmy znowu. Tym razem Bieber nie sprawiał problemów.
-Cięcie! Justin. Świetnie. Alice. Wyglądasz jakbyś została do tego zmuszona. Jesteś dobrą aktorką, czy nie?! Powtarzamy scenę!
Byłam wściekła na Biebera.
-Idiota – syknęłam cicho do niego.
Uśmiechnął się uroczo.
-Akcja!!
Udało nam się. Reżyser był zadowolony, ale oczywiście i tak musiał się mnie o coś czepić.
Kiedy przyszło do kręcenia kolejnej sceny okazało się, że nigdzie nie ma mojej bluzki.
Szukałam jej wszędzie. Znowu byłam spóźniona.
-Justin, wiesz gdzie… - zobaczyłam, że Bieber ma w rękach moją bluzkę.
-Dopiero teraz zauważyłaś, że ją mam? – spytał z ironicznym uśmieszkiem.
Wyrwałam mu bluzkę.
-Dzięki – powiedziałam z sarkazmem – Przez ciebie znowu się spóźnię! Bardzo dobrze idzie ci rujnowanie mojej kariery, której nawet jeszcze dobrze nie rozpoczęłam.
Miałam łzy w oczach. Ogarnęła mnie straszna bezsilność. Może to przez to, że właśnie zorientowałam się, że nie mam nikogo, kto by mnie wspierał, pomagał…
Justin spróbował mnie przytulić, ale odepchnęłam go mocno i poleciałam kręcić kolejną scenę.
Reżyser zaczął się na mnie drzeć, że jeśli jeszcze raz sprawię problemy to wylatuję. Że są miliony dziewczyn, dużo lepszych ode mnie, ubiegających się o tę rolę.
Naprawdę mało brakowało, żebym wybuchłam płaczem.
Obiecałam, że się poprawię.
Przeszliśmy do kolejnej sceny ze mną.
Nie mogłam się na niczym skupić, nie ważne jak bardzo się starałam. Zaufałam Justinowi, tak jak prosił, a on zaczął robić wszystko, żebym podpadła.
-Cięcie!! Alice. Chodź do mnie – powiedział reżyser.
Podeszłam niepewnie.
-Wracaj do domu, dziecko. Dzisiaj nakręcimy resztę scen bez ciebie. Jeśli jutro nie będzie szło ci lepiej to wylatujesz. Nie mam do ciebie cierpliwości.
Z moich oczu same popłynęły łzy. Złapałam swoją torbę i wybiegłam na dwór.
Justin wybiegł za mną.
-Mała! – zawołał, złapał mnie i przytulił.
Odepchnęłam go najmocniej jak potrafiłam.
-Czego ode mnie chcesz?! – wrzasnęłam – Spadaj z mojego życia!! Udało ci się! Wszyscy sądzą, że jestem beznadziejna!!
-Al… O co ci chodzi? Co ja zrobiłem??
-Wszystko!!! Ja się nie nadaję na tę całą sławę… Totalnie się nie nadaję… To mnie przerasta… - mówiłam łamiącym się głosem.
Spróbował mnie pocałować, ale nie pozwoliłam mu na to.
-Idź grać Panie Wielki. Wszyscy cię kochają – powiedziałam sarkastycznie i poszłam w stronę ulicy, żeby złapać jakąś taksówkę.
Nie zamierzałam jeszcze wracać do domu. Nie, żeby mama wiedziała, że prawie straciłam rolę. Co to, to nie.
Taksówkarzowi kazałam się wysadzić w parku.
Zarzuciłam kaptur na głowę i poszłam w stronę najbliższej ławki.
Zaczęłam się zastanawiać, czy, aby przypadkiem nie przechodzę załamania nerwowego… Dużo myślałam. O wszystkim. Po dwóch godzinach rozmyślań doszłam do wniosku, że nie dam się zniszczyć. Będę udawała, że wszystko jest dobrze. Będę tłumiła w sobie wszystkie emocja tak, jak to umiejętnie robiłam, zanim zostałam sławna. Przecież jestem dobrą aktorką…
Miałam wrażenie, że cały świat jest przeciwko mnie… Że nikt mnie nie kocha, nie rozumie, wszyscy próbują poniżyć.
Z sarkastycznym uśmiechem doszłam do wniosku, że to na pewno jest załamanie nerwowe albo depresja…
Wzięłam głęboki oddech.
Ułożyłam sobie plan, jak dalej, żyć, żeby przeżyć:
  1. Podchodzić do wszystkiego optymistycznie.
  2. Uśmiechać się!
To chyba tyle… Musiałam się do tego zacząć stosować, bo wykończę się psychicznie.



