Nie spałam przez całą noc.
Myślałam,
myślałam, myślałam i coraz bardziej wpędzałam się w poczucie winy.
Miałam
dość Justina, dość siebie.
Chciałam
uciec, jak najdalej od wszystkiego.
Tymczasem,
koło 9:00 moje kroki pokierowały się w stronę apartamentu Biebera.
Zapukałam
niepewnie, a kiedy nie usłyszałam odpowiedzi, weszłam bez zaproszenia, tak jak
to on ma w zwyczaju.
Leżał na
łóżku w samych jeansach.
Spojrzał
w moją stronę, a jego wzrok momentalnie stał się ostry.
Podparł
się na łokciach.
-Potrzebujesz
czegoś? – uśmiechnął się sztucznie i jednocześnie dobitnie.
Przygryzłam
nerwowo wargę i pokręciłam przecząco głową