-Ku**a, że co?! – krzyknęłam oburzona.
-Alice! Jak ty się wyrażasz?! – wrzasnęła do mnie mama z drugiego pokoju.
Zignorowałam ją.
Oglądałam właśnie, w Internecie, dzisiejszy wywiad z Justinem, na żywo.
Tak nawiasem mówiąc nasze spotkanie miało się odbyć za 2 dni. Muszę coś wykombinować, żeby do niego nie doszło…
A więc. Najukochańsiejszy na świecie Bieber, idol milionów nastolatek powiedział (usiądźcie), cytuję: … Albo nie. Napiszę część wywiadu.
‘-Justin, czy mogę zapytać cię o twoją dziewczynę?
-Umm… Wal.
-Ile Alice ma lat?
-A nie wiesz?
-Nie…
Bieber, zmieszanie na twarzy.
-Szesnaście – palnął.’
Punkt dla niego.
‘-Ale jesteście rocznikowo w tym samym wieku, czy Alice jest młodsza?
-Jest młodsza, ale z tego rocznika, co ja.’
Dobrze ‘szczelał’.
‘-Justin, czy robiłeś TO kiedyś z Alice?’
Bieberowi oczy wyszły z orbit i zaśmiał się sztucznie, po chwili.
‘Umm… Takie pytania powinny być cenzurowane – stwierdził Justin
-Tak, czy nie?
-A to pana interes?
-No dobrze… Kochasz Alice?’
Bieber chwilę nad tym myślał. Obstawiam, że zastanawiał się o jakie ‘kochanie’ gościowi chodzi. ;/
‘Kocham ją. Czasem się kłócimy i wgl… Bywa dziecinna, ale… Kocham. Bardzo kocham.’
I to właśnie mnie rozwścieczyło.
Ugh.
Palant.
Tak szczerze to kłamanie dobrze mu szło… Ten wyćwiczony uśmieszek…
‘-Zadzwonisz może do swojej ukochanej? Chętnie ją usłyszymy.’
Justin spojrzał na niego dziwnie i wykręcił mój numer.
Nie wiem, czy to tylko ja miałam takie wrażenie, ale prezenter, jakby nie wierzył w nasz związek… Ups.
Usłyszałam dźwięk komórki i z cwanym uśmiechem gapiłam się na wyświetlacz. Nie. Nie odbiorę.
Justin z nadzieją, czekał.
Kiedy próbował dzwonić do mnie czwarty raz, prezenter powiedział mu, żeby sobie odpuścił.
‘-Alice jest na basenie – wyjaśnił z uśmiechem – Myślałem, że już może wróciła, ale jednak nie.’
Taa… Jaaaaasne.
Wyłączyłam wywiad, bo mnie nudził. Nie wiem, po co wgl go włączyłam… Aha, tak. Wiem. W celu dowiedzenia się czegoś, ciekawego o mnie, czego jeszcze nie wiedziałam.
Cel osiągnięty.
Byłam wściekła na Biebera, ale też było mi mega smutno. Mój idol, odkąd pamiętam (przez większość czasu ukrywany) powiedział, że chciał się tylko mną zabawić.
Cholerna łza spłynęła mi po policzku.
Życie w świecie gwiazd, na razie nauczyło mnie tylko jednego: Nikomu nie ufaj.
Z resztą… O tym niestety przekonałam się na własnej skórze jeszcze wcześniej…
Kolejna łza.
Otarłam ją szybkim ruchem i wyszłam z pokoju (gościnnego, bo ta mała jędza nie oddała mi mojego i za nic tego nie zrobi. Ugh. Chętnie bym ją zamordowała, ale przecież to jest tylko ‘słodkie, małe dziecko’. Taa. Samo zuooo)
Wtargnęłam do MOJEGO pokoju, bo chciałam wziąć swojego iPoda.
Na pierwszy rzut oka pomyślałam, że nikogo nie ma.
Znalazłam odtwarzacz i… Usłyszałam cichy płacz, dobiegający z łazienki (Tak. Miałam łazienkę w pokoju)
Niepewnie do niej zajrzałam.
Zobaczyłam sześciolatkę, skuloną w koncie i trzęsącą się od płaczu.