____________________________________
Co o tym myślicie?? Ja, osobiście nie lubię tego bloga i nie podoba mi się jak go poprowadziłam... Ale sami osądźcie... 

czwartek, 11 sierpnia 2011

Rozdział 3


-Ku**a, że co?! – krzyknęłam oburzona.
-Alice! Jak ty się wyrażasz?! – wrzasnęła do mnie mama z drugiego pokoju.
Zignorowałam ją.
Oglądałam właśnie, w Internecie, dzisiejszy wywiad z Justinem, na żywo.
Tak nawiasem mówiąc nasze spotkanie miało się odbyć za 2 dni. Muszę coś wykombinować, żeby do niego nie doszło…
A więc. Najukochańsiejszy na świecie Bieber, idol milionów nastolatek powiedział (usiądźcie), cytuję: … Albo nie. Napiszę część wywiadu.
‘-Justin, czy mogę zapytać cię o twoją dziewczynę?
-Umm… Wal.
-Ile Alice ma lat?
-A nie wiesz?
-Nie…
Bieber, zmieszanie na twarzy.
-Szesnaście – palnął.’
Punkt dla niego.
‘-Ale jesteście rocznikowo w tym samym wieku, czy Alice jest młodsza?
-Jest młodsza, ale z tego rocznika, co ja.’
Dobrze ‘szczelał’.
‘-Justin, czy robiłeś TO kiedyś z Alice?’
Bieberowi oczy wyszły z orbit i zaśmiał się sztucznie, po chwili.
‘Umm… Takie pytania powinny być cenzurowane – stwierdził Justin
-Tak, czy nie?
-A to pana interes?
-No dobrze…  Kochasz Alice?’
Bieber chwilę nad tym myślał. Obstawiam, że zastanawiał się o jakie ‘kochanie’ gościowi chodzi. ;/
‘Kocham ją. Czasem się kłócimy i wgl… Bywa dziecinna, ale… Kocham. Bardzo kocham.’
I to właśnie mnie rozwścieczyło.
Ugh.
Palant.
Tak szczerze to kłamanie dobrze mu szło… Ten wyćwiczony uśmieszek…
‘-Zadzwonisz może do swojej ukochanej? Chętnie ją usłyszymy.’
Justin spojrzał na niego dziwnie i wykręcił mój numer.
Nie wiem, czy to tylko ja miałam takie wrażenie, ale prezenter, jakby nie wierzył w nasz związek… Ups.
Usłyszałam dźwięk komórki i z cwanym uśmiechem gapiłam się na wyświetlacz. Nie. Nie odbiorę.
Justin z nadzieją, czekał.
Kiedy próbował dzwonić do mnie czwarty raz, prezenter powiedział mu, żeby sobie odpuścił.
‘-Alice jest na basenie – wyjaśnił z uśmiechem – Myślałem, że już może wróciła, ale jednak nie.’
Taa… Jaaaaasne.
Wyłączyłam wywiad, bo mnie nudził. Nie wiem, po co wgl go włączyłam… Aha, tak. Wiem. W celu dowiedzenia się czegoś, ciekawego o mnie, czego jeszcze nie wiedziałam.
Cel osiągnięty.
Byłam wściekła na Biebera, ale też było mi mega smutno. Mój idol, odkąd pamiętam (przez większość czasu ukrywany) powiedział, że chciał się tylko mną zabawić.
Cholerna łza spłynęła mi po policzku.
Życie w świecie gwiazd, na razie nauczyło mnie tylko jednego: Nikomu nie ufaj.
