czwartek, 29 grudnia 2011

Rozdział 9

-Pobudka, mała – Bieber brutalnie ściągnął ze mnie kołdrę.
-Justin! Oddawaj! – pisnęłam kuląc się na łóżku i przypominając sobie, że nic na sobie nie mam.
-Wstydzisz się mnie? – wyszczerzył się łobuzersko.
-Oddaj kołdrę – syknęłam przykrywając się bluzą Justina, którą znalazłam obok łóżka.
Biebs położył się obok mnie i musnął moje usta.
-Nie oddam, bo musisz wstawać. Idziemy na plan – sunął palcami delikatnie po mojej nodze w górę i w dół.
Zła na cały świat, że muszę wstawać, odepchnęłam jego rękę i poszłam do łazienki.
-Myślałem, że weźmiemy prysznic razem! – krzyknął za mną, kiedy zamknęłam mu drzwi przed nosem.
-Śnij dalej – powiedziałam chłodno, ale nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu.
-Słyszę, że się uśmiechasz! – powiedział Bieber zza drzwi.
Wybuchnęłam śmiechem.
-Taa jaaasne.
-No. Wpuść, bo nie zdążymy! – jęknął Jus.
-Nie, kochanie. Myję się SAMA. Trzeba było wziąć prysznic zanim się obudziłam albo obudzić mnie później. Teraz to mogę tylko powiedzieć, że ogromnie mi przykro.
-Nie musiałoby być – powiedział Bieber.
Westchnęłam głęboko i się zaśmiałam.
-Dobra. Skończyłam – wyszłam spod prysznica i owijając się ręcznikiem wpuściłam Justina do łazienki.
Pierwsze co zrobił Bieber to pociągnięcie za ręcznik, który spadł na ziemię i powiedzenie szybkiego ‘ups’.
-Debil – syknęłam i szybko owinęłam się nim z powrotem.
-Coś widzę, że masz słaby humor – westchnął Biebs przyglądając mi się.
-Po pierwsze: jest rano. Nigdy nie mam humoru rano. Musisz to zapamiętać. Po drugie: czemu do cholery myślisz tylko o jednym?!
Justin podszedł do mnie bliżej i pogładził delikatnie mój policzek.
-Wczoraj, właśnie zrobiłem to pierwszy raz, z dziewczyną, którą kocham. Naprawdę tak bardzo mi się dziwisz? – swoje słowa zakończył czułym pocałunkiem.
Zmieszałam się trochę.
-Po prostu spróbuj zrozumieć – wzruszył ramionami z niepewnym uśmiechem – Przepraszam, jeśli czasem zachowuję się jak napalony idiota.
Czemu moje serce tak szybko biło??
-Nie szkodzi… - powiedziałam opuszczając wzrok i nieświadomie przygryzając wargę.
-Czyli się nie złościsz, tak? – spytał teraz uśmiechając się szerzej.
-Nie…
-To dobrze – delikatnie musnął mój policzek i zdjął z siebie bluzkę.
Wyszłam z łazienki i poszłam przyszykować się na plan.

-Wszyscy już są? – reżyser przyszedł godzinę po ostatniej osobie, która zjawiła się na planie.
-Od ponad godziny – powiedział Bieber z nieentuzjastyczną miną. Nie tylko mu nie uśmiechała się niepunktualność reżysera, ale tylko on był na tyle odważny i pewny siebie, żeby mu o tym powiedzieć.
-Czy coś ci nie pasuje, Bieber?? – reżyser stanął twarzą w twarz z Justinem. Był od niego sporo wyższy i postawniejszy. Praktycznie każdą wolną chwilę poświęcał siłowni, co był dość nietypowym zachowaniem, jak na reżysera, a przynajmniej ja tak uważałam.
-Tak – Justin bezczelnie się uśmiechnął.
-Słuchaj szczylu. Mogę robić CO CHCĘ i KIEDY CHCĘ, bo jesteś tu na mojej łasce, ponieważ w każdej chwili mogę wyrzucić z filmu ciebie i tę twoją ślicznotkę – wysyczał reżyser –To jeszcze raz. Czy coś ci nie pasuje??
-Absolutnie nic – powiedział niezadowolony Justin.
-To dobrze. A teraz ruchy i wszyscy na miejsca! Zaraz zaczynamy.


-Nie wyrabiam – jęknęłam rzucając się na łóżko w naszym klimatyzowanym pokoju – Jest stanowczo ZA ciepło. Powinniśmy poczekać z tymi zdjęciami do filmu. Mam nadzieję, że do wieczora się chociaż trochę ochłodzi…
-To weź powiedz reżyserowi, że powinniśmy poczekać. Posieka cię na kawałki, jak tylko otworzysz usta – powiedział Justin i ściągnął przez głowę wilgotną od potu koszulkę.
-Byliśmy na planie 5 godzin! Ja już nie daje rady… Nie w tym upale… - marudziłam.
-Mamy 3 godz przerwy, mała. Dobrze będzie – Justin nachylił się nade mną i musnął moje usta.
-Co planujesz na te 3 godz? – spytałam uśmiechając się, kiedy poczułam ciężar ciała Justina na swoim i jego usta na mojej szyi.
-Poczekaj. Zobaczysz – uśmiechnął się łobuzersko i wsunął rękę pod pasek mojej spódniczki.


-Ochłodziło się, widzisz? – odezwał się Justin, kiedy wyszliśmy za rękę z hotelu, zmierzając w stronę miejsca, w którym miały odbyć się dalsze zdjęcia do filmu.
-Trochę – przysunęłam się bliżej do Biebera, a on objął mnie jedną ręką w pasie.
-Nienawidzę tego typka.
-Kogo? Reżysera? – spytałam.
-A kogo innego? On się spóźnia nie wiadomo ile, ale jak to my byśmy się spóźnili, to by nam głowy pourywał – mówił zły Justin.
-Życie – westchnęłam.
-Ale nie, żebym na moje życie narzekał – spojrzał mi w oczy z lekkim uśmiechem – Chwilowo bardzo mi się podoba – musnął moje usta.
-Moje też jest całkiem w porządku – zgodziłam się z nim.
Doszliśmy na plan.
-Hej, kotku – na wstępie przywitała nas stylistka Justina.
Nie wiem czemu, ale poczułam się, jakbym dostała w brzuch. Nie chciałam niczego sobie sugerować, ale osoba, którą słyszałam przez telefon miała o jakiś milion tonów inny głos. Ale może przez telefon się zniekształcił…? Na pewno. Wciągnęłam głęboko powietrze, bo poczułam, że zakręciło mi się w głowie. Nie mogłam przecież być tak cholernie, bezpodstawnie zazdrosna… Przecież nie oszukałby mnie… STOP! Alice, koniec myślenia.
-Coś nie tak? – spytał mnie zaniepokojony Bieber.
-Wszystko ok – uśmiechnęłam się do niego sztucznie – Ale usiadłabym.
Znalazłam niewielką ławkę w cieniu ogromnego drzewa. Siedziałam tam i próbowałam uspokoić nerwowe bicie mojego serca.
A jak to uknuł? Przecież tak przestraszył się, kiedy zabrałam mu telefon… A może… CICHO!
Zaśmiałam się pod nosem. Nie ma to jak kłócić się sama ze sobą w myślach.
Ale jeśli po prostu mnie wykorzystał i…
-Mała, co jest? – Justin przysiadł się do mnie i przykrył moją dłoń swoją. Splótł swoje palce z moimi.
-Nic – pokręciłam przecząco głową.
Widziałam w jego oczach niepokój i próbowałam z nich odczytać czym jest spowodowany.
Świrujesz – powiedziałam do siebie w myślach.
-To ten upał – wytłumaczyłam się Justinowi i chciałam w to wierzyć. Tak. Byłam pewna, że to upał.
-Okey… Ale już dobrze? – dopytywał się troskliwie.
Nie.
-Jasne – uśmiechnęłam się do niego.