-Mała… - zrobiło mi się jej żal.
Spojrzała na mnie.
-Wynoś się stąd, idiotko! – wrzasnęła.
-Sorry, gówniaro, ale to mój pokój.
-Kelly!!! Alice nazwała mnie gówniarą i uderzyła mnie! – wrzasnęło dziecko.
Denerwowało mnie to, że mówi do mojej mamy po imieniu.
-Ty kłamliwa smarkulo… - wysyczałam.
Rodzicielka wpadła do pokoju i spoliczkowała mnie.
Nie. Do tego nie byłam przygotowana.
-Dziwka – syknęłam i dostałam kolejny policzek – Obie jesteście dziwkami – powiedziałam tłumiąc szloch – Nikt mnie nie rozumie! Wszyscy mnie okłamują!! Taa. Jest, po co żyć! – wrzasnęłam matce w twarz i pobiegłam do swojego pokoju, zamykając się w nim.
Słyszałam, jak mam pociesza ‘biedne, pokrzywdzone dziecko’ i mówi, jaka to ja jestem niedobra.
Nie chciałam płakać. Nie chciałam okazywać słabości, ale to było silniejsze ode mnie.
Pomyślałam, że gdybym wyskoczyła przez okno to nikogo by to nie ruszyło… Byłam tylko przedmiotem, którym wszyscy się posługiwali…
Ale nie zamierzałam kończyć swojego życia. Zamierzałam zrobić na przekór wszystkim i żyć. Chciałam to zrobić dla taty…
Matka leciała tylko na moją kasę. Mogła się chwalić, że ma sławną córcię. Ajć.
Odezwał się ponownie mój telefon.
Justin…
-Cześć kochanie. Właśnie wróciłam z basenu – powiedziałam łamiącym się głosem, chociaż próbowałam mówić wesoło.
-Mała… Znowu płaczesz?
-Tak. Jeszcze nie wypłakałam tego: ‘chciałem się tylko tobą zabawić’.
Westchnął.
-I ty w to uwierzyłaś? Byłem wściekły, Alice i…
-Oj, zamknij się. Po prostu mam dość. Nie wiem, w co wierzyć, w co nie… Jakby nikt nie mógł mówić czasem prawdy – mówiłam przez łzy.
-Masz depresję.
-Nie mam depresji! Odwal się ode mnie! Po co dzwonisz?! Żeby się ze mnie pośmiać?!
-Czy ja się śmieję? Brałaś coś?
-Justin, co ci odbija?
-Co MI odbija??
-Pa – rozłączyłam się.
Byłam żałosna…
-Alice. Zejdź na kolację – mama zapukała do drzwi pokoju, w którym siedziałam już drugi dzień – Od wczoraj nic nie jadłaś.
-I dobrze. Jeszcze zakaże wam powietrze, jeśli wyjdę do kuchni, kupionej za MOJE PIENIĄDZE.
-Alice. Natychmiast schodź na dół!
-Bo, co?
-Nie mam już do ciebie siły, dziecko. Jutro, o 20:00 masz randkę z Bieberem. Zostajesz u niego na noc. A i… No dobrze. O tym później ci powiem…
-Chyba śnisz! Nie idę do żadnego Biebera!
-Idziesz.
Mama odeszła od drzwi.
Okay. Pójdę. Nie sprawię mu tej satysfakcji, pokazując, że załamałam się psychicznie.
Biebs podjechał pod mój dom punktualnie.
Na ‘randkę’ ubrałam fioletową sukienkę, w której moim, skromnym zdaniem wyglądałam naprawdę fajnie.
Justin przywitał mnie uśmiechem i zajrzeniem w mój dekolt, a ja udając, że tego nie zauważyłam, też się do niego sztucznie uśmiechnęłam.
Pojechaliśmy do najlepszej restauracji w okolicy.
Usiedliśmy przy stoliku.
Wszędzie, na zewnątrz było mnóstwo paparazzi.
Na szczęście widzieli tylko nasze, roześmiane twarze, a nie słyszeli, o czym rozmawiamy.
-Pięknie wyglądasz – powiedział Justin, kiedy już złożyliśmy zamówienia i czekaliśmy na jedzenie.
Uśmiechnęłam się promiennie.