Z resztą… O tym niestety przekonałam się na własnej skórze jeszcze wcześniej…
Kolejna łza.
Otarłam ją szybkim ruchem i wyszłam z pokoju (gościnnego, bo ta mała jędza nie oddała mi mojego i za nic tego nie zrobi. Ugh. Chętnie bym ją zamordowała, ale przecież to jest tylko ‘słodkie, małe dziecko’. Taa. Samo zuooo)
Wtargnęłam do MOJEGO pokoju, bo chciałam wziąć swojego iPoda.
Na pierwszy rzut oka pomyślałam, że nikogo nie ma.
Znalazłam odtwarzacz i… Usłyszałam cichy płacz, dobiegający z łazienki (Tak. Miałam łazienkę w pokoju)
Niepewnie do niej zajrzałam.
Zobaczyłam sześciolatkę, skuloną w koncie i trzęsącą się od płaczu.
-Mała… - zrobiło mi się jej żal.
Spojrzała na mnie.
-Wynoś się stąd, idiotko! – wrzasnęła.
-Sorry, gówniaro, ale to mój pokój.
-Kelly!!! Alice nazwała mnie gówniarą i uderzyła mnie! – wrzasnęło dziecko.
Denerwowało mnie to, że mówi do mojej mamy po imieniu.
-Ty kłamliwa smarkulo… - wysyczałam.
Rodzicielka wpadła do pokoju i spoliczkowała mnie.
Nie. Do tego nie byłam przygotowana.
-Dziwka – syknęłam i dostałam kolejny policzek – Obie jesteście dziwkami – powiedziałam tłumiąc szloch – Nikt mnie nie rozumie! Wszyscy mnie okłamują!! Taa. Jest, po co żyć! – wrzasnęłam matce w twarz i pobiegłam do swojego pokoju, zamykając się w nim.
Słyszałam, jak mam pociesza ‘biedne, pokrzywdzone dziecko’ i mówi, jaka to ja jestem niedobra.
Nie chciałam płakać. Nie chciałam okazywać słabości, ale to było silniejsze ode mnie.
Pomyślałam, że gdybym wyskoczyła przez okno to nikogo by to nie ruszyło… Byłam tylko przedmiotem, którym wszyscy się posługiwali…
Ale nie zamierzałam kończyć swojego życia. Zamierzałam zrobić na przekór wszystkim i żyć. Chciałam to zrobić dla taty…
Matka leciała tylko na moją kasę. Mogła się chwalić, że ma sławną córcię. Ajć.
Odezwał się ponownie mój telefon.
Justin…
-Cześć kochanie. Właśnie wróciłam z basenu – powiedziałam łamiącym się głosem, chociaż próbowałam mówić wesoło.
-Mała… Znowu płaczesz?
-Tak. Jeszcze nie wypłakałam tego: ‘chciałem się tylko tobą zabawić’.
Westchnął.
-I ty w to uwierzyłaś? Byłem wściekły, Alice i…
-Oj, zamknij się. Po prostu mam dość. Nie wiem, w co wierzyć, w co nie… Jakby nikt nie mógł mówić czasem prawdy – mówiłam przez łzy.
-Masz depresję.
-Nie mam depresji! Odwal się ode mnie! Po co dzwonisz?! Żeby się ze mnie pośmiać?!
-Czy ja się śmieję? Brałaś coś?
-Justin, co ci odbija?
-Co MI odbija??
-Pa – rozłączyłam się.
Byłam żałosna…

-Alice. Zejdź na kolację – mama zapukała do drzwi pokoju, w którym siedziałam już drugi dzień – Od wczoraj nic nie jadłaś.
-I dobrze. Jeszcze zakaże wam powietrze, jeśli wyjdę do kuchni, kupionej za MOJE PIENIĄDZE.
-Alice. Natychmiast schodź na dół!
-Bo, co?
-Nie mam już do ciebie siły, dziecko. Jutro, o 20:00 masz randkę z Bieberem. Zostajesz u niego na noc. A i… No dobrze. O tym później ci powiem…
-Chyba śnisz! Nie idę do żadnego Biebera!
-Idziesz.
Mama odeszła od drzwi.
Okay. Pójdę. Nie sprawię mu tej satysfakcji, pokazując, że załamałam się psychicznie.

Biebs podjechał pod mój dom punktualnie.
Na ‘randkę’ ubrałam fioletową sukienkę, w której moim, skromnym zdaniem wyglądałam naprawdę fajnie.
Justin przywitał mnie uśmiechem i zajrzeniem w mój dekolt, a ja udając, że tego nie zauważyłam, też się do niego sztucznie uśmiechnęłam.
Pojechaliśmy do najlepszej restauracji w okolicy.
Usiedliśmy przy stoliku.
Wszędzie, na zewnątrz było mnóstwo paparazzi.
Na szczęście widzieli tylko nasze, roześmiane twarze, a nie słyszeli, o czym rozmawiamy.
-Pięknie wyglądasz – powiedział Justin, kiedy już złożyliśmy zamówienia i czekaliśmy na jedzenie.
Uśmiechnęłam się promiennie.
-A ty nie – musnęłam jego policzek.
Uniósł ironicznie brwi, ale po chwili znowu się uśmiechnął.
Przytulił mnie i szepnął na ucho.
-A, tak pogrywasz…
Uśmiechnęłam się znowu do niego.
-Dostałaś rolę w ‘Just breath’, mała?
-Tak. Zaproponowali mi ją i zgodziłam się.
-Rolę Jasmine?
-Taa… Główną. A co?
-Bo ja gram jej chłopaka.
Poczułam jakby ktoś uderzył mnie w brzuch.
-Że co?!
-Uśmiechaj się – szepnął i pocałował mnie w usta – Nie cieszysz się?
-Nie. Nie gram w tym filmie, w taki razie.
-Ale zdjęcia zaczynają się jutro. Nie możesz tak po prostu zrezygnować.
-Założysz się? – spytałam z błyskiem w oku.
-Śpisz dziś u mnie, a więc nie podskakuj – puścił do mnie oko.
-Śpię, jeśli chcę, baby – też puściłam mu oko, a on (chyba) szczerze się zaśmiał.
-Lubię cię, Al. Naprawdę. Czemu mi nie wierzysz? Wtedy… Poniosły mnie emocje… Chciałem, żebyś cierpiała. To nie tak, że…
-Justin. Głowa mnie aż od tego boli. Nie wiem, w co, komu mam wierzyć. Jestem nowa w tym ‘świecie kłamstwa’, zwanym mylnie ‘światem sław’.
Justin pogładził mnie czule po policzku.
W jego oczach perfidnie było widać troskę…
-Aly… - szczerze? Jak on mnie tak nazywał… nie przeszkadzało mi to – Jej… Jest w tobie coś takiego, że… Mam potrzebę się tobą zaopiekować… Naprawdę chciałbym z tobą być.
-To życzę powodzenia w zdobywaniu mnie – pokazałam mu język – Nie wierzę ci i tak do końca.
Roześmiałam się sztucznie, żeby świat nie bardzo domyślił się, o czym rozmawiamy.
Westchnął.
-Szkoda, że musimy to udawać, bo bardzo chętnie, najzwyczajniej bym się o ciebie postarał…
Wywróciłam oczami i zaraz ‘czule’ się uśmiechnęłam.
-Ach ty – zachichotałam.
Uśmiechnął się lekko zażenowany.
Justin

-Co? Nie podoba ci się moje stwarzanie pozorów, że fajnie się nam gada?? – wygięła usta w grymasie, który sprawiał, że miałam ochotę się w nie wpić.
-Nie za dobrze się bawisz? – zaśmiałem się, maskując pożądanie, które powoli zaczęło pojawiać się w moich oczach.
Co mi do cholery jest??? Dlaczego muszę zawsze zakochiwać się w laskach z udawanych związków, które mają mnie gdzieś? Tak. To jest właśnie moje życie.

Alice

Zdawało mi się, że przez ułamek sekundy zobaczyłam błysk pożądania w oczach Biebsa.
Kiedy obok niego przebywałam non stop czułam motylki w brzuchu, co doprowadzało mnie do szału.
-Czemu nie chcesz ze mną spróbować? Tak naprawdę – spytał.
Wzruszyłam ramionami.
-Chcę, ale nie lubię być tylko zabawką.
-Nie byłabyś zabawką. Nie bawię się dziewczynami. Mam swój honor.
-Skoro tak twierdzisz… - uśmiechnęłam się słodko i spojrzałam w stronę paparazzi stojących za oknem – Zrozum mnie… Po prostu z każdej strony otacza mnie mega dopracowane kłamstwo i nie wiem jak sobie z tym radzić…
-Zacznijmy od tego, że mi zaufasz. Zaufaj mi. Proszę.
-Oj tam, oj tam – pokazałam mu język – Gdzie to nasze jedzenie? – zdenerwowałam się i jednocześnie, celowo zmieniłam temat.
-Chodź. Spadamy stąd. I tak nie jestem głodny – złapał mnie za rękę.
-A może ja jestem?
Zaśmiał się.
-Zamówiłaś sok, królewno.
Też się zaśmiałam i wyszliśmy z restauracji, przy towarzyszącym nam wrzasku fanów i paparazzi.
Jakoś doszliśmy do samochodu.
-Mojej mamy nie ma i będziemy sami – uśmiechnął się Justin.
-Że, co, proszę?! W taki razie chcę do MOJEGO domu.

Justin

Znowu zrobiła ten grymas, który nie wiedzieć, czemu doprowadzał mnie do obłędu.
-Nie rób tak – poprosiłem.
-Jak? – znowu to zrobiła, na przekór mi – Tak? – znowu.
Podjechaliśmy pod dom, a ja zaparkowałem samochód i zrobiłem to, o czym marzyłem od początku naszego spotkania. Wpiłem się w jej, piękne usta.
Nie odepchnęła mnie tylko odwzajemniła pocałunek, co mnie bardzo usatysfakcjonowało.
Wziąłem ją za rękę i weszliśmy do hotelu, w którym chwilowo mieszkałem.
Poszliśmy na samą górę, do mojego apartamentu.
-Fajnie tu masz – uśmiechnęła się Alice.
-No, ujdzie – odpowiedziałem.
Przytuliłem ją do siebie.
-Zaufaj mi – szepnąłem.
-Zaufaj mi – przedrzeźniła mnie – Nie wiem, jak tobie, ale mi to brzmi jak z jakiegoś horroru – uniosła brwi.
Wybuchnąłem śmiechem.
-Czemu?
Nie odpowiedziała tylko stała tak seksowna, uśmiechnięta i lustrowała mnie swoimi nieziemsko niebieskimi oczami.

Alice

Chyba zaczynałam naprawdę lubić Biebera… No dobra. Może nie ‘zaczynałam’, tylko zaczynałam się do tego przed sobą przyznawać… Wszystkie, moje, racjonalnie myślące części mózgu się nagle wyłączyły.
Justin z niemałym pożądaniem w oczach, przyciągnął mnie do siebie i patrzył głęboko w oczy, tym swoim hipnotyzującym spojrzeniem…
Zaczął mnie namiętnie całować, a ja odwzajemniałam pocałunki.
Coraz bardziej przesuwaliśmy się w stronę sypialni.
Kiedy wylądowałam na łóżku, trochę się ocknęłam.
Bieber zaczął całować moją szyję i powoli rozpinać moją sukienkę.
-A twoja mama? Zaufała nam? – zdziwiłam się.
-Przecież się nie lubimy, Al. Ona tak myśli.
Dalej się do mnie dobierał.
-Justin, stop – powiedziałam najbardziej stanowczym głosem, na jaki było mnie stać.
Przestał i spojrzał na mnie.
-Czemu? – zamruczał i skradł mi soczystego buziaka.
-Justin. Znamy się trzy dni i przez większość czasu się kłócimy. To stanowczo za szybko.
-Ale jak cię kocham to poco czekać? Robiłaś to już kiedyś?
-Tak.
-To, w czym problem??
-W tym, że… Justin… - zaczął zsuwać moje obsunięte ramiączko od sukienki, coraz niżej – Bo, ja zrobiłam to z chłopakiem, który mnie wykorzystał! – powiedziałam na jednym tchu – Zrobił TO ze mną i zostawił… A ja mu UFAŁAM… - w moich oczach mimowolnie pojawiły się łzy.
Bieber przestał to, co zamierzał i przytulił mnie mocno.
-Dupek, palant, ciota, debil, idiota… - zaczął mamrotać pod nosem wszystkie obraźliwe zwroty, które ślina na język mu przyniosła.
Nie powstrzymałam śmiechu.
-Jesteś kochany – musnęłam jego policzek.
-Nie żartuj. Idiota ze mnie. Zachowałem się wobec ciebie okropnie, jak, wtedy tak na ciebie nawrzeszczałem…
-Nie zaprzeczam – pokazałam mu język – Ja też nie zachowywałam się najlepiej, ale po prostu jestem skołowana tym wszystkim i…
Zamknął mi usta pocałunkiem.

_____________________________________
No to na tyle, w tym rozdziale... ;) Nie podoba mi się jak poprowadziłam tego bloga no, ale już trudno... Jakieś sugestie może macie ? xd Zachęcam do komentowania ;)

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Rozdział 2

-Zrywam z tobą! – wrzasnął za mną Justin.
Odwróciłam się na niego zszokowana.
-Ty zrywasz ze mną?! To ja zrywam z tobą!! – wydarłam się i wybuchnęłam śmiechem.
Uśmiechnął się do mnie.
-No chodź. Sorry, że cię wyprosiłem. Naprawdę chcę, żebyś pojechała. Ale uwaga. Więcej prosić nie będę.
Niepewnie wróciłam do samochodu.
Ruszyliśmy.
-Czyli nie mam mówić do ciebie Aly, tak?
-Dokładnie.
-A jak mogę mówić?
-Alice?
-A inaczej?
-Nie podoba ci się moje imię, Jusy?
-Okay. Będę mówił Alice.
Zaśmiałam się.
-Mała… To, co było wcześniej… Wrócimy do siebie?
Znowu wybuchłam śmiechem.
-No nie wiem… Tyle się od tego czasu wydarzyło…
Bieber też nie powstrzymał śmiechu.
-Ale proszę. Błagam cię, Alice. Wróć do mnie. Poprawię się.
Westchnęłam teatralnie.
-No dobrze… Ale na razie na próbę… Zobaczymy co z tego będzie…
-Cwaniara z ciebie – zaśmiał się Justin, schodząc na normalny ton.
-A to źle?
-To zależy… A o której masz wrócić do domu?
-To zależy od tego, o której mam wrócić do domu??
-Nie! – uśmiechnął się rozbawiony – To była taka, celowa zmiana tematu.
-A H A. Mogę, o której chcę. Mama wyjechała.
-O – Jus powiedział tylko tyle i spojrzał na mnie jakoś dziwnie.
-Żadne ‘o’, Justin.
Roześmiał się.
-Okay, okay.
Nagle mój telefon zaczął dzwonić.
Mama.
-Co? – odebrałam ‘entuzjastycznie’.
-‘CO’? A trochę szacunku dla matki??
-Tak słucham?
-Gdzie jesteś, Al?
-Yyy… Z Justinem…
-Gdzie?
-Umm… Odwozi mnie do domu…
Bieber spojrzał na mnie zdziwiony i zawrócił samochód.
Podziękowałam mu skinieniem głowy.
-A, co z nim robiłaś??
-Mamo. To mój chłopak. Chyba mogę z nim przebywać.
-Jeszcze kilka godzin temu mówiłaś coś innego…
-Uznajmy, że pogodziłam się z tym, co ma być… A ty gdzie jesteś?
-W domu. Wzięłam twoją kuzynkę do nas.
-Że co?!
-Kotku. Nie denerwuj się. Porozmawiamy w domu.
-Pa – rzuciłam sucho i zakończyłam rozmowę.
-Co jest? – spytał zdezorientowany Jus – Mama wróciła?
-Taaa…
Skrzywił się.
-To w sumie nawet lepiej, że nie dojechaliśmy na miejsce – uśmiechnął się niepewnie – Pewnie miałabyś niezłe kłopoty…
-A, tam. Zwaliłabym na ciebie – pokazałam mu język, a on spojrzał na mnie ‘obrażony’.
Podjechał pod mój dom.
-Dzięki za podwiezienie. To była udana impreza – zaśmiałam się i musnęłam jego policzek, a on złapał moją głowę i skradł mi długi pocałunek.
Oderwałam się od niego i wywróciłam teatralnie oczami.
-No, co? – spytał niewinnie, a ja olewając go, poszłam w stronę domu.
-Pa, kochanie! – zawołał za mną.
Nie odwróciłam się już na niego, tylko weszłam do domu.
Przywitała mnie mama, stojąca przy drzwiach.
Posłałam jej zdziwione spojrzenie i poszłam w stronę swojego pokoju, nawet się z nią nie witając.
-Alice! Chodź tu. Chcę porozmawiać – odwróciłam się, trzymając rękę na klamce.
-Okay – westchnęłam i usiadłam na kanapie, w salonie, wpatrując się w nią.
-A, więc zacznijmy od mniej istotnej rzeczy… Twoja kuzynka zasnęła w twoim pokoju…
-Z, jakiej racji ta mała jędza ma czelność…
-Ciszej – przerwałam mi mama – powiedziała, że twoje łóżko jest najwygodniejsze. Kochanie… jej rodzice mięli wypadek.
-Ugh.
Moja, ‘słodka, mała, kuzyneczka’, to w rzeczywistości sześć lat, wcielonego zła. NIENAWIDZIŁAM jej.
-A druga sprawa… Ekhm… - mama, jakby nie wiedziała, od czego zacząć – Kotku… Wiesz, czym jest seks, prawda?
Wybuchłam śmiechem.
-Mamo… Idę – zażenowana wstałam z kanapy.
Rodzicielka przytrzymała mnie za rękę.
-Mamo! Mam prawie siedemnaście lat! Trochę późno się za to bierzesz.
-Ale jesteś teraz z Justinem, a to poważny chłopak i może…
-Poważny? – znowu parsknęłam śmiechem.
-Tak. Justin jest bardzo dojrzały.
Kolejny wybuch śmiechu.
-Alice! Siadaj z powrotem i się uspokój!
-Ok, ok – niechętnie zrobiłam, co kazała – A więc słucham – wpatrywałam się w nią z lekko bezczelnym uśmiechem.
Speszyła się jakby, trochę.
-Umm… Przypadkiem widziałam jak się całowaliście i…
Nie powstrzymałam jęku.
-Żeby nie było. On mnie pocałował. Nie całuję chłopaków, których znam niecały dzień.
-Dobrze, Al… Ymm…
-Mamo, ale ja wszystko wiem i wiem, do czego zmierzasz. Naprawdę. O nic się nie martw. Po pierwsze: NAPRAWDĘ, uwierz mi, że nie zamierzam wskakiwać Justinowi do łóżka. Nawet nie jestem do końca przekonana, czy go lubię, a po drugie: wiem wszystko o zabezpieczeniach i.t.d…
Mama ciężko westchnęła.
-No dobrze… A jesteś dziewicą, Alice? – spojrzała mi głęboko w oczy, a ja spuściłam wzrok.
Przygryzłam nerwowo wargę.
-Moje dziewictwo, to moja sprawa…
Rodzicielka spojrzała na mnie… Naprawdę nie mam pojęcia jak.
-Alice… Z kim?
-To moja, cholerna sprawa!! – wrzasnęłam i pobiegłam na górę.
Zamknęłam się w łazience i nie zamierzałam z niej wychodzić dopóki mama nie pójdzie spać.
Nie. Nie byłam dziewicą, ale to była też totalnie moja sprawa.
Zanim stałam się sławna, matka, naprawdę nie interesowała się moim życiem. Totalnie.
Przez jakiś czas mnie to bolało, ale z czasem po prostu zdążyłam do tego przywyknąć… Nie miałam ojca. Zginął, kiedy miałam trzy lata.
Oparłam się o ścianę i zaczęłam się po niej zsuwać coraz niżej, a z moich oczu zaczęły płynąć łzy.
Ojciec… Nie pamiętałam go za dobrze… Miałam tylko przebłyski… Tak chciałam pamiętać...
Matka niepotrzebnie ruszyła dziś temat seksu… Nie potrafiłam odegnać od siebie wspomnień… Wzdrygnęłam się.
Nie. To nie było tak, że ktoś mnie zgwałcił… Poddałam się dobrowolnie… Nie! Stop.
Po moim policzku spłynęła kolejna łza.
Nie chciałam o tym dłużej myśleć. To za bardzo bolało.
Zaczął dzwonić mój telefon.
Justin.
-Halo? – odebrałam, pociągając nosem.
-Ej, co jest?
Myślałam, że dam radę rozmawiać, ale wybuchłam szlochem do słuchawki.
-Zaraz u ciebie będę.
-Justin… Nie – wyjąkałam, ale on już się rozłączył.
Cholera. Nie chciałam, żeby przyjeżdżał. A może chciałam… Sama nie wiedziałam, ale to wszystko, stanowczo za szybko się działo pomiędzy nami… Wyglądało na to, że pan Bieber wziął na poważnie udawanie naszego związku.
Po jakichś dziesięciu minutach rozległ się dzwonek do drzwi.
-Tak? – usłyszałam głos mojej mamy.
Wszystko słyszałam, bo nasz dom był strasznie akustyczny, co zawsze doprowadzało mnie do szału, bo jak z kimś rozmawiał o czymś ważnym, to tylko szeptem.
-Jest Alice?
-Tak… Na górze…
Usłyszałam kroki Biebera.
-Al?
-Jestem w łazience – powiedziałam.
Stanął przy drzwiach.
-Wpuścisz mnie?
Z westchnięciem otworzyłam drzwi.
Kiedy Jus zobaczył moją zapłakaną twarz, przytulił mnie mocno, do siebie.
Poczułam się tak bezpiecznie…
Gładził delikatnie moje plecy.
-Co jest, mała? – szepnął.
-Nic, Justin. Życie – powiedziałam cicho.
Spojrzał mi w oczy.
-Pójdziemy do twojego pokoju, a ty wszystko mi opowiesz…
Uśmiechnęłam się ironicznie.
-Nie za dobrze ci w roli mojego chłopaka?
-Nie – musnął moje usta, a ja poczułam motylki w brzuchu, co bardzo mnie wkurzyło.
Nie chciałam dać się uwieść Bieberowi…
-Taa… Tylko, że jest mały problem… Myślisz, że jakbym miała pokój to bym siedziała w łazience?? Mała jędza zajęła mi pokój.
-Kto?
-A nie usłyszałeś?
-To gdzie idziemy?
-Ty – do domu.
Jego wzrok, w którym zawsze można było dostrzec tajemnicze ogniki zmienił się momentalnie.
-Okay. Spadam. Nie wiem, co tu wgl robię – widać było, że stracił już całą siłę, żeby mnie uwodzić. Po prostu, najzwyczajniej się poddał.
-Odprowadzić cię do drzwi? – spytałam bez wyrazu.
Kurde. Przykro zrobiło mi się z jego powodu… Wyglądał tak smutno… Te jego oczy…
Uniósł ironicznie brwi.
-Myślisz, że nie trafię? Lepiej się połóż i wypłacz. Możesz dołożyć jeszcze do tego całego, twojego smutku łzy związane ze mną. Tak. Dobrze mnie wyczułaś. Mam cię gdzieś. Naprawdę tylko udaję. Chciałem się tylko tobą zabawić. Zadowolona? – uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy – Jesteś inteligentniejsza niż mi się wydawało… Albo może nie… Ja jestem marnym aktorem.
Poszedł do drzwi, a ja stałam chwilę, dosłownie nie mogąc oddychać. Nie wiedziałam, co się ze mną działo, ale po chwili z moich ust dobył się jęk. Upadłam na kolana i zaczęłam głośno szlochać.
To było podłe. Chyba najpodlejsze, co mnie spotkało.
Skuliłam się na ziemi.
Przez cały czas się oszukiwałam. Przez cały. Zawsze go lubiłam (kochałam?), nigdy nie przeszło mi to całe ‘Bieber Fever’, a od kiedy go zobaczyłam totalnie się w nim zakochałam, a teraz…
Zaczęłam się trząść od płaczu.
Po chwili poczułam mamę, która przytulała mnie do siebie… Nie słyszałam, jak przyszła…
Wtuliłam się w nią, a ona gładziła moje włosy.
Jej dotyk sprawił mi jeszcze większy ból.
Był taki obojętny.


_________________________________
Taa... xd Musiałam pokomplikować. Miałam napisaną jeszcze jedną wersję tego rozdziału, ale uznałam, że nie mogą się tak szybko polubić ;P Ummm... Jak się podoba to komentujcie ;*