Weszłam do wielkiej areny, w której miał odbyć się koncert Biebera.
Z każdej strony otaczały mnie piszczące fanki, skrajnie podekscytowane zbliżającym się występem.
Za kilkadziesiąt minut spełni się ich największe marzenie.
Nie pasowałam tutaj, ale pomimo wszystko szłam dalej, zmierzając do miejsca, które wskazywał mój bilet.
Miejsce było dobre, jedno z najdroższych, stanęłam
prawie pod samą sceną. Chociaż przede mną było jeszcze
kilka dziewczyn miałam na nią niemal idealny widok.
Z niecierpliwością, która nie wiem skąd się nagle u mnie wzięła, czekałam na
początek show, które rozpoczęło się z półgodzinnym opóźnieniem.
Justin wleciał na scenę na
skrzydłach, co wydało mi się największym kiczem, jaki widziałam w życiu.
Przez cały koncert, Bieber wydawał
mi się tak sztuczny i wypozowany, że nie potrafiłam się tam dobrze bawić.
Śmieszyło mnie, kiedy próbował
podniecić fanki, a mnie to jedynie żenowało.
Nie wiedziałam czy śmiać się, czy
płakać.
Jego uśmiech czy śmiech, wyglądał
również, jak ustawiony. Każda, jego najmniejsza mimika twarzy sprawiała wrażenie
nieszczerej i zaplanowanej.
Wyglądał na cholernie przemęczonego.
Miałam wrażenie, że pod tą całą
sztucznością, nie ma już w ogóle człowieka.
A wtedy jego wzrok skierował się na
mnie.
Wypowiedział moje imię.
Obudziłam
się gwałtownie.
-Allie? –
otworzyłam oczy i zauważyłam Biebera siedzącego obok mnie, uśmiechającego się
lekko – Wypisują cię – oznajmił.
Przyglądałam
mu się chwilę w milczeniu.
Naprawdę
był taki na scenie, jak w moim, aż zbyt realistycznym śnie?
Skąd u mnie
taki sen?
Co
spowodowało, że Bieber stał się taki, jaki jest?
Za dużo
pytań bez odpowiedzi…
Justin
spojrzał na mnie pytająco, z rozbawieniem malującym się w jego oczach.
-Mam coś na
twarzy? – zapytał uśmiechając się – Dlaczego tak na mnie patrzysz?
Odwróciłam
wzrok.
Czułam, że
nadal się uśmiecha.
-Lekarz
pytał czy dasz radę przejść do samochodu, czy załatwić wózek – powiedział.
-Pójdę –
odpowiedziałam sucho.
-Ugh i
znowu ‘oschła Alice’ – westchnął z nutką rozbawienia – Podobało mi się jak
patrzyłaś – nachylił się nade mną i delikatnie przesunął mój podbródek, w swoją
stronę.
Kiedy moja
twarz znalazła się naprzeciwko jego, musnął moje usta.
Wyrwałam mu
się mocno.
Zaśmiał się
i oblizał wargi.
-Co ty
sobie wyobrażasz?! – zapytałam zirytowana.
Uśmiechnął
się tylko.
-Mam coś,
żebyś mogła się przebrać. Obiecałem, że ci coś kupię, jak zalałem ci połowę
ciuchów sokiem, czy co to tam było, pamiętasz? – podał mi torbę z ubraniami –
Wiedz, że niesamowicie się poświęciłem, bo wziąłem na zakupy Nathalie, żeby
pomogła mi coś wybrać – westchnął – Nigdy więcej, nigdzie z nią nie idę –
zaśmiał się – Jutro moglibyśmy pójść we dwójkę na zakupy. Sama byś sobie coś
wybrała.
-Serio, zamierzasz zachowywać się, jakby ostatnie trzy dni nie istniały?? – zapytałam
wściekła – Udawać, że nie obściskiwałeś się z każdą łatwą laską, na imprezie i
to na moich oczach, że najprawdopodobniej chociaż, z którąś wcale się nie
przespałeś; że nie zachowywałeś się wobec mnie agresywnie; że nie byłeś ze mną
i Nathalie jednocześnie; że nie okłamywałeś mnie niemal na każdym kroku???
Uznajmy, że stratę przytomności jestem jeszcze w stanie ci wybaczyć, ale
resztę???
Mina
Biebera zmieniła się całkowicie. Ślad po uśmiechu zniknął.
Wpatrywał
się we mnie swoimi smutnymi, brązowymi oczami.
-Co do
imprezy, to za dużo nie pamiętam, ale nie wydaje mi się, żebym się z kimś
przespał – odezwał się w końcu.
-Uch, co za
ulga! – zakpiłam.