-A ty nie – musnęłam jego policzek.
Uniósł ironicznie brwi, ale po chwili znowu się uśmiechnął.
Przytulił mnie i szepnął na ucho.
-A, tak pogrywasz…
Uśmiechnęłam się znowu do niego.
-Dostałaś rolę w ‘Just breath’, mała?
-Tak. Zaproponowali mi ją i zgodziłam się.
-Rolę Jasmine?
-Taa… Główną. A co?
-Bo ja gram jej chłopaka.
Poczułam jakby ktoś uderzył mnie w brzuch.
-Że co?!
-Uśmiechaj się – szepnął i pocałował mnie w usta – Nie cieszysz się?
-Nie. Nie gram w tym filmie, w taki razie.
-Ale zdjęcia zaczynają się jutro. Nie możesz tak po prostu zrezygnować.
-Założysz się? – spytałam z błyskiem w oku.
-Śpisz dziś u mnie, a więc nie podskakuj – puścił do mnie oko.
-Śpię, jeśli chcę, baby – też puściłam mu oko, a on (chyba) szczerze się zaśmiał.
-Lubię cię, Al. Naprawdę. Czemu mi nie wierzysz? Wtedy… Poniosły mnie emocje… Chciałem, żebyś cierpiała. To nie tak, że…
-Justin. Głowa mnie aż od tego boli. Nie wiem, w co, komu mam wierzyć. Jestem nowa w tym ‘świecie kłamstwa’, zwanym mylnie ‘światem sław’.
Justin pogładził mnie czule po policzku.
W jego oczach perfidnie było widać troskę…
-Aly… - szczerze? Jak on mnie tak nazywał… nie przeszkadzało mi to – Jej… Jest w tobie coś takiego, że… Mam potrzebę się tobą zaopiekować… Naprawdę chciałbym z tobą być.
-To życzę powodzenia w zdobywaniu mnie – pokazałam mu język – Nie wierzę ci i tak do końca.
Roześmiałam się sztucznie, żeby świat nie bardzo domyślił się, o czym rozmawiamy.
Westchnął.
-Szkoda, że musimy to udawać, bo bardzo chętnie, najzwyczajniej bym się o ciebie postarał…
Wywróciłam oczami i zaraz ‘czule’ się uśmiechnęłam.
-Ach ty – zachichotałam.
Uśmiechnął się lekko zażenowany.
Justin
-Co? Nie podoba ci się moje stwarzanie pozorów, że fajnie się nam gada?? – wygięła usta w grymasie, który sprawiał, że miałam ochotę się w nie wpić.
-Nie za dobrze się bawisz? – zaśmiałem się, maskując pożądanie, które powoli zaczęło pojawiać się w moich oczach.
Co mi do cholery jest??? Dlaczego muszę zawsze zakochiwać się w laskach z udawanych związków, które mają mnie gdzieś? Tak. To jest właśnie moje życie.
Alice
Zdawało mi się, że przez ułamek sekundy zobaczyłam błysk pożądania w oczach Biebsa.
Kiedy obok niego przebywałam non stop czułam motylki w brzuchu, co doprowadzało mnie do szału.
-Czemu nie chcesz ze mną spróbować? Tak naprawdę – spytał.
Wzruszyłam ramionami.
-Chcę, ale nie lubię być tylko zabawką.
-Nie byłabyś zabawką. Nie bawię się dziewczynami. Mam swój honor.
-Skoro tak twierdzisz… - uśmiechnęłam się słodko i spojrzałam w stronę paparazzi stojących za oknem – Zrozum mnie… Po prostu z każdej strony otacza mnie mega dopracowane kłamstwo i nie wiem jak sobie z tym radzić…
-Zacznijmy od tego, że mi zaufasz. Zaufaj mi. Proszę.
-Oj tam, oj tam – pokazałam mu język – Gdzie to nasze jedzenie? – zdenerwowałam się i jednocześnie, celowo zmieniłam temat.
-Chodź. Spadamy stąd. I tak nie jestem głodny – złapał mnie za rękę.
-A może ja jestem?
Zaśmiał się.
-Zamówiłaś sok, królewno.
Też się zaśmiałam i wyszliśmy z restauracji, przy towarzyszącym nam wrzasku fanów i paparazzi.
