poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Rozdział 2

-Zrywam z tobą! – wrzasnął za mną Justin.
Odwróciłam się na niego zszokowana.
-Ty zrywasz ze mną?! To ja zrywam z tobą!! – wydarłam się i wybuchnęłam śmiechem.
Uśmiechnął się do mnie.
-No chodź. Sorry, że cię wyprosiłem. Naprawdę chcę, żebyś pojechała. Ale uwaga. Więcej prosić nie będę.
Niepewnie wróciłam do samochodu.
Ruszyliśmy.
-Czyli nie mam mówić do ciebie Aly, tak?
-Dokładnie.
-A jak mogę mówić?
-Alice?
-A inaczej?
-Nie podoba ci się moje imię, Jusy?
-Okay. Będę mówił Alice.
Zaśmiałam się.
-Mała… To, co było wcześniej… Wrócimy do siebie?
Znowu wybuchłam śmiechem.
-No nie wiem… Tyle się od tego czasu wydarzyło…
Bieber też nie powstrzymał śmiechu.
-Ale proszę. Błagam cię, Alice. Wróć do mnie. Poprawię się.
Westchnęłam teatralnie.
-No dobrze… Ale na razie na próbę… Zobaczymy co z tego będzie…
-Cwaniara z ciebie – zaśmiał się Justin, schodząc na normalny ton.
-A to źle?
-To zależy… A o której masz wrócić do domu?
-To zależy od tego, o której mam wrócić do domu??
-Nie! – uśmiechnął się rozbawiony – To była taka, celowa zmiana tematu.
-A H A. Mogę, o której chcę. Mama wyjechała.
-O – Jus powiedział tylko tyle i spojrzał na mnie jakoś dziwnie.
-Żadne ‘o’, Justin.
Roześmiał się.
-Okay, okay.
Nagle mój telefon zaczął dzwonić.
Mama.
-Co? – odebrałam ‘entuzjastycznie’.
-‘CO’? A trochę szacunku dla matki??
-Tak słucham?
-Gdzie jesteś, Al?
-Yyy… Z Justinem…
-Gdzie?
-Umm… Odwozi mnie do domu…
Bieber spojrzał na mnie zdziwiony i zawrócił samochód.
Podziękowałam mu skinieniem głowy.
-A, co z nim robiłaś??
-Mamo. To mój chłopak. Chyba mogę z nim przebywać.
-Jeszcze kilka godzin temu mówiłaś coś innego…
-Uznajmy, że pogodziłam się z tym, co ma być… A ty gdzie jesteś?
-W domu. Wzięłam twoją kuzynkę do nas.
-Że co?!
-Kotku. Nie denerwuj się. Porozmawiamy w domu.
-Pa – rzuciłam sucho i zakończyłam rozmowę.
-Co jest? – spytał zdezorientowany Jus – Mama wróciła?
-Taaa…
Skrzywił się.
-To w sumie nawet lepiej, że nie dojechaliśmy na miejsce – uśmiechnął się niepewnie – Pewnie miałabyś niezłe kłopoty…
-A, tam. Zwaliłabym na ciebie – pokazałam mu język, a on spojrzał na mnie ‘obrażony’.
Podjechał pod mój dom.
-Dzięki za podwiezienie. To była udana impreza – zaśmiałam się i musnęłam jego policzek, a on złapał moją głowę i skradł mi długi pocałunek.
Oderwałam się od niego i wywróciłam teatralnie oczami.
-No, co? – spytał niewinnie, a ja olewając go, poszłam w stronę domu.
-Pa, kochanie! – zawołał za mną.
Nie odwróciłam się już na niego, tylko weszłam do domu.
Przywitała mnie mama, stojąca przy drzwiach.
Posłałam jej zdziwione spojrzenie i poszłam w stronę swojego pokoju, nawet się z nią nie witając.
-Alice! Chodź tu. Chcę porozmawiać – odwróciłam się, trzymając rękę na klamce.
-Okay – westchnęłam i usiadłam na kanapie, w salonie, wpatrując się w nią.
-A, więc zacznijmy od mniej istotnej rzeczy… Twoja kuzynka zasnęła w twoim pokoju…
-Z, jakiej racji ta mała jędza ma czelność…
-Ciszej – przerwałam mi mama – powiedziała, że twoje łóżko jest najwygodniejsze. Kochanie… jej rodzice mięli wypadek.