Nie
przestawał na mnie patrzeć.
W końcu
podniósł się z miejsca i ruszył w stronę drzwi.
-Nat po
ciebie przyjdzie za jakieś dziesięć minut – oznajmił, nie patrząc w moją stronę
i zniknął za drzwiami.
Znowu
zostawił mnie zagubioną w sobie.
Bieber mistrzem.
Ze złością
wstałam z łóżka.
Nie było to
za mądre, bo zakręciło mi się w głowie i bardzo mało brakowało do tego, żebym
upadła.
Podtrzymałam
się szafki, stojącej przy łóżku i kiedy zawroty głowy minęły, skierowałam się
do łazienki.
Przejrzałam
ubrania i nie miałam wątpliwości co do tego, kto wybierał mi bieliznę.
Uśmiechnęłam
się na wpół zażenowana, wpół rozbawiona.
Pomijając
to o czym przed chwilą wspomniałam, ubrania były cudowne. Tu również myślę, że
byłam w stanie rozróżnić wybierane przez Jusa i Nat, ale podobały mi się
praktycznie wszystkie.
Justin się
starał… Właściwie nie wiedziałam dlaczego. Psychiki tego chłopaka nie dało się
ogarnąć, nawet jakby się nie wiadomo jak bardzo tego chciało…
Wyszykowałam się dosyć szybko, a kiedy wyszłam z łazienki, czekała już na mnie Nathalie.
-Aaa!! –
pisnęła i przytuliła mnie, niemal miażdżąc wszystkie moje kości. Skąd w takiej
drobnej dziewczynie, tyle siły?? – Ślicznie wyglądasz – powiedziała z
uśmiechem, a ja parsknęłam śmiechem.
-Widziałam
się w lustrze, nie oszukasz mnie – odpowiedziałam rozbawiona, a ona zakręciła
kosmyk moich włosów na swój palec wskazujący.
-Naprawdę
jest ok. Ale trochę cię podrasujemy jak tylko wrócimy do hotelu – uśmiechnęła
się jeszcze szerzej, ale po chwili jej uśmiech zniknął – Przepraszam, że
skazałam cię na obecność Biebera… Nie chciałam, ale…
-Justin mi
coś tam opowiadał, ale zdasz mi relację po drodze, ok? Chcę się już stąd
wydostać – powiedziałam, a Nat skinęła głową, na nowo się uśmiechając, po czym
ruszyłyśmy do wyjścia.
-Reżyser
jest okropny, że każe ci już dziś grać – powiedziała niezadowolona Nathalie,
starannie nakładając mi makijaż – Czasami zastanawiam się czy on ma w ogóle jakieś ludzkie uczucia… Ej, chyba są
z Justinem do siebie podobni – zaśmiała się i uśmiechnęła do mnie.
Spróbowałam
odpowiedzieć jej uśmiechem, ale wyszło bardziej jak wygięcie ust w grymasie.
-No eeej –
powiedziała błagalnym tonem – Nie mów, że dalej rozpaczasz.
-Nie
rozpaczam. A przynajmniej próbuję… Ale twoja wypowiedź o ich podobieństwie nie
jest do końca prawdą. Reżyser przynajmniej nie udaje, że zachował jeszcze
jakieś, ludzkie uczucia… - powiedziałam i spojrzałam w okno, żeby uniknąć
wzroku Nat.
-Namieszał
ci nieźle w głowie w tym szpitalu, co? Przepraszam, przepraszam, przepraszam…
To wszystko moja wina… - mówiła ze skruchą w głosie.
-Przestań –
przerwałam jej zapowiadającą się długą przemowę – Nie przejmuj się. Nie
chciałaś, żeby tak wyszło. Starałaś się nie dopuścić do tego, żeby został ze
mną sam na sam, żeby w ogóle ze mną przebywał, ale się nie udało. Nie zmienimy
tego co się stało.
-A co się
stało? – zapytała Nathalie – Opowiedz mi.
Pokręciłam
przecząco głową.
-Znasz go.
Mistrz uwodzenia, mistrz zgrywania pozorów, mistrz sprawiania, że sama nie
wiesz co czujesz…
Skinęła
potakująco głową.
-Nie możesz
się mu dać ogłupić, Al. On jest dobry w manipulacji – powiedziała.
-Wiem –
odpowiedziałam cicho.
Kiedy
Nathalie stwierdziła, że wyglądam już perfekcyjnie, udałyśmy się na plan.
Pech
chciał, że akurat w naszą stronę zmierzał Justin.
Jego
intensywne spojrzenie, skierowane na mnie było nie do rozszyfrowania.
Minęliśmy
się bez słowa.
Nagle
Nat olśniło.