____________________________________
Długo nie pisałam... Co sądzicie o tym rozdziale ? <3

wtorek, 1 listopada 2011

Rozdział 8

Od jakiejś godziny siedzieliśmy w naszym wspólnym apartamencie i nie odzywaliśmy się do siebie słowem. Nawrzeszczeliśmy na siebie wcześniej. Przez większość lotu się nie odzywaliśmy. Nie pozwoliłam Justin’owi wytłumaczyć.
-Alice. Czy mogę wyjaśnić? – Bieber spytał mnie o to po raz co najmniej trzydziesty.
-Dobra. Wal – westchnęłam i położyłam się na łóżku, patrząc w sufit.
-Dziękuję uprzejmie – powiedział Justin sarkastycznie, a po chwili wybuchnął śmiechem.
-Z czego się śmiejesz? – spytałam znużonym głosem.
-Aly. Natalie to moja nowa stylistka. Zawsze i uparcie nazywa mnie ‘kotkiem’ – wytłumaczył Bieber powstrzymując kolejny wybuch śmiechu – Ale podobasz mi się jeszcze bardziej, jak jesteś zazdrosna.
Justin podszedł do mojego łóżka i położył się na mnie muskając moje usta.
Próbowałam coś powiedzieć, ale mi nie pozwolił.
-Cii – wyszeptał pomiędzy kolejnymi pocałunkami – Ona tu jeszcze dziś będzie. Mówię prawdę.
Czułam się okropnie… Ale zmyliła mnie jego reakcja, kiedy zabrałam mu iPhone’a…
-Przepraszam za ten telefon… - powiedziałam skruszona.
Justin znowu się zaśmiał.
-Nie ma sprawy. Jeszcze mi to wynagrodzisz – uśmiechnął się szelmowsko i po raz kolejny wpił się w moje usta.
-Żebyś się nie przeliczył – odpowiedziałam, a on tylko znowu się uśmiechnął i podniósł się ze mnie jednocześnie pomagając mi wstać.
-Dobra. Koniec tego dobrego. Idziemy rozejrzeć się po okolicy – zarządził.
-W celu…?
-Rozeznania się w terenie – mrugnął do mnie i łapiąc mnie za rękę pociągnął w stronę wyjścia.
-Ale Juuuustin… Jestem zmęczona… - jęknęłam.
-No okey… Ale wiesz. Słyszałem, że na Hawajach jest tyle gorących dziewczyn… Na pewno, któraś chętnie się ze mną przejdzie…
Posłałam mu złe spojrzenie.
-To idziemy – powiedziałam i poszłam przodem.
Dogonił mnie i musnął mój policzek.
-Wiedziałem, że dasz się namówić – uśmiechnął się.
Wywróciłam oczami.
Wyszliśmy przed hotel i powoli idąc podziwialiśmy piękny krajobraz.
Było straszliwie gorąco.
Bieber objął mnie jedną ręką w talii, a po chwili zsunął ją niżej i włożył do kieszeni moich szortów.
Trochę niepewnie oparłam głowę na jego ramieniu.
-Robi się ciemno – powiedziałam do niego – Jak całkiem się ściemni to trafimy z powrotem.
-O nic się nie martw – Justin posłał mi rozbrajający uśmiech.
Wzruszyłam ramionami.
Po chwili marszu dotarliśmy na jakąś plażę. Wyglądała na opuszczoną. Byliśmy na niej tylko my.
-Mam nadzieję, że będziesz potrafił stąd wrócić, bo ja na pewno nie – powiedziałam, a Bieber wpił się w moje usta.
-Pewnie, że wrócę do naszego apartamentu, w którym całą noc będziemy sami… - uśmiechnął się łobuzersko, a ja uderzyłam go w rękę – No co? – uśmiech nie znikał z jego twarzy.
-Nie wyobrażasz sobie za dużo??
-Nie mów, że nie chciałabyś się ze mną przespać.
Wywróciłam oczami, ale nie potrafiłam powstrzymać lekkiego uśmiechu.
-No widzisz – Justin musnął moją szyję i pociągnął lekko za rękę w stronę (jak mi się wydawało) hotelu, w którym mieszkaliśmy.
-Nie jesteś czasem za pewny siebie?? – spytałam.
-Nie – puścił do mnie oko.
-AHA.
Bieber uśmiechnął się uroczo i jak obiecał doprowadził nas bez problemów z powrotem do hotelu.
Wróciliśmy do naszego apartamentu równo o godzinie 20:00.
-Wkurza mnie to, że jesteś taki idealny – skrzywiłam się, kiedy on zamykał drzwi.
-Ja? Idealny? – uniósł zabawnie brwi.
-Tak, ty.
Justin podszedł do mnie bliżej i przyciągając mnie do siebie wpił się w moje usta.
-A więc… Czy jesteś gotowa na wspólną noc z Panem Idealnym? – zapytał uśmiechając się łobuzersko.
Chwilę patrzyłam w jego przepełnione pożądaniem oczy, a później opuściłam wzrok i oparłam głowę o jego klatkę piersiową.
-Nie mam pojęcia – wyszeptałam wdychając jego zapach.
Bieber wsunął mi rękę pod bluzkę i złapał za zapięcie mojego stanika.
Moje serce stanęło w miejscu.
Justin chyba to zauważył, bo się roześmiał i zostawiając mój stanik w spokoju wyciągnął rękę z powrotem.
-Strasznie się denerwujesz, co? – spytał muskając delikatnie mój policzek.
Przygryzłam wargę i nie odpowiedziałam.
-Nie denerwuj się. Nie ma czym. Jeśli masz się denerwować, to możemy poczekać. Nie, żeby podobał mi się ten pomysł, ale zrozumiem. W sumie ja też się trochę stresuję... To chyba nic dziwnego – Bieber wpatrywał się w moje niebieskie oczy i bawił się kosmykiem moich włosów.
Czyli decyzja należała do mnie? Nienawidziłam podejmować decyzji…
Kiedy moja komórka zaczęła dzwonić odetchnęłam z ulgą, bo przerwała ten dziwny nastrój, który z jednej strony mi się podobał, a z drugiej totalnie nie…
-Halo? – odebrałam, a Justin zamierzając usiąść na łóżku, potknął się o leżącą na ziemi torbę powodując tym u mnie wybuch śmiechu.
-Hej, Aly. Tu mama. Chciałam się upewnić, czy wszystko w porządku – usłyszałam po drugiej stronie chłodny głos rodzicielki.
-Jest dobrze.
-Macie wspólny pokój z Justinem?
Nie odpowiedziałam.
-Przepraszam, mamo, ale muszę kończyć. Reżyser zwołał jakąś naradę, czy coś. Zadzwonię później – rozłączyłam się szybko.
-Naradę? – tym razem zaśmiał się Bieber, który już się pozbierał i siedział kusząco na łóżku.
-Pytała, czy mamy wspólny pokój.
-No to idziemy na naradę! – wykrzyknął Justin zrywając się z miejsca.
Roześmiałam się i musnęłam jego usta.
Bieber złapał mnie w biodrach i okręcając o 190 stopni popchnął na łóżko.
Na jego twarzy znowu pojawił się łobuzerski uśmiech, który strasznie mi się podobał.
-Jakby mama pytała… - powiedział pożądliwym głosem, kładąc się na mnie i zsuwając coraz niżej moje szorty – Calusieńką noc grzecznie spaliśmy.

Leżałam z głową opartą na nagim torsie Justina. Moja głowa unosiła się i opadała równo z jego przyspieszonym oddechem.
-Kocham cię, wiesz? – odezwał się Justin zawzięcie próbując uspokoić oddech.
-Ja ciebie też – przesunęłam się wyżej i wtuliłam się w niego.
-Słuchaj… To było… wow – powiedział Bieber, a ja zaśmiałam się cicho.
-Było, było – przytuliłam się do niego jeszcze mocniej.
Justin gładził czule moje włosy.
-Wspólna noc na Hawajach. Podoba mi się to.
Uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie tego co wydarzyło się chwilę temu.
-Myślę, że zdjęcia do tego filmu na długo zostaną nam w pamięci… – powiedziałam zamyślona.


___________________________________
Yyy.... Nie podoba mi się... NN obiecuję dodać lepszy <3 Trochę się pokomplikuje znowu, niedługo ;)

poniedziałek, 3 października 2011

Rozdział 7

Justin, swoją siłą perswazji przekonał jakoś moją mamę na zostanie u mnie na noc. Jego cała ‘siła perswazji’ polegała na wymyśleniu miliona wiarygodnych kłamstw. Nienawidziłam kłamstwa.
-Jeeny. Przeraża mnie to twoje kłamanie, które czasem jest bardziej wiarygodne od prawdy – powiedziałam, kiedy wróciliśmy do mojego pokoju.
Bieber zignorował moją wypowiedź i wpił się w moje usta, pchając delikatnie w stronę łóżka.
-Spadaj – wyrwałam się mu.
-Co jest? – spytał obejmując mnie delikatnie.
-Wszystko. Po prostu nie mam ochoty.
-Okey – usiadł na moim łóżku, a ja na krześle obok.
Ignorując go włączyłam komputer.
-Co niby zrobiłem, żebyś była na mnie zła?? – spytał zirytowany.
-Nikt nie powiedział, że jestem na ciebie zła.
-Przecież widzę.
-To kup sobie okulary.
-Mam wyjść?
-Jak chcesz – wzruszyłam ramionami.
-Pewnie. Już sobie idę. Do jutro, księżniczko – mówił ostro – Ale naprawdę cię nie rozumiem.
Wyszedł trzaskają drzwiami.
Nie przejęłam się zbytnio.
Zalogowałam się na twittera.
‘Noc u @dontcallmeALY ;) Oglądamy horror ?’ - wpis Biebera.
Wywróciłam oczami. Kolejne kłamstwo. Tweet dodał przed kilkoma sekundami. Wtedy, kiedy już wiedział, że nie będzie u mnie spał.
‘Kłamca.’ Napisałam tweet od siebie. Nie napisałam tego do Justina, ale myślałam, że on i może kilka innych inteligentnych osób zajarzy, że to do Bieberka.
‘Nie rozumiem Cię.’ – napisał Justin.
Zignorowałam wpis i wyłączyłam laptopa.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, a więc postanowiłam położyć się spać.
O świcie pobudka.

Ze snu wybudził mnie telefon.
Dzwonił Justin.
-Co, do cholery?? – odebrałam nieprzytomnym głosem.
-Też się cieszę, że cię słyszę. Nie mogę spać przez ciebie. Może mogę jednak do ciebie wbić?
Jęknęłam.
-Jest 1:00…
-No i? Mogę?
-Jeeeny. Nikt ci nie kazał wychodzić – chwilę nic nie mówiłam - Jak chcesz, ale ja śpię.
-A kto mi otworzy?
-A to mój problem??
-Alice.
-Okey, okey. Puść mi sygnał jak będziesz – rozłączyłam się.
Z jednej strony straszliwie mnie wkurzał, ale z drugiej… chyba go kochałam.
Znowu przysnęłam i po chwili obudził mnie dźwięk telefonu.
Zeszłam cicho po schodach, żeby mu otworzyć.
Przywitał mnie pożądliwym pocałunkiem.
Zamknęłam drzwi i wpółprzytomna potknęłam się o buty mojego chłopaka, które przed chwilą zdjął i gdyby mnie nie podtrzymał przewróciłabym się z hukiem.
-Uważaj – zachichotał i wziął mnie na ręce.
-Puść – rozkazałam, ale chyba niezbyt przekonująco, bo zaczął wchodzić ze mną po schodach.
Położył mnie delikatnie na łóżku.
Jego bliskość bardzo mnie rozbudziła, ale nie zamierzałam się do tego przyznawać.
Chwilę czułam jego wzrok na sobie, a później poczułam, że kładzie się obok mnie.
Musnął moją szyję i przyciągnął mnie do siebie przytulając mocno.
Pocałował mnie w głowę i wyszeptał ‘dobranoc’.
Byłam na milion procent pewna, że Bieber czuje przyspieszone bicie mojego serca.
-A teraz ja nie będę mogła zasnąć przez ciebie – westchnęłam podnosząc się i siadając po turecku.
Justin nic nie powiedział tylko objął mnie od tyłu i musnął mój policzek.
-Justin… Czemu jesteś taki wkurzający, a za razem romantyczny i czuły? Te rzeczy powinny się wykluczać, a nie… - nie dał mi skończyć, bo popchnął mnie do pozycji leżącej i zaczął całował mój dekolt, potem szyję i wreszcie usta.
-Ty też jesteś strasznie wkurzająca, a zarazem przepiękna, seksowna, pociągająca i masz jeszcze to coś, czego nie potrafię nazwać… - powiedział patrząc mi w oczy, po czym znowu wpił się w moje usta.
Cały mój organizm wariował od jego dotyku i pocałunków. Nie byłam w stanie trzeźwo myśleć i gdzieś głęboko niepokoiłam się, że on wykorzysta ten moment.
-A wiesz, że jeszcze nigdy tego nie robiłem? Nie kochałem się z nikim… - wyznał szeptem, pieszcząc delikatnie moje ciało.
Przeszły mnie dreszcze od jego dotyku.
-Ja tylko raz i wolałabym jednak, żeby tamto nigdy się nie działo – powiedziałam cicho.
-I nie chcesz tego już nigdy więcej robić, nawet ze mną? – spytał bawiąc się ramiączkiem od mojej koszulki.
-Co to znaczy ‘nawet’ panie Wszystkie Laski Chcą Iść Ze Mną Do Łóżka??
Justin się roześmiał.
-To nie miało tak zabrzmieć… - wyjaśnił z lekkim uśmiechem – Chciałbym się z tobą kochać. Nie będę owijał tego w bawełnę, ale jeśli ty nie chcesz to zrozumiem – w jego oczach pierwszy raz w życiu dostrzegłam całkowitą powagę.
Przyjrzałam się mu, a on posłał mi uśmiech, który jeszcze bardziej przyśpieszył bicie mojego serca.
-Ale nie dziś… - odpowiedziałam cicho.
W jego oczach dostrzegłam lekki zawód, ale przytulił mnie mocno do siebie.
-Decyzja należy do ciebie, kotku – musnął nosem mój policzek.
Uśmiechnęłam się niepewnie do niego, a on odwzajemnił uśmiech.
-Śpimy? – spytał.
Wzruszyłam ramionami.
-Jakbyś mógł jakimś cudem zwolnić trochę bicie mojego serca, to tak. Jak nie, to ja i tak nie zasnę… - westchnęłam.
Znowu się uśmiechnął.
Przyłożył swoją dłoń do miejsca w którym miałam serce.
-Rozkazuję ci. Zwolnij – powiedział z wielką powagą, a ja musiałam z trudem powstrzymywać się przed wybuchnięciem śmiechem – Pomogło?
-Nie – pokręciłam rozbawiona głową i położyłam się na swoim miejscu przykrywając się kołdrą.
Bieber wlazł pod kołdrę do mnie.
Przytulił mnie do swojej klatki piersiowej. Zasnęłam słuchając jego również przyspieszonego bicia serca i czując jego rękę gładzącą czule moje plecy.