-Ugh.
Moja, ‘słodka, mała, kuzyneczka’, to w rzeczywistości sześć lat, wcielonego zła. NIENAWIDZIŁAM jej.
-A druga sprawa… Ekhm… - mama, jakby nie wiedziała, od czego zacząć – Kotku… Wiesz, czym jest seks, prawda?
Wybuchłam śmiechem.
-Mamo… Idę – zażenowana wstałam z kanapy.
Rodzicielka przytrzymała mnie za rękę.
-Mamo! Mam prawie siedemnaście lat! Trochę późno się za to bierzesz.
-Ale jesteś teraz z Justinem, a to poważny chłopak i może…
-Poważny? – znowu parsknęłam śmiechem.
-Tak. Justin jest bardzo dojrzały.
Kolejny wybuch śmiechu.
-Alice! Siadaj z powrotem i się uspokój!
-Ok, ok – niechętnie zrobiłam, co kazała – A więc słucham – wpatrywałam się w nią z lekko bezczelnym uśmiechem.
Speszyła się jakby, trochę.
-Umm… Przypadkiem widziałam jak się całowaliście i…
Nie powstrzymałam jęku.
-Żeby nie było. On mnie pocałował. Nie całuję chłopaków, których znam niecały dzień.
-Dobrze, Al… Ymm…
-Mamo, ale ja wszystko wiem i wiem, do czego zmierzasz. Naprawdę. O nic się nie martw. Po pierwsze: NAPRAWDĘ, uwierz mi, że nie zamierzam wskakiwać Justinowi do łóżka. Nawet nie jestem do końca przekonana, czy go lubię, a po drugie: wiem wszystko o zabezpieczeniach i.t.d…
Mama ciężko westchnęła.
-No dobrze… A jesteś dziewicą, Alice? – spojrzała mi głęboko w oczy, a ja spuściłam wzrok.
Przygryzłam nerwowo wargę.
-Moje dziewictwo, to moja sprawa…
Rodzicielka spojrzała na mnie… Naprawdę nie mam pojęcia jak.
-Alice… Z kim?
-To moja, cholerna sprawa!! – wrzasnęłam i pobiegłam na górę.
Zamknęłam się w łazience i nie zamierzałam z niej wychodzić dopóki mama nie pójdzie spać.
Nie. Nie byłam dziewicą, ale to była też totalnie moja sprawa.
Zanim stałam się sławna, matka, naprawdę nie interesowała się moim życiem. Totalnie.
Przez jakiś czas mnie to bolało, ale z czasem po prostu zdążyłam do tego przywyknąć… Nie miałam ojca. Zginął, kiedy miałam trzy lata.
Oparłam się o ścianę i zaczęłam się po niej zsuwać coraz niżej, a z moich oczu zaczęły płynąć łzy.
Ojciec… Nie pamiętałam go za dobrze… Miałam tylko przebłyski… Tak chciałam pamiętać...
Matka niepotrzebnie ruszyła dziś temat seksu… Nie potrafiłam odegnać od siebie wspomnień… Wzdrygnęłam się.
Nie. To nie było tak, że ktoś mnie zgwałcił… Poddałam się dobrowolnie… Nie! Stop.
Po moim policzku spłynęła kolejna łza.
Nie chciałam o tym dłużej myśleć. To za bardzo bolało.
Zaczął dzwonić mój telefon.
Justin.
-Halo? – odebrałam, pociągając nosem.
-Ej, co jest?
Myślałam, że dam radę rozmawiać, ale wybuchłam szlochem do słuchawki.
-Zaraz u ciebie będę.
-Justin… Nie – wyjąkałam, ale on już się rozłączył.
Cholera. Nie chciałam, żeby przyjeżdżał. A może chciałam… Sama nie wiedziałam, ale to wszystko, stanowczo za szybko się działo pomiędzy nami… Wyglądało na to, że pan Bieber wziął na poważnie udawanie naszego związku.
Po jakichś dziesięciu minutach rozległ się dzwonek do drzwi.
-Tak? – usłyszałam głos mojej mamy.
Wszystko słyszałam, bo nasz dom był strasznie akustyczny, co zawsze doprowadzało mnie do szału, bo jak z kimś rozmawiał o czymś ważnym, to tylko szeptem.
-Jest Alice?
-Tak… Na górze…
Usłyszałam kroki Biebera.
-Al?
-Jestem w łazience – powiedziałam.
Stanął przy drzwiach.
-Wpuścisz mnie?
Z westchnięciem otworzyłam drzwi.
Kiedy Jus zobaczył moją zapłakaną twarz, przytulił mnie mocno, do siebie.
Poczułam się tak bezpiecznie…
Gładził delikatnie moje plecy.
-Co jest, mała? – szepnął.
-Nic, Justin. Życie – powiedziałam cicho.
Spojrzał mi w oczy.
-Pójdziemy do twojego pokoju, a ty wszystko mi opowiesz…
Uśmiechnęłam się ironicznie.
-Nie za dobrze ci w roli mojego chłopaka?
-Nie – musnął moje usta, a ja poczułam motylki w brzuchu, co bardzo mnie wkurzyło.
Nie chciałam dać się uwieść Bieberowi…
-Taa… Tylko, że jest mały problem… Myślisz, że jakbym miała pokój to bym siedziała w łazience?? Mała jędza zajęła mi pokój.
-Kto?
-A nie usłyszałeś?
-To gdzie idziemy?
-Ty – do domu.
Jego wzrok, w którym zawsze można było dostrzec tajemnicze ogniki zmienił się momentalnie.
-Okay. Spadam. Nie wiem, co tu wgl robię – widać było, że stracił już całą siłę, żeby mnie uwodzić. Po prostu, najzwyczajniej się poddał.
-Odprowadzić cię do drzwi? – spytałam bez wyrazu.
Kurde. Przykro zrobiło mi się z jego powodu… Wyglądał tak smutno… Te jego oczy…
Uniósł ironicznie brwi.
-Myślisz, że nie trafię? Lepiej się połóż i wypłacz. Możesz dołożyć jeszcze do tego całego, twojego smutku łzy związane ze mną. Tak. Dobrze mnie wyczułaś. Mam cię gdzieś. Naprawdę tylko udaję. Chciałem się tylko tobą zabawić. Zadowolona? – uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy – Jesteś inteligentniejsza niż mi się wydawało… Albo może nie… Ja jestem marnym aktorem.
Poszedł do drzwi, a ja stałam chwilę, dosłownie nie mogąc oddychać. Nie wiedziałam, co się ze mną działo, ale po chwili z moich ust dobył się jęk. Upadłam na kolana i zaczęłam głośno szlochać.
To było podłe. Chyba najpodlejsze, co mnie spotkało.
Skuliłam się na ziemi.
Przez cały czas się oszukiwałam. Przez cały. Zawsze go lubiłam (kochałam?), nigdy nie przeszło mi to całe ‘Bieber Fever’, a od kiedy go zobaczyłam totalnie się w nim zakochałam, a teraz…
Zaczęłam się trząść od płaczu.
Po chwili poczułam mamę, która przytulała mnie do siebie… Nie słyszałam, jak przyszła…
Wtuliłam się w nią, a ona gładziła moje włosy.
Jej dotyk sprawił mi jeszcze większy ból.
Był taki obojętny.


_________________________________
Taa... xd Musiałam pokomplikować. Miałam napisaną jeszcze jedną wersję tego rozdziału, ale uznałam, że nie mogą się tak szybko polubić ;P Ummm... Jak się podoba to komentujcie ;*

5 komentarzy:

  1. Zapowiada się ciekawie :) Czekam na NN. Pozdrawiam Mrs_Musso :*

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham to opowiadanie! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. dziewczyno co ty ze mną robisz???
    czytam KAŻDY twój blog i zawsze przeżywam to, co główni bohaterowie <333
    po prostu ubóstwiam cię <3
    jeśli masz twittera skontaktuj się ze mną:
    @Naaatalkaa
    lub masz adres mojego bloga
    http://jasmine-justin-love-story.blog.onet.pl/ <3333

    OdpowiedzUsuń