-Na plan
jest w drugą stronę – przystanęła i odwróciła się, spoglądając na Biebera.
On też się
zatrzymał i spojrzał przez ramię zamiast na nią, to na mnie. Po dłuższej chwili
skierował wzrok na Nathalie.
-Nie martw
się o mnie Natty. Trafię – uśmiechnął się cierpko i mrugnął do niej ‘zalotnie’,
po czym ruszył dalej.
-Czy on
zawsze był taki wnerwiający, czy z każdym dniem staje się lepszy? – burknęła dziewczyna.
Zaśmiałam
się.
-Oj, idzie
mu to coraz lepiej, zaufaj, że wiem co mówię – zapewniłam rozbawiona.
Przebiegły
los sprawił, że akurat tym razem, reżyser, na planie pojawił się równo o
wyznaczonej przez niego godzinie.
Nie wiem
dlaczego w ogóle mnie to obchodziło, ale Justin spóźniał się już dobre pół
godziny, a reżyser robił się coraz bardziej wściekły, bo kończyły mu się sceny,
które można nagrać bez Biebera.
-CZY TEN
TWÓJ CHŁOPAK SOBIE ZE MNIE ŻARTUJE?! – wysyczał mi w twarz, jednocześnie
opluwając mnie śliną.
Starałam
się nie skrzywić, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby nie wyciągnąć z kieszeni
chusteczek i nie otrzeć twarzy.
-MÓW! –
wrzasnął, opluwając mnie na nowo.
Takiej
histerii w życiu nie widziałam.
-Nie mam
pojęcia gdzie jest Bieber, panie reżyserze – powiedziałam z udawaną skruchą, na
nowo wycierając twarz.
Nathalie
będzie musiała poprawić mi makijaż.
-Ten gnojek
mi za to zapłaci – warknął i poszedł wypytywać innych ludzi.
Justin nie
odbierał od nikogo telefonów, a ja nie zamierzałam do niego dzwonić.
Nie
obchodziło mnie ani gdzie jest, z kim jest, ani tym bardziej co robi.
Po
kolejnych piętnastu minutach reżyser nagrywał już kolejną wiadomość na poczcie
głosowej Biebera (dwudziestą, o ile się nie mylę). Nie zacytuję jej, bo co
drugie słowo musiałoby zostać ocenzurowane. Nauczyłam się kilku nowych
przekleństw, chociaż byłam pewna, że znam wszystkie.
Nagle
poczułam na sobie spojrzenie Justina.
Odwróciłam
się i dostrzegłam jak typowym dla siebie, pewnym krokiem zmierzał w naszą
stronę.
Reżyser
zauważył go chwilę po mnie i już z daleka zaczął do niego wykrzykiwać.
-Pieprzony
gówniarzu!!! – darł się – Zapłacisz mi za to!!!
Justin
uśmiechnął się w odpowiedzi.
Po dłuższej
chwili znalazł się naprzeciwko reżysera.
Końce jego
dłoni były schowane w kieszeniach spodni, a na ustach bez przerwy gościł bezczelny
uśmiech.
-Co ci tak
wesoło?! – wrzasnął mężczyzna, a Bieber zachował się mądrzej, niż ja wcześniej
i żeby nie zostać oplutym, cofnął się o krok do tyłu, co jeszcze bardziej
rozwścieczyło reżysera – Jakim prawe się spóźniasz?! Jesteś tu gnoju na mojej
łasce!!!
-To ciężka
sprawa do wytłumaczenia, Carl - powiedział Justin.
-Kto
pozwolił ci mówić do mnie na ‘ty’ smarkaczu?!?! Dla ciebie jestem panem
reżyserem albo panem Cosgrove!!!
-Okk, panie C – odpowiedział, a kiedy reżyser niemal parował ze złości, zmienił
taktykę. Westchnął i przybrał skruszoną minę. Serio wyglądała prawdziwie, a
było bardziej niż pewne, że wcale nie jest mu smutno, tylko bardzo dobrze się
bawi. Nienawidziłam tego w Bieberze – Po
prostu… Rozumie pan… - zaczął, zakładając nerwowo rękę za głowę i przeczesując
palcami włosy - Nie dogaduję się z Alice i… Wyniosła się ode mnie z pokoju…
Pokłóciła się ze mną… Dziwnie czuję się grając z nią takie sceny… No wie pan… I…
Musiałem to sobie wszystko poukładać… Przepraszam, że sprawiam kłopoty…
Z każdym
jego słowem czułam, jakby ktoś wymierzał mi cios w brzuch. Gdyby nie Nathalie,
która na znak wsparcia, trzymała mnie za ramię, uciekłabym.
Reżyser
zmierzył go morderczym wzrokiem, a później przeniósł go na mnie.
-Dlaczego
żadne z was nie powiedziało, że się nie dogadujecie?!?! – wrzasnął – Właściwie
to gówno mnie to obchodzi, ale ty smarkulo – grzecznie zwrócił się do mnie –
przez cały czas, jak Bieber nie przychodził, dobrze wiedziałaś dlaczego i nic
mi nie powiedziałaś?! O co się pokłóciliście?! Wyniosłaś się z jego pokoju?!
Wiesz jaki to może mieć wpływ na film, jeśli ta plotka się rozniesie?!?! – darł
się, a ja patrzyłam na Justina i tę jego smutną, winną minę. Uderzyłabym go z wielką przyjemnością, żeby zedrzeć tę pieprzoną maskę z jego pięknej buźki.
Pewnie,
niech zrzuci winę na mnie. No, ależ proszę bardzo. Byłam bardziej niż pewna, że
to co mówił, wcale nie było powodem jego wcześniejszej nieobecności.
-Nie
zamierzam rozmawiać z panem o naszych prywatnych sprawach – powiedziałam
spokojnie, bo czułam jak wszyscy na mnie patrzą i wyczekują odpowiedzi.
-Wy nie
macie prywatnych spraw!!! – krzyknął – Jesteście osobami publicznymi!!
Jesteście przedmiotami do robienia pieniędzy!!! Nie macie miejsca na uczucia!!
Jeszcze dziś wracasz do pokoju z Bieberem. Kochacie się, jak wcześniej.
Dogadujecie się. Jesteście razem cudowni, słodcy i szczęśliwi. Rozumiecie?!
Spojrzał na
Justina, który zgodził się skinieniem głowy.
Na mnie nie
spojrzał.
-A więc… -
zaczął.
-Nie –
powiedziałam.
Wzrok wszystkich
znów skierował się na mnie.
-Co?? –
zapytał ostro reżyser
-Nie –
powtórzyłam – Nie, nie jestem przedmiotem do robienia pieniędzy, w
przeciwieństwie do mojego kolegi – kątem oka zauważyłam jak Justin nieznacznie
się skrzywił – Nie, nie będę udawać, że pomiędzy mną, a Bieberem jest ok. Grać
z nim mogę. Prywatnie go nie znoszę.
Reżyser
znowu kipiał ze wściekłości.
Poleciłabym
mu dobre tabletki na uspokojenie, które lekarz przypisał jakiś czas temu mojej
matce, ale stwierdziłam, że wolę nie ryzykować kontuzji zewnętrznych. Owszem.
Wyglądał jakby chciał mnie zamordować. Nie ma sprawy. Ze wzajemnością, tylko, że ja byłam lepszą aktorką.
-Gdyby nie
to, że musiałbym powtarzać niemal wszystkie, pieprzone ujęcia, to już dawno
wyleciałabyś z tego filmu – wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Dlaczego
naskakuje pan na mnie, jak to Justin się spóźnił? – zapytałam zaczynając się
lekko irytować.
-Zobaczysz,
sprawię, że nikt, nigdy nie poprosi cię o udział w filmie, nie ważne jak wielki
sukces odniesie ten – mówił ostro.
-Bo co? –
zapytałam prowokująco – Bo nie tańczę, jak pan mi zagra? Bo nie daję się
pieprzyć Bieberowi, kiedy tylko chce i nie toleruję jego zdrad, ani kłamstw? A
może, bo po prostu nie radzi pan sobie ze sobą? I za bardzo boi się mocy
Justinka Zjeberka w show biznesie, żeby móc po nim cisnąć, dlatego wyżywa się
pan na mnie???
Miałam
wrażenie, że reżyser zaraz eksploduje.
-Odchodzę –
powiedziałam krótko.
-Co?!
Powtórz – odpowiedział skrajnie rozwścieczony pan Cosgrove.
-Odchodzę –
uśmiechnęłam się i odkręciłam na pięcie. Zrobiłam kilka kroków, po czym
spojrzałam do tyłu – Udało ci się Justin – znowu się uśmiechnęłam – Zniszczyłeś
mi przyszłość. Brawo. Serio, cudowny z ciebie koleś – uśmiechnęłam się jeszcze
szerzej, a mina Biebera była nie do rozszyfrowania – Spakuję się i wyjeżdżam –
Oznajmiłam wszystkim obecnym i ruszyłam w stronę hotelu.
Słyszałam,
że Nat chciała za mną pobiec, ale reżyser jej nie pozwolił. Dobrze, że to
zrobił. Jedyne o czym teraz marzyłam, to, żeby zostać sama.