Uderzyłam ręką w dzwoniący budzik.
Byłam straszliwie niewyspana.
Justina też obudził głośny dźwięk, który nastawiłam poprzedniego wieczoru.
-Ja chcę spać… - jęknęłam zrzucając nogi z łóżka i przecierając oczy.
Poczułam zimne ręce Biebera wsuwające się pod moją bluzkę. Pisnęłam i szybko się podniosłam.
-Czemu masz takie zimne ręce?? – spytałam czując ciągle jego dotyk na plecach.
-Nie chciałaś podzielić się ze mną kołdrą. Nie chciałem cię budzić, to trochę zmarzłem – powiedział uśmiechając się do mnie czule.
-Mogłeś obudzić… Trzeba było mi jakoś zabrać tę kołdrę…
-Nie wiedziałem, jakim snem śpisz. Już raz cię dziś obudziłem.
Podeszłam do łóżka od jego strony i musnęłam jego usta.
-Nie ma sprawy – znowu się uśmiechnął.
-Dobra. Zbieramy się, bo polecą bez nas – złapałam ciuchy, które przygotowałam sobie już poprzedniego dnia i poszłam w stronę łazienki.
Kiedy wróciłam Justin był w samych bokserkach i zakładał na siebie bluzkę.
Zmierzyłam go wzrokiem.
-A co jakby moja mama tu weszła?? – uniosłam brwi, a on posłał mi uroczy uśmiech.
-Myślę logicznie, Al. Jest szansa jedna na milion, że twoja matka weszłaby tu o koło 4:00 nad ranem.
-Ale jednak – powiedziałam, a Justin podszedł do mnie bliżej i musnął moją szyję.
-Ubierz się – odepchnęłam go rozbawiona.
-Jak sobie piękna pani życzy – kolejny uśmiech. Nie ten uśmiech, który widziałam na wszystkich zdjęciach i filmikach. Nie ten wyuczony, sztuczny uśmiech, na który wszyscy się nabierają, tylko uśmiech przeznaczony tylko i wyłącznie dla mnie.
Przyglądałam się mu jak szybko wciągał na siebie spodnie i luźną, fioletową bluzkę.
-Ile mamy czasu? – spytał chłopak.
-Jakieś 10 min…
Bieber zrobił wielkie oczy.
-Że jak?! Na lotnisko jedzie się…
Wybuchłam śmiechem.
-Dałeś się nabrać. Widzisz? W kłamstwie uczę się od najlepszych – pokazałam mu język – Mamy 40 minut. Jemy coś, czy już jedziemy?
Spojrzał na mnie udając obrażonego.
Udałam, że tego nie widzę i wyszłam z pokoju, a on złapał moje walizki i poszedł za mną.
Uśmiechnęłam się do siebie.
Miło.
-Nie będziesz się żegnać z mamą? – spytał Bieber, kiedy wyszliśmy przed dom.
-Chyba żartujesz – prychnęłam i wsiadłam do samochodu po stronie kierowcy.
Bieber posłał mi spojrzenie z serii ‘WTF?’.
-Naucz mnie jeździć – bardziej zażądałam niż poprosiłam.
Justin wydał się lekko zakłopotany.
-A może jak wrócimy?? Teraz…
-JA chcę teraz – przerwałam mu.
Nieprzekonany wsiadł po stronie pasażera.
-Aly… Umm. To nie jest takie proste. Wgl wątpię, że o tej godzinie będę w stanie ci cokolwiek pokazać.
-A przespać się ze mną byłbyś w stanie – spojrzałam na niego, a on wytrzymał mój wzrok.
Pokręcił głową zrezygnowany i uśmiechnął się łobuzersko.
-Okey. Dam ci poprowadzić, ale ty zrobisz to ze mną dzisiaj.
Trochę zszokowały mnie jego warunki.
-CO zrobię?
Justin spojrzał na mnie jak na chorą psychicznie.
-No powiedz mi. Wyjaśnij mi o co mnie szantażujesz – pokazałam mu język.
-Alice nie zgrywaj się. Dobrze wiesz o co mi chodzi.
-Nie. Nie wiem. Powiedz mi.
Na twarzy Biebera znowu pojawił się łobuzerski uśmiech.
-Mogę ci co najwyżej pokazać – sięgnął ku moim lekko rozchylonym nogom, a ja je szybko złączyłam i uderzyłam go w rękę.
-Zboczeniec – powiedziałam ostro.
Spojrzał na mnie wyczytując z mojej twarzy, czy faktycznie jestem zła.
-No to jak? – spytał, ale jego ton stał się trochę niepewny.
Spojrzałam mu w oczy, a on się uśmiechnął.
Denerwowało mnie to, że ciągle się do mnie uśmiecha, bo to nie dawało mi się na niczym skupić.
-Sorry. Trochę mnie poniosło, ale to też twoja wina, bo wzbudzasz we mnie za duże pożądanie – uśmiech nie znikał z jego twarzy.
-Oj, przepraszam! – powiedziałam sarkastycznie – To nauczysz mnie?
-Będziesz się ze mną kochała?
Mój wzrok ciągle wędrował to na Biebera to w jedną stronę, to w drugą.
-Widzisz. Powiedziałem. Alice. No. Prosta odpowiedź. Tak/ nie.
-Zdajesz sobie sprawę, że to szantaż??
Zaśmiał się.
-Nie. To jest prośba o nagrodę za ciężką pracę.
-Chyba ciężka praca za powiedzenie mi jak kręcić tym kółkiem – wskazałam na kierownicę.
Justin się zaśmiał.
Naprawdę był już zrezygnowany.
-Okey. Nauczę cię – westchnął – Ale nie mamy czasu.
Wyszłam z samochodu i otworzyłam drzwi, po stronie, po której siedział Bieber.
-Wysiadka – zarządziłam, a on posłał mi zdziwione spojrzenie i podniósł się z miejsca.
Usiadłam na miejscu pasażera, a on wszedł po drugiej stronie.
-Nie rozumiem… - powiedział niepewnie na mnie patrząc.
-Chciałam po prostu zobaczyć, czy się zgodzisz – uśmiechnęłam się – Nie chcąc niczego w zamian – dodałam mrużąc oczy.
Roześmiał się.
-Ahm – powiedział ruszając – Ale na serio mogę cię kiedyś nauczyć.
-Spoko. Chętnie się nauczę.
Bieber co chwilę zerkał w moją stronę.
-Na drogę paaatrz – przypomniałam mu, kiedy naliczyłam dwudzieste spojrzenie w moją stronę.
Uśmiechnął się lekko, ale nic nie powiedział.
Nagle zadzwonił jego telefon.
Sięgnęłam po niego, żeby odebrać. Protestował, ale za dużo nie mógł zrobić trzymając dwie ręce na kierownicy.
-Hej, kotku – usłyszałam po drugiej stronie.
Poczułam się, jakby dostała w twarz.
-Halo?? – odezwała się znowu dziewczyna.
Rozłączyłam się i otwierając okno wyrzuciłam jego telefon.
-Co zrobiłeś?! – wrzasnął Bieber.
-Ups – udałam skruchę – Aaa. Natalie dzwoniła – uśmiechnęłam się zdążając wcześniej przeczytać imię osoby dzwoniącej.
Justin zbladł.
-Nie przejmuj się. Przecież mięliśmy tylko udawać ten nasz związek – uśmiechnęłam się do niego, ale nie dałam rady powstrzymać łzy, która spłynęła po moim policzku.

_________________________________
To chyba najdłuższy rozdział, jaki udało mi się napisać na tym blogu... xD Nie, żebym była z niego zadowolona... Ale komentujcie <3 Piszcie co myślicie... ;)

sobota, 1 października 2011

Rozdział 6

-Halo? – odebrałam mój telefon.
-Spakowana? – a kto to mógłby być inny, jak nie Bieber??
-Jestem w trakcie – oznajmiłam nie przerywając przerzucania ciuchów szafie.
-Bardzo się obrazisz, jak do ciebie wbiję? – spytał.
-Umm… A w jakim celu?
-Tak sobie. Mogę ci pomóc.
-Jakoś tego nie widzę – powiedziałam nieprzekonana.
-Bo?
-A przyjeżdżaj. Jak tam chcesz.
-Okey. Będę za 5 minut – poinformował mnie i się rozłączył.
-Cholera – powiedziałam cicho. Czemu on chce przyjeżdżać do mnie o 9:00 rano??? Nie zdążyłam się jeszcze ogarnąć… Pobiegłam sprintem w stronę łazienki, ale zanim zdążyłam otworzyć drzwi, usłyszałam dzwonek.
Mamy i Potwora nie było i musiałam pójść otworzyć.
-To było dużo mniej niż 5 minut… - jęknęłam, niechętnie wpuszczając go do środka i przygładzając jakoś swoje potargane włosy.
-Ale seksownie wyglądasz – uśmiechnął się i napierając mnie na ścianę wpijając się w moje usta.
-Spadaj – odepchnęłam go – Mam nieświeży oddech – pokazałam mu język.
-E tam – musnął moje usta.
-Naprawdę nie mogłeś chwili poczekać? Dać mi chociaż te 5 minut? – spytałam ciągnąc go lekko za rękę do pokoju.
-Nie. Miałem nadzieję, że złapię cię właśnie w takim stanie – wyszczerzył się.
-Aha – westchnęłam.
-Gdzie twoja mama? I to dziecko? – zapytał Justin.
-A bo ja wiem? Były łaskawe tylko zostawić mi kartkę na szafce, że wrócą o 15:00.
-Mmm – JB popchnął mnie na łóżko i kładąc się na mnie zaczął muskać moją szyję.
-Przystopuj, chłopcze – zaśmiałam się, spychając go z siebie.
Bieber zleciał z łóżka i z hukiem walnął o ziemię.
-Chciałaś mnie zabić? – jęknął.
Spojrzałam na niego z góry.
-Uuu. Nie udało mi się… - skrzywiłam się, a on momentalnie podniósł się z miejsca i porwał mnie na ręce.
-Wyrzucę cię przez okno – zagroził.
Zaśmiałam się.
-Proszę bardzo.
Bieber westchnął uśmiechając się lekko i postawił mnie na ziemi.
-Dobra. Koniec. Idę się doprowadzić do porządku – oznajmiłam i tym razem zamierzałam naprawdę wejść do łazienki.
-A co ja będę robił w tym czasie? – spytał Justin.
-Umm… Możesz sobie laptopa odpalić, albo piosenek posłuchać – wskazałam na mojego iPoda.
-Okey.
Poszłam do łazienki, a kiedy wróciłam Bieber z bardzo ciekawą miną przeglądał moje zdjęcia.
-Ej! – próbowałam zepchnąć go z krzesła i zabrać mu laptopa, ale nie udawało mi się -Juustin. To moje – jęknęłam, kiedy zostały mi już tylko prośby.
-No dobra. Ale za buziaka – uśmiechnął się, a ja musnęłam jego usta.
Wstał od komputera, a ja szybko go wyłączyłam.
-Fajne zdjęcia – wyszczerzył się Bieber.
-Zajebiste – powiedziałam z sarkazmem.
-Kto to ten chłopak, z którym masz większość zdjęć? – o dziwo w jego tonie nie było zazdrości, tylko zwykła ciekawość.
Nie odpowiedziałam.
-No? – nalegał.
-To moja sprawa, jasne?
-Ale już z nim nie jesteś, co?
-Nie jestem – powiedziałam ostro.
-Ej, przepraszam. Nie złość się – objął mnie delikatnie, a ja wtuliłam się w niego. Czułam jakbym znała go od zawsze.
-Nie szkodzi – odpowiedziałam cicho.
Staliśmy chwilę przytuleni.
Bieber na przemian bawił się moimi włosami i gładził moje plecy.
-A wiesz, że udało mi się załatwić dla nas wspólny pokój na tych Hawajach? Tylko we dwoje… - powiedział mi na ucho.
-Fajnie – uśmiechnęłam się lekko – Tylko niech moja mama się o tym nie dowie.
Też się uśmiechnął.
-Zrobię wszystko, żeby się nie dowiedziała – obiecał muskając mój policzek.
Jeszcze chwile tak postaliśmy, po czym uznałam, że dość tego dobrego i muszę dalej się pakować.
-Pomóc ci? – spytał łapiąc jedną z moich bluzek i za razem zrzucając drugą ręką szklankę z szafki, która rozbiła się na milion części. Niestety była pełna i przy okazji zalała połowę moich ciuchów.
-Ugh. Lepiej się wgl nie ruszaj. Siad i nawet nie oddychaj - wysyczałam.
-Ale pomo…
-Nie! Sama sobie poradzę! – krzyknęłam.
-Kotku, spokojnie – zaśmiał się Bieber i usiadł na łóżku.
-Zalałeś prawie wszystkie moje najlepsze ciuchy! Będę musiała je prać teraz - powiedziałam załamana.
-Sorry… Nic nie pierz. Kupię ci coś na Hawajach.
-Powaga?
-Pewnie. Co tylko będziesz chciała i potrzebowała – zapewnił z uśmiechem.
-Dzięki – musnęłam jego usta.
-Nie ma sprawy – znowu się uśmiechnął.
Przykucnęłam na przy walizce i zaczęłam pakować resztę rzeczy, które nie były przesiąknięte napojem.
-Wyjeżdżamy jutro o 4:00, nie? – spojrzałam pytająco na Justina – Ale chcę prawdziwej odpowiedzi, ok?
Bieber się roześmiał.
-Tak. 4:00. Jedziesz ze mną na samolot? Nie masz auta, nie?
-Nie mam… Przyjedziesz po mnie?
-Pewnie. Albo jak chcesz mogę zostać u ciebie na noc – wyszczerzył się.
Uniosłam brwi.
-Ja tam w sumie nie mam nic przeciwko, ale nie liczyłabym, że moja mama się zgodzi.
Justin chwilę myślał.
-A może powiedziałbym jej jakim to niezwykle grzecznym chłopcem jestem??
Wybuchnęłam śmiechem.
-Takim grzecznym, że próbował się do mnie dobrać na pierwszej, czy drugiej randce?
Bieber uśmiechnął się niewinnie.
-Mniej więcej. Mogę założyć nawet pierścień czystości i udawać świętego. Żaden problem. A z resztą i tak będziemy grzeczni…
-Myślisz, że ona w to uwierzy?? Sama zaszła ze mną w ciąże, jak miała 15 lat i teraz jest przewrażliwiona na tym punkcie. Pewnie, gdyby dowiedziała się, że jesteśmy teraz tu sami to dostałaby zawału.
-Ale pozwoliła ci przyjść na noc do mnie.
-Ale myślała, że jest twoja mama.
-Ale przecież ona tu będzie.
-Dodałabym kolejne ‘ale’… No dobra. Jak chcesz to pytaj.
-Ok – musnął moje usta – Zobaczysz, że się uda.
-ALE nie wiem po co ci to. Będziemy na Hawajach razem tak długo, że aż zaczniemy mieć siebie dość.
-Nie sądzę – uśmiechnął się do mnie i kucnął zaczynając zbierać szkło z ziemi.
-Przyniosę jakąś ścierkę – oznajmiłam i wyszłam z pokoju.
Uśmiechnęłam się szeroko. Bieber napełniał mnie jakąś taką pozytywną energią, że musiałam bardzo się powstrzymywać, żeby nie wybuchnąć śmiechem.

sobota, 3 września 2011

Rozdział 5

Do domu wróciłam dosyć późno. Nie witając się ani z mamą, ani z kuzynką-potworem poszłam cicho do pokoju gościnnego, w którym musiałam chwilowo mieszkać. Zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżku. Jakieś pół godziny przeleżałam bezmyślnie gapiąc się w sufit, do czasu, kiedy mój telefon się odezwał.
-Hej, kochanie – powiedziałam, siląc się na wesoły ton.
-O, hej. Już ci lepiej? – spytał Bieber.
-Tak. Dzięki, że się troszczysz.
-Nie ma sprawy, mała. Reżyser kazał ci przekazać, że zdjęcia zostały przełożone na o godzinę później – poinformował mnie Justin.
-Dziękuję za informację.
-Nie ma, za co. No, to do jutra. Paa.
-Cześć. Kocham cię.
-Ja ciebie też.
Kiedy się rozłączyłam wybuchłam śmiechem. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tyle frajdy będzie sprawiało mi to udawanie, że wszystko jest w porządku.
Po chwili uśmiechnęłam się ironicznie i wykręciłam numer reżysera. Było już późno, ale miałam nadzieję, że go nie obudzę…
-Tak? – usłyszałam głos w słuchawce.
-Dobry wieczór. Tu Alice. Bardzo przepraszam za dzisiaj… i że zawracam głowę, ale… umknęło mi, o której jutro zaczynają się zdjęcia.
-Urwanie głowy z tobą, mała. Tak, jak dziś. Bez żadnych zmian.
-Okey. Dziękuję uprzejmie. Życzę dobrej nocy.
-Dobrej? Nawet nie mam czasu spać… Ale dziękuję i nawzajem. Do jutra – reżyser skończył rozmowę, a ja uniosłam brwi.
-Co za podły palant – mruknęłam pod nosem.


Wstałam rano, żeby na czas przyjść na plan filmu.
-Hej. Przepraszam za wszystko – przytuliłam się do mamy, wchodząc już przyszykowana do kuchni, żeby coś zjeść.
Rodzicielka po krótkim wahaniu odwzajemniła mój uścisk.
-Zachowałaś się karygodnie, Alice, ale jako dobra matka wybaczam ci – powiedziała.
Miałam wielką ochotę wywrócić oczami i roześmiać się ironicznie, ale powstrzymałam się.
-Wiem. Ogromnie ci dziękuję. Kocham cię – zadeklarowałam.
Po krótkim przemyśleniu doszłam do wniosku, że przesadziłam lekko z tym ‘ogromnie’ i wyszło trochę sztucznie, ale mama nie dawała po sobie poznać, że coś jest nie tak, a więc może nie zabrzmiało tak źle.
Kiedy zaczęłam jeść szybkie śniadanie, do kuchni wparowało Samo Zło.
-Hej, młoda. Przepraszam za moje zachowanie – powiedziałam ‘skruszona’.
-Wybaczam ci – odpowiedziała uniesionym tonem, a ja znowu z trudem powstrzymałam się przed komentarzem.
-Spadam. Hej. Będę późno – musnęłam policzek mamy, pomachałam z uśmiechem kuzynce i wyszłam z domu.
Już wcześniej zamówiłam taksówkę, która czekała na mnie przed moją willą.
Tak. Miałam już wystarczająco dużo lat, żeby mieć prawo jazdy, ale jakoś nie miałam natchnienia, żeby zdawać… Ciągle to przekładałam i jakoś tak wyszło, że do teraz prawka nie mam.
Wsiadłam do samochodu i powiedziałam taksówkarzowi gdzie ma jechać.
Na miejsce dojechałam całe 5 minut przed czasem. Pobijam swoje, własne rekordy.
-Hej. Hej. Dzień dobry – witałam się ze znajomymi z planu, którzy przyjechali jeszcze wcześniej ode mnie.
Nagle dostrzegłam Justina. On też mnie zobaczył, a jego oczy aż zaokrągliły się ze zdziwienia i nie wiem tam, z czego jeszcze.
-Hej, kotku – przywitałam go promiennym uśmiechem i przelotnym pocałunkiem.
Biebera jeszcze bardziej zszokowało to, że się na niego nie drę i, że wszystko jest w porządku…
Uśmiechnęłam się i z trudem powstrzymywałam wybuch śmiechu na widok jego totalnie zszokowanej miny.
-Coś nie tak? – spytałam.
-Nie, nie – zapewnił.
-To dobrze – uśmiechnęłam się do niego i poszłam się przygotować.

-Zaczynamy!!! – wrzasnął reżyser – Justin. Nie stój, jak kołek, tylko chodź tu!
Z mega zadowolonym wyrazem twarzy poszłam na miejsce, a Bieber powlókł się za mną.
Uśmiechnęłam się do niego zwycięsko, a on chyba zaczął podejrzewać, że to wszystko uknułam. Miałam przynajmniej nadzieję, że jest na tyle inteligentny.
-Zadzierasz ze mną, kotku? – spytał mnie na ucho.
-Ty zadzierasz ze mną, ja zadzieram z tobą – mrugnęłam do niego.
-Justin! Nie zagaduj już Alice! Na to czas później. Akcja!!
Drugi dzień na planie był stanowczo lepszy. Tym razem to ja byłam szczególnie chwalona. Tak, jakby trochę odwróciły się role.

-Kończymy zdjęcia! Jutro macie wolne. Pojutrze jedziemy nagrać sceny na Hawajach. Dobrze się spakujcie. Do zobaczenia! – powiedział reżyser.
Wyszliśmy, a Bieber mocno złapał mnie za rękę i uśmiechnął się ‘słodko’.
-Dasz się gdzieś dziś zaprosić, mała? – spytał.
-Umm… Wiesz… Muszę się pakować… Cały tydzień spędzimy razem na Hawajach, Jus – uśmiechnęłam się do niego.
-No niech ci będzie… Skąd wiedziałaś, na którą miałaś przyjść?
-Po prostu jestem na tyle inteligentna, żeby ci nie wierzyć i zadzwoniłam do reżysera, baby – obwieściłam mu.
-A jednak jesteś inteligentna.
-A jednak???
-A jednak – zaśmiał się i wpił w moje usta.
Zaczął mnie namiętnie całować, a ja nie wiedziałam, jak zareagować.
Odepchnęłam go lekko po chwili wahania.
-Chyba jednak nie… Nie jestem inteligentna. Gdybym była, nie mogłabym się w tobie pomimo wszystko zakochać.
Justin uśmiechnął się szeroko i rozpoczął kolejny pocałunek.
-Mnie też to wkurza, że mi się cholernie podobasz – powiedział szeptem i kontynuował pocałunek.

_______________________________________________
Bahaha. Coś słabo mi wyszedł ten rozdział, bo jakoś przez jego większość totalnie nie miałam weny... ;/ Ale piszcie co sądzicie :*
Rozdział z dedykacją dla @Naaatalkaa i @Domciulka <3

wtorek, 23 sierpnia 2011

Rozdział 4

Do późnej godziny leżeliśmy z Justinem wtuleni w siebie, na kanapie, przed telewizorem, przy zgaszonym świetle. Chociaż nie chciałam się zbytnio do tego przyznawać… kochałam jego bliskość.
-No, czyli trochę czasu spędzimy razem na planie – odezwał się Bieber muskając moje usta.
-A, kto powiedział, że nie rzucam tej roli? – uśmiechnęłam się do niego słodko.
-Ej, Al… Czemu? Byłoby…
-Dobra, dobra. Nie rzucę. Spokojne. Tak chciałam cię podenerwować – mrugnęłam do niego, a on położył się na mnie i musnął moją szyję, a później dekolt.
-Juuustin – powiedziałam.
-Co? – pocałował mnie w usta i mocno przytulił.

 -Wszyscy na miejsca! Alice, co tak dugo?! Wszyscy czekają! – poganiał mnie reżyser na planie ‘Just Breath’ – Akcja! – wrzasnął.
Tak zaczynał się pierwszy dzień na planie. Wszyscy byli już ucharakteryzowani i mogliśmy zaczynać zdjęcia.
-Hej, mała – usłyszałam (a raczej nie ja, tylko Jasmine), głos swojego chłopaka (Justina-Chrisa).
Podszedł do mnie i czule pocałował mnie w usta.
-Hej – Jasmine posłała mu zakochany uśmiech, a on zmierzwił jej włosy i przytulił do siebie.
-Nie rób tak! – odepchnęła go rozbawiona dziewczyna, a on na nowo ją przyciągnął i skradł kolejny pocałunek.
-Cięcie!! Było zarąbiście – wyszczerzył się reżyser – Jeśli chodzi o waszą dwójkę… Pierwszy raz od nie wiem, kiedy, nie mam ŻADNYCH zastrzeżeń! Przechodzimy do kolejnej sceny!
Uśmiechnęliśmy się z Bieberem do siebie. Justin podszedł do mnie i musnął moje usta.
-Nie mamy czasu! – wrzasnął na nas ktoś z boku.
JB nie przestawał mnie całować.
-Alice!! Natychmiast chodź, bo nerwicy dostanę!!! Scena z tobą! Czy ty zawsze musisz się spóźniać?! – usłyszałam krzyk reżysera.
Odepchnęłam od siebie zła Justina i nie patrząc na niego zaczęłam nagrywać kolejną scenę.
Poszło dobrze i przeszliśmy do sceny, w której byliśmy z Justinem w łóżku. Żaden tam sex. Zwykłe, filmowe, półnagie, udawane ‘obmacywanki’.
Zaczęliśmy kręcić i w pewnym momencie poczułam rękę Biebera w swoich majtkach.
-Cięcie! – wrzasnęłam i wyskoczyłam, jak oparzona z łóżka.
-Co ci jest? – spytał Justin.
-Ku**a, ręce przy sobie – syknęłam.
-Alice. Nie rób problemów – fuknął reżyser – Jesteście w końcu parą.
-Ale…
-Żadnego, ale! Wracaj tam!
Weszłam powrotem do łóżka z naburmuszoną miną.
-Ale tym razem tylko udawaj. Spróbuj posunąć się dalej, to pożałujesz – powiedziałam ostro do niego, przytulając go i udając przed wszystkimi, że się z nim godzę.
-O, co ci chodzi, Aly? Co…
-Akcja! – wrzasnął reżyser.
Zaczęliśmy znowu. Tym razem Bieber nie sprawiał problemów.
-Cięcie! Justin. Świetnie. Alice. Wyglądasz jakbyś została do tego zmuszona. Jesteś dobrą aktorką, czy nie?! Powtarzamy scenę!
Byłam wściekła na Biebera.
-Idiota – syknęłam cicho do niego.
Uśmiechnął się uroczo.
-Akcja!!
Udało nam się. Reżyser był zadowolony, ale oczywiście i tak musiał się mnie o coś czepić.
Kiedy przyszło do kręcenia kolejnej sceny okazało się, że nigdzie nie ma mojej bluzki.
Szukałam jej wszędzie. Znowu byłam spóźniona.
-Justin, wiesz gdzie… - zobaczyłam, że Bieber ma w rękach moją bluzkę.
-Dopiero teraz zauważyłaś, że ją mam? – spytał z ironicznym uśmieszkiem.
Wyrwałam mu bluzkę.
-Dzięki – powiedziałam z sarkazmem – Przez ciebie znowu się spóźnię! Bardzo dobrze idzie ci rujnowanie mojej kariery, której nawet jeszcze dobrze nie rozpoczęłam.
Miałam łzy w oczach. Ogarnęła mnie straszna bezsilność. Może to przez to, że właśnie zorientowałam się, że nie mam nikogo, kto by mnie wspierał, pomagał…
Justin spróbował mnie przytulić, ale odepchnęłam go mocno i poleciałam kręcić kolejną scenę.
Reżyser zaczął się na mnie drzeć, że jeśli jeszcze raz sprawię problemy to wylatuję. Że są miliony dziewczyn, dużo lepszych ode mnie, ubiegających się o tę rolę.
Naprawdę mało brakowało, żebym wybuchłam płaczem.
Obiecałam, że się poprawię.
Przeszliśmy do kolejnej sceny ze mną.
Nie mogłam się na niczym skupić, nie ważne jak bardzo się starałam. Zaufałam Justinowi, tak jak prosił, a on zaczął robić wszystko, żebym podpadła.
-Cięcie!! Alice. Chodź do mnie – powiedział reżyser.
Podeszłam niepewnie.
-Wracaj do domu, dziecko. Dzisiaj nakręcimy resztę scen bez ciebie. Jeśli jutro nie będzie szło ci lepiej to wylatujesz. Nie mam do ciebie cierpliwości.
Z moich oczu same popłynęły łzy. Złapałam swoją torbę i wybiegłam na dwór.
Justin wybiegł za mną.
-Mała! – zawołał, złapał mnie i przytulił.
Odepchnęłam go najmocniej jak potrafiłam.
-Czego ode mnie chcesz?! – wrzasnęłam – Spadaj z mojego życia!! Udało ci się! Wszyscy sądzą, że jestem beznadziejna!!
-Al… O co ci chodzi? Co ja zrobiłem??
-Wszystko!!! Ja się nie nadaję na tę całą sławę… Totalnie się nie nadaję… To mnie przerasta… - mówiłam łamiącym się głosem.
Spróbował mnie pocałować, ale nie pozwoliłam mu na to.
-Idź grać Panie Wielki. Wszyscy cię kochają – powiedziałam sarkastycznie i poszłam w stronę ulicy, żeby złapać jakąś taksówkę.
Nie zamierzałam jeszcze wracać do domu. Nie, żeby mama wiedziała, że prawie straciłam rolę. Co to, to nie.
Taksówkarzowi kazałam się wysadzić w parku.
Zarzuciłam kaptur na głowę i poszłam w stronę najbliższej ławki.
Zaczęłam się zastanawiać, czy, aby przypadkiem nie przechodzę załamania nerwowego… Dużo myślałam. O wszystkim. Po dwóch godzinach rozmyślań doszłam do wniosku, że nie dam się zniszczyć. Będę udawała, że wszystko jest dobrze. Będę tłumiła w sobie wszystkie emocja tak, jak to umiejętnie robiłam, zanim zostałam sławna. Przecież jestem dobrą aktorką…
Miałam wrażenie, że cały świat jest przeciwko mnie… Że nikt mnie nie kocha, nie rozumie, wszyscy próbują poniżyć.
Z sarkastycznym uśmiechem doszłam do wniosku, że to na pewno jest załamanie nerwowe albo depresja…
Wzięłam głęboki oddech.
Ułożyłam sobie plan, jak dalej, żyć, żeby przeżyć:
  1. Podchodzić do wszystkiego optymistycznie.
  2. Uśmiechać się!
To chyba tyle… Musiałam się do tego zacząć stosować, bo wykończę się psychicznie.



____________________________________
Co o tym myślicie?? Ja, osobiście nie lubię tego bloga i nie podoba mi się jak go poprowadziłam... Ale sami osądźcie... 

czwartek, 11 sierpnia 2011

Rozdział 3


-Ku**a, że co?! – krzyknęłam oburzona.
-Alice! Jak ty się wyrażasz?! – wrzasnęła do mnie mama z drugiego pokoju.
Zignorowałam ją.
Oglądałam właśnie, w Internecie, dzisiejszy wywiad z Justinem, na żywo.
Tak nawiasem mówiąc nasze spotkanie miało się odbyć za 2 dni. Muszę coś wykombinować, żeby do niego nie doszło…
A więc. Najukochańsiejszy na świecie Bieber, idol milionów nastolatek powiedział (usiądźcie), cytuję: … Albo nie. Napiszę część wywiadu.
‘-Justin, czy mogę zapytać cię o twoją dziewczynę?
-Umm… Wal.
-Ile Alice ma lat?
-A nie wiesz?
-Nie…
Bieber, zmieszanie na twarzy.
-Szesnaście – palnął.’
Punkt dla niego.
‘-Ale jesteście rocznikowo w tym samym wieku, czy Alice jest młodsza?
-Jest młodsza, ale z tego rocznika, co ja.’
Dobrze ‘szczelał’.
‘-Justin, czy robiłeś TO kiedyś z Alice?’
Bieberowi oczy wyszły z orbit i zaśmiał się sztucznie, po chwili.
‘Umm… Takie pytania powinny być cenzurowane – stwierdził Justin
-Tak, czy nie?
-A to pana interes?
-No dobrze…  Kochasz Alice?’
Bieber chwilę nad tym myślał. Obstawiam, że zastanawiał się o jakie ‘kochanie’ gościowi chodzi. ;/
‘Kocham ją. Czasem się kłócimy i wgl… Bywa dziecinna, ale… Kocham. Bardzo kocham.’
I to właśnie mnie rozwścieczyło.
Ugh.
Palant.
Tak szczerze to kłamanie dobrze mu szło… Ten wyćwiczony uśmieszek…
‘-Zadzwonisz może do swojej ukochanej? Chętnie ją usłyszymy.’
Justin spojrzał na niego dziwnie i wykręcił mój numer.
Nie wiem, czy to tylko ja miałam takie wrażenie, ale prezenter, jakby nie wierzył w nasz związek… Ups.
Usłyszałam dźwięk komórki i z cwanym uśmiechem gapiłam się na wyświetlacz. Nie. Nie odbiorę.
Justin z nadzieją, czekał.
Kiedy próbował dzwonić do mnie czwarty raz, prezenter powiedział mu, żeby sobie odpuścił.
‘-Alice jest na basenie – wyjaśnił z uśmiechem – Myślałem, że już może wróciła, ale jednak nie.’
Taa… Jaaaaasne.
Wyłączyłam wywiad, bo mnie nudził. Nie wiem, po co wgl go włączyłam… Aha, tak. Wiem. W celu dowiedzenia się czegoś, ciekawego o mnie, czego jeszcze nie wiedziałam.
Cel osiągnięty.
Byłam wściekła na Biebera, ale też było mi mega smutno. Mój idol, odkąd pamiętam (przez większość czasu ukrywany) powiedział, że chciał się tylko mną zabawić.
Cholerna łza spłynęła mi po policzku.
Życie w świecie gwiazd, na razie nauczyło mnie tylko jednego: Nikomu nie ufaj.
Z resztą… O tym niestety przekonałam się na własnej skórze jeszcze wcześniej…
Kolejna łza.
Otarłam ją szybkim ruchem i wyszłam z pokoju (gościnnego, bo ta mała jędza nie oddała mi mojego i za nic tego nie zrobi. Ugh. Chętnie bym ją zamordowała, ale przecież to jest tylko ‘słodkie, małe dziecko’. Taa. Samo zuooo)
Wtargnęłam do MOJEGO pokoju, bo chciałam wziąć swojego iPoda.
Na pierwszy rzut oka pomyślałam, że nikogo nie ma.
Znalazłam odtwarzacz i… Usłyszałam cichy płacz, dobiegający z łazienki (Tak. Miałam łazienkę w pokoju)
Niepewnie do niej zajrzałam.
Zobaczyłam sześciolatkę, skuloną w koncie i trzęsącą się od płaczu.
-Mała… - zrobiło mi się jej żal.
Spojrzała na mnie.
-Wynoś się stąd, idiotko! – wrzasnęła.
-Sorry, gówniaro, ale to mój pokój.
-Kelly!!! Alice nazwała mnie gówniarą i uderzyła mnie! – wrzasnęło dziecko.
Denerwowało mnie to, że mówi do mojej mamy po imieniu.
-Ty kłamliwa smarkulo… - wysyczałam.
Rodzicielka wpadła do pokoju i spoliczkowała mnie.
Nie. Do tego nie byłam przygotowana.
-Dziwka – syknęłam i dostałam kolejny policzek – Obie jesteście dziwkami – powiedziałam tłumiąc szloch – Nikt mnie nie rozumie! Wszyscy mnie okłamują!! Taa. Jest, po co żyć! – wrzasnęłam matce w twarz i pobiegłam do swojego pokoju, zamykając się w nim.
Słyszałam, jak mam pociesza ‘biedne, pokrzywdzone dziecko’ i mówi, jaka to ja jestem niedobra.
Nie chciałam płakać. Nie chciałam okazywać słabości, ale to było silniejsze ode mnie.
Pomyślałam, że gdybym wyskoczyła przez okno to nikogo by to nie ruszyło… Byłam tylko przedmiotem, którym wszyscy się posługiwali…
Ale nie zamierzałam kończyć swojego życia. Zamierzałam zrobić na przekór wszystkim i żyć. Chciałam to zrobić dla taty…
Matka leciała tylko na moją kasę. Mogła się chwalić, że ma sławną córcię. Ajć.
Odezwał się ponownie mój telefon.
Justin…
-Cześć kochanie. Właśnie wróciłam z basenu – powiedziałam łamiącym się głosem, chociaż próbowałam mówić wesoło.
-Mała… Znowu płaczesz?
-Tak. Jeszcze nie wypłakałam tego: ‘chciałem się tylko tobą zabawić’.
Westchnął.
-I ty w to uwierzyłaś? Byłem wściekły, Alice i…
-Oj, zamknij się. Po prostu mam dość. Nie wiem, w co wierzyć, w co nie… Jakby nikt nie mógł mówić czasem prawdy – mówiłam przez łzy.
-Masz depresję.
-Nie mam depresji! Odwal się ode mnie! Po co dzwonisz?! Żeby się ze mnie pośmiać?!
-Czy ja się śmieję? Brałaś coś?
-Justin, co ci odbija?
-Co MI odbija??
-Pa – rozłączyłam się.
Byłam żałosna…

-Alice. Zejdź na kolację – mama zapukała do drzwi pokoju, w którym siedziałam już drugi dzień – Od wczoraj nic nie jadłaś.
-I dobrze. Jeszcze zakaże wam powietrze, jeśli wyjdę do kuchni, kupionej za MOJE PIENIĄDZE.
-Alice. Natychmiast schodź na dół!
-Bo, co?
-Nie mam już do ciebie siły, dziecko. Jutro, o 20:00 masz randkę z Bieberem. Zostajesz u niego na noc. A i… No dobrze. O tym później ci powiem…
-Chyba śnisz! Nie idę do żadnego Biebera!
-Idziesz.
Mama odeszła od drzwi.
Okay. Pójdę. Nie sprawię mu tej satysfakcji, pokazując, że załamałam się psychicznie.

Biebs podjechał pod mój dom punktualnie.
Na ‘randkę’ ubrałam fioletową sukienkę, w której moim, skromnym zdaniem wyglądałam naprawdę fajnie.
Justin przywitał mnie uśmiechem i zajrzeniem w mój dekolt, a ja udając, że tego nie zauważyłam, też się do niego sztucznie uśmiechnęłam.
Pojechaliśmy do najlepszej restauracji w okolicy.
Usiedliśmy przy stoliku.
Wszędzie, na zewnątrz było mnóstwo paparazzi.
Na szczęście widzieli tylko nasze, roześmiane twarze, a nie słyszeli, o czym rozmawiamy.
-Pięknie wyglądasz – powiedział Justin, kiedy już złożyliśmy zamówienia i czekaliśmy na jedzenie.
Uśmiechnęłam się promiennie.
-A ty nie – musnęłam jego policzek.
Uniósł ironicznie brwi, ale po chwili znowu się uśmiechnął.
Przytulił mnie i szepnął na ucho.
-A, tak pogrywasz…
Uśmiechnęłam się znowu do niego.
-Dostałaś rolę w ‘Just breath’, mała?
-Tak. Zaproponowali mi ją i zgodziłam się.
-Rolę Jasmine?
-Taa… Główną. A co?
-Bo ja gram jej chłopaka.
Poczułam jakby ktoś uderzył mnie w brzuch.
-Że co?!
-Uśmiechaj się – szepnął i pocałował mnie w usta – Nie cieszysz się?
-Nie. Nie gram w tym filmie, w taki razie.
-Ale zdjęcia zaczynają się jutro. Nie możesz tak po prostu zrezygnować.
-Założysz się? – spytałam z błyskiem w oku.
-Śpisz dziś u mnie, a więc nie podskakuj – puścił do mnie oko.
-Śpię, jeśli chcę, baby – też puściłam mu oko, a on (chyba) szczerze się zaśmiał.
-Lubię cię, Al. Naprawdę. Czemu mi nie wierzysz? Wtedy… Poniosły mnie emocje… Chciałem, żebyś cierpiała. To nie tak, że…
-Justin. Głowa mnie aż od tego boli. Nie wiem, w co, komu mam wierzyć. Jestem nowa w tym ‘świecie kłamstwa’, zwanym mylnie ‘światem sław’.
Justin pogładził mnie czule po policzku.
W jego oczach perfidnie było widać troskę…
-Aly… - szczerze? Jak on mnie tak nazywał… nie przeszkadzało mi to – Jej… Jest w tobie coś takiego, że… Mam potrzebę się tobą zaopiekować… Naprawdę chciałbym z tobą być.
-To życzę powodzenia w zdobywaniu mnie – pokazałam mu język – Nie wierzę ci i tak do końca.
Roześmiałam się sztucznie, żeby świat nie bardzo domyślił się, o czym rozmawiamy.
Westchnął.
-Szkoda, że musimy to udawać, bo bardzo chętnie, najzwyczajniej bym się o ciebie postarał…
Wywróciłam oczami i zaraz ‘czule’ się uśmiechnęłam.
-Ach ty – zachichotałam.
Uśmiechnął się lekko zażenowany.
Justin

-Co? Nie podoba ci się moje stwarzanie pozorów, że fajnie się nam gada?? – wygięła usta w grymasie, który sprawiał, że miałam ochotę się w nie wpić.
-Nie za dobrze się bawisz? – zaśmiałem się, maskując pożądanie, które powoli zaczęło pojawiać się w moich oczach.
Co mi do cholery jest??? Dlaczego muszę zawsze zakochiwać się w laskach z udawanych związków, które mają mnie gdzieś? Tak. To jest właśnie moje życie.

Alice

Zdawało mi się, że przez ułamek sekundy zobaczyłam błysk pożądania w oczach Biebsa.
Kiedy obok niego przebywałam non stop czułam motylki w brzuchu, co doprowadzało mnie do szału.
-Czemu nie chcesz ze mną spróbować? Tak naprawdę – spytał.
Wzruszyłam ramionami.
-Chcę, ale nie lubię być tylko zabawką.
-Nie byłabyś zabawką. Nie bawię się dziewczynami. Mam swój honor.
-Skoro tak twierdzisz… - uśmiechnęłam się słodko i spojrzałam w stronę paparazzi stojących za oknem – Zrozum mnie… Po prostu z każdej strony otacza mnie mega dopracowane kłamstwo i nie wiem jak sobie z tym radzić…
-Zacznijmy od tego, że mi zaufasz. Zaufaj mi. Proszę.
-Oj tam, oj tam – pokazałam mu język – Gdzie to nasze jedzenie? – zdenerwowałam się i jednocześnie, celowo zmieniłam temat.
-Chodź. Spadamy stąd. I tak nie jestem głodny – złapał mnie za rękę.
-A może ja jestem?
Zaśmiał się.
-Zamówiłaś sok, królewno.
Też się zaśmiałam i wyszliśmy z restauracji, przy towarzyszącym nam wrzasku fanów i paparazzi.
Jakoś doszliśmy do samochodu.
-Mojej mamy nie ma i będziemy sami – uśmiechnął się Justin.
-Że, co, proszę?! W taki razie chcę do MOJEGO domu.

Justin

Znowu zrobiła ten grymas, który nie wiedzieć, czemu doprowadzał mnie do obłędu.
-Nie rób tak – poprosiłem.
-Jak? – znowu to zrobiła, na przekór mi – Tak? – znowu.
Podjechaliśmy pod dom, a ja zaparkowałem samochód i zrobiłem to, o czym marzyłem od początku naszego spotkania. Wpiłem się w jej, piękne usta.
Nie odepchnęła mnie tylko odwzajemniła pocałunek, co mnie bardzo usatysfakcjonowało.
Wziąłem ją za rękę i weszliśmy do hotelu, w którym chwilowo mieszkałem.
Poszliśmy na samą górę, do mojego apartamentu.
-Fajnie tu masz – uśmiechnęła się Alice.
-No, ujdzie – odpowiedziałem.
Przytuliłem ją do siebie.
-Zaufaj mi – szepnąłem.
-Zaufaj mi – przedrzeźniła mnie – Nie wiem, jak tobie, ale mi to brzmi jak z jakiegoś horroru – uniosła brwi.
Wybuchnąłem śmiechem.
-Czemu?
Nie odpowiedziała tylko stała tak seksowna, uśmiechnięta i lustrowała mnie swoimi nieziemsko niebieskimi oczami.

Alice

Chyba zaczynałam naprawdę lubić Biebera… No dobra. Może nie ‘zaczynałam’, tylko zaczynałam się do tego przed sobą przyznawać… Wszystkie, moje, racjonalnie myślące części mózgu się nagle wyłączyły.
Justin z niemałym pożądaniem w oczach, przyciągnął mnie do siebie i patrzył głęboko w oczy, tym swoim hipnotyzującym spojrzeniem…
Zaczął mnie namiętnie całować, a ja odwzajemniałam pocałunki.
Coraz bardziej przesuwaliśmy się w stronę sypialni.
Kiedy wylądowałam na łóżku, trochę się ocknęłam.
Bieber zaczął całować moją szyję i powoli rozpinać moją sukienkę.
-A twoja mama? Zaufała nam? – zdziwiłam się.
-Przecież się nie lubimy, Al. Ona tak myśli.
Dalej się do mnie dobierał.
-Justin, stop – powiedziałam najbardziej stanowczym głosem, na jaki było mnie stać.
Przestał i spojrzał na mnie.
-Czemu? – zamruczał i skradł mi soczystego buziaka.
-Justin. Znamy się trzy dni i przez większość czasu się kłócimy. To stanowczo za szybko.
-Ale jak cię kocham to poco czekać? Robiłaś to już kiedyś?
-Tak.
-To, w czym problem??
-W tym, że… Justin… - zaczął zsuwać moje obsunięte ramiączko od sukienki, coraz niżej – Bo, ja zrobiłam to z chłopakiem, który mnie wykorzystał! – powiedziałam na jednym tchu – Zrobił TO ze mną i zostawił… A ja mu UFAŁAM… - w moich oczach mimowolnie pojawiły się łzy.
Bieber przestał to, co zamierzał i przytulił mnie mocno.
-Dupek, palant, ciota, debil, idiota… - zaczął mamrotać pod nosem wszystkie obraźliwe zwroty, które ślina na język mu przyniosła.
Nie powstrzymałam śmiechu.
-Jesteś kochany – musnęłam jego policzek.
-Nie żartuj. Idiota ze mnie. Zachowałem się wobec ciebie okropnie, jak, wtedy tak na ciebie nawrzeszczałem…
-Nie zaprzeczam – pokazałam mu język – Ja też nie zachowywałam się najlepiej, ale po prostu jestem skołowana tym wszystkim i…
Zamknął mi usta pocałunkiem.

_____________________________________
No to na tyle, w tym rozdziale... ;) Nie podoba mi się jak poprowadziłam tego bloga no, ale już trudno... Jakieś sugestie może macie ? xd Zachęcam do komentowania ;)