Jakoś doszliśmy do samochodu.
-Mojej mamy nie ma i będziemy sami – uśmiechnął się Justin.
-Że, co, proszę?! W taki razie chcę do MOJEGO domu.
Justin
Znowu zrobiła ten grymas, który nie wiedzieć, czemu doprowadzał mnie do obłędu.
-Nie rób tak – poprosiłem.
-Jak? – znowu to zrobiła, na przekór mi – Tak? – znowu.
Podjechaliśmy pod dom, a ja zaparkowałem samochód i zrobiłem to, o czym marzyłem od początku naszego spotkania. Wpiłem się w jej, piękne usta.
Nie odepchnęła mnie tylko odwzajemniła pocałunek, co mnie bardzo usatysfakcjonowało.
Wziąłem ją za rękę i weszliśmy do hotelu, w którym chwilowo mieszkałem.
Poszliśmy na samą górę, do mojego apartamentu.
-Fajnie tu masz – uśmiechnęła się Alice.
-No, ujdzie – odpowiedziałem.
Przytuliłem ją do siebie.
-Zaufaj mi – szepnąłem.
-Zaufaj mi – przedrzeźniła mnie – Nie wiem, jak tobie, ale mi to brzmi jak z jakiegoś horroru – uniosła brwi.
Wybuchnąłem śmiechem.
-Czemu?
Nie odpowiedziała tylko stała tak seksowna, uśmiechnięta i lustrowała mnie swoimi nieziemsko niebieskimi oczami.
Alice
Chyba zaczynałam naprawdę lubić Biebera… No dobra. Może nie ‘zaczynałam’, tylko zaczynałam się do tego przed sobą przyznawać… Wszystkie, moje, racjonalnie myślące części mózgu się nagle wyłączyły.
Justin z niemałym pożądaniem w oczach, przyciągnął mnie do siebie i patrzył głęboko w oczy, tym swoim hipnotyzującym spojrzeniem…
Zaczął mnie namiętnie całować, a ja odwzajemniałam pocałunki.
Coraz bardziej przesuwaliśmy się w stronę sypialni.
Kiedy wylądowałam na łóżku, trochę się ocknęłam.
Bieber zaczął całować moją szyję i powoli rozpinać moją sukienkę.
-A twoja mama? Zaufała nam? – zdziwiłam się.
-Przecież się nie lubimy, Al. Ona tak myśli.
Dalej się do mnie dobierał.
-Justin, stop – powiedziałam najbardziej stanowczym głosem, na jaki było mnie stać.
Przestał i spojrzał na mnie.
-Czemu? – zamruczał i skradł mi soczystego buziaka.
-Justin. Znamy się trzy dni i przez większość czasu się kłócimy. To stanowczo za szybko.
-Ale jak cię kocham to poco czekać? Robiłaś to już kiedyś?
-Tak.
-To, w czym problem??
-W tym, że… Justin… - zaczął zsuwać moje obsunięte ramiączko od sukienki, coraz niżej – Bo, ja zrobiłam to z chłopakiem, który mnie wykorzystał! – powiedziałam na jednym tchu – Zrobił TO ze mną i zostawił… A ja mu UFAŁAM… - w moich oczach mimowolnie pojawiły się łzy.
Bieber przestał to, co zamierzał i przytulił mnie mocno.
-Dupek, palant, ciota, debil, idiota… - zaczął mamrotać pod nosem wszystkie obraźliwe zwroty, które ślina na język mu przyniosła.
Nie powstrzymałam śmiechu.
-Jesteś kochany – musnęłam jego policzek.
-Nie żartuj. Idiota ze mnie. Zachowałem się wobec ciebie okropnie, jak, wtedy tak na ciebie nawrzeszczałem…
-Nie zaprzeczam – pokazałam mu język – Ja też nie zachowywałam się najlepiej, ale po prostu jestem skołowana tym wszystkim i…
Zamknął mi usta pocałunkiem.
_____________________________________
No to na tyle, w tym rozdziale... ;) Nie podoba mi się jak poprowadziłam tego bloga no, ale już trudno... Jakieś sugestie może macie ? xd Zachęcam do komentowania ;)