-PUŚĆ – syknęłam, nie odwracając się
w jego kierunku.
-Bo co? – zapytał drwiąco.
Chyba nawet nie był tak bardzo pijany
jak myślałam, że będzie… Może nie zdążył wypić za dużo pomiędzy spaniem z
tanimi plastikami. Mocno zagryzłam wargę, powstrzymując łzy cisnące mi się do
oczu.
-Puść – spojrzałam mu w oczy,
błagając w myślach, żebym mogła zabijać wzrokiem.
-Dlaczego poszłaś nic mi nie mówiąc?
– zapytał ostro, nadal nie osłabiając uścisku.
-Serio chcesz wiedzieć? –
uśmiechnęłam się dobitnie.
-Zamieniam się w słuch – powiedział
chłodno.
On serio był taki głupi, czy tylko
udawał?
-Widziałem jak prowadziłeś dziewczynę
do pokoju, totalnie do niej przyklejony – wycedziłam.
Uśmiechnął się ironicznie.
-No i? – spytał nie przestając się
uśmiechać tak, że aż przeszedł mnie dreszcz. Zauważył moją reakcję, bo jego
uśmiech pogłębił się jeszcze bardziej.
-Przespałeś się z nią – powiedziałam
cicho, z coraz większym trudem powstrzymując łzy.
-Niby skąd wiesz? Widziałaś? –
zapytał kpiąco, a z ust nadal nie znikał mu drwiący uśmiech.
-Nie muszę cię na niczym przyłapywać,
żeby wiedzieć co się robi na imprezach za zamkniętymi drzwiami!! – wrzasnęłam.
-Spokojnie Allie, bo obudzisz cały
hotel – przyłożył mi palec do ust. Kiedy go ugryzłam krzyknął, a ja z całej
siły mu się wyrwałam.
-Jesteś potworem – powiedziałam przez
łzy.
Kiedy tylko zauważył, że zmierzam do
łazienki, rzucił się za mną, ale dzięki Bogu, byłam szybsza. Zamknęłam drzwi na
klucz.
-Ugryzłaś mnie suko! – wrzasnął
uderzając w drzwi łazienki.
-Odpierdol się męska dziwko! –
wrzasnęłam jeszcze głośniej od niego.
Na chwilę zaprzestał robienia hałasu.
-I tak kiedyś wyjdziesz – powiedział
kpiąco.
-Nie, jeśli ty tu będziesz –
odpowiedziałam.
Zaśmiał się.
-I będziesz tam spała? Ok, nie ma
sprawy - mówił dalej drwiącym tonem.
-Chcę osobny pokój – wycedziłam.
-Chcieć można – powiedział.
Słyszałam, że nadal stoi przy
drzwiach, dlatego jak najciszej przekręciłam klucz w zamku, po czym z całej
siły, z impetem otworzyłam drzwi. Trafiłam. Dostał i to mocno. Rzuciłam się do
drzwi wyjściowych, ale on, pomimo, że poturbowany, był szybszy.
Krzyknęłam, kiedy mocno mnie złapał.
W oczach miał chęć mordu, a z jego nosa lekko sączyła się krew.
-Przyniosę ci chusteczkę i zrobię
zimny okład – powiedziałam.
Moja wypowiedź tak go zaskoczyła, że
nawet mnie nie zatrzymał. Usiadł na łóżku, a ja podałam mu całe opakowanie
chusteczek, a on przyłożył jedną do krwawiącego nosa. Zaraz zniknęłam w kuchni,
wyjęłam z zamrażarki jakieś zamrożone coś (nie mam pojęcia co) i owijając to w
ścierkę, przyniosłam Bieberowi. Nienawidziłam widoku krwi.
Przykucnęłam obok niego, na ziemi.
-Boli? – zapytałam niepewnie.
Justin najpierw spojrzał na mnie
marszcząc brwi, a potem parsknął szczerym śmiechem.
-Najpierw uderzasz we mnie drzwiami,
a potem pytasz zatroskana, czy boli? – pokręcił głową z niedowierzaniem – No
chyba, że chcesz usłyszeć odpowiedź ‘tak’, wtedy to wszystko wyjaśnia.
Teraz to ja się roześmiałam. Miałam
wrażenie, że emocje z całego dnia spłynęły po nas w jednym momencie.
Chwilę siedzieliśmy w ciszy, a Justin
kurował nos. Kiedy zatamował krew, spojrzał na mnie dziwnie, zsunął się z łóżka
i przewracając mnie do pozycji leżącej wpił się w moje usta. Fala przyjemności
uderzyła we mnie z taką siłą, że nie zdążyłam logicznie zareagować. Pozwoliłam
mu się całować, a nawet co jakiś czas odwzajemniałam pocałunki. Poczułam, że
dłoń Biebera, która dotychczas znajdowała się na moim policzku, zaczęła zsuwać
się coraz niżej wzdłuż mojego ciała, aż poczułam ją na swoim udzie, wsuwającą
się pod moją sukienkę.
Wybudziłam się z transu i spróbowałam
go z siebie zepchnąć.
Pokręcił przecząco głową zwilżając
swoje usta językiem.
-Justin, stop! Dość! – krzyknęłam,
kiedy jego ręka zaczęła zręcznie zsuwać ze mnie bieliznę.
-Nieee – powiedział – Chyba należy mi
się coś za ten numer z drzwiami, nie sądzisz, mała?
-Złaź ze mnie! Skąd wiesz, że nie
zaraziłeś się jakimś świństwem od tej laski z imprezy?! O ile była tylko jedna!
– krzyknęłam przerażona.
Zaśmiał się okropnie.
A może jednak był bardzo pijany. Tym
bardziej się go bałam.
Zaczęłam płakać. Nie chciałam
okazywać mu swoich słabości, ale w tym momencie nie potrafiłam inaczej.
Płakałam jak małe dziecko, a łzy spływały po moich policzkach strumieniami.
Justin przyglądał mi się przez
dłuższą chwilę.
-Przepraszam – powiedział wstając.
Nie było stać go na więcej, ale tyle
mi wystarczyło. Podniosłam się szybko z podłogi i drżąc na całym ciele poszłam
w miejsce możliwie najbardziej oddalonego od niego. Skuliłam się pod ścianą i
nie przestawałam płakać.
Bieber usiadł w naszej mini kuchni.
Oparł łokieć na stole i wsparł głowę na ręce.
-Alice, nie płacz już. Ja…
przepraszam… naprawdę… - mówił cicho, a ja serio starałam się powstrzymać
płacz, co wcale nie było takie łatwe.
Zrezygnowany Justin udał się do
łazienki. Po parunastu minutach wyszedł z niej w bokserkach i przydużej bluzce,
po czym położył się do łóżka.
W tym czasie ja również zdążyłam się
pozbierać. Poszłam zmyć z siebie pozostałości makijażu oraz wziąć prysznic,
usilnie wierząc w to, że dam radę spłukać z siebie ten okropny dzień i dotyk
Justina.
Kiedy wyszłam z łazienki, Bieber nie
spał, chociaż miałam wielką nadzieję, że będzie. Światła były pogaszone, ale ja
i tak widziałam jak świdruje mnie spojrzeniem swoich brązowych oczu. Stałam tak
przy wyjściu z łazienki i nie wiedziałam co robić. Jedyne czego byłam pewna, to
tego, że nie położę się obok niego w łóżku.
Justin chyba zrozumiał, bo po kilku
minutach westchnął i biorąc ze sobą jedną poduszkę udał się w stronę kanapy.
Kiedy się mijaliśmy, musnął delikatnie moją dłoń. Byłam na siebie cholernie
zła, że nadal czułam przyjemne mrowienie, przy najlżejszym dotyku z jego
strony. Położyłam się do łóżka, ale i tak nie mogłam zasnąć, podejrzewałam, że
podobnie jak i Justin. Co chwilę słyszałam jak przekręca się z boku na bok, na
niewygodnej kanapie.
Miałam dużo czasu na myślenie...
Myślałam o mamie, która pewnie teraz
leży w swoim idealnym pokoju, w wielkim, wygodnym, drogim łóżku, kupionym za
moje pieniądze i jedyne jej myśli, które zahaczają o mnie to te pod tytułem:
'tylko, żeby nie wróciła z brzuchem' i 'z tego filmu, w którym gra Allie
przyjdzie dużo kasy'. Myślałam o Justinie, o tym co się z nim stało, obawiałam
się następnego dnia. Myślałam również o tym ile wypiłam... 4 drinki? Musiały
nie być zbyt mocne, bo ani trochę nie czułam się pijana, może poza lekkimi
zawrotami głowy jeszcze na imprezie. Zawsze miałam mocną głowę do alkoholu. Nie
wiem czy to dobrze, bo podobnie było z lekami. Nic nie chciało na mnie działać.
Myślałam o tym ile on wypił. Sądzę,
że nie były to jakieś niemożliwe ilości, ale dużo na pewno...
Mimowolnie zadrżałam i skuliłam się
na łóżku. Marzyłam o tym, żeby dzisiejszy dzień był tylko okropnym koszmarem.
Najgorszym jaki kiedykolwiek miałam. Chciałam, żeby Justin był idealnym
chłopakiem, przy którym miałam pewność, że nikt mnie nie skrzywdzi. A już w
szczególności nie on…
Po kilku godzinach męczarni, wreszcie
udało mi się zasnąć.
Śnił mi się Justin. Przytulaliśmy się
całowaliśmy, aż w pewnym momencie zaczął się przeistaczać. Rósł i przybierał
kształty potwora. Uśmiechnął się kpiąco, a ja zaczęłam uciekać, ale on był
szybszy. Rzucił się na mnie, a ja obudziłam się z krzykiem.
Ciężko oddychałam, a serce biło mi
tak szybko, że bałam się, że wyrwie mi się z piersi.
Dopiero teraz zauważyłam, że przy
łóżku kuca Justin, przyglądając mi się zaniepokojony.
-Już dobrze? – zapytał zaspanym
głosem – To tylko sen – powiedział dotykając delikatnie mojej dłoni i gładząc
ją kciukiem. Przez chwilę pozwoliłam na ten gest po czym przypomniałam sobie
wszystko co działo się zanim zasnęłam i wyrywając mu się, schowałam rękę pod
kołdrą.
Westchnął, podniósł się z miejsca i
wrócił na kanapę.
Spojrzałam na zegarek. Dochodziła
5:00.
Byłam pewna, że już nie zasnę.
-Alice? – usłyszałam głos Justina.
Nie odpowiedziałam, a on już więcej
się nie odzywał.
___________________
Beznadzieja... Coś nie idzie mi
pisanie ostatnio... ;/ Pisałam to ogólnie jak byłam chora, a więc wybaczcie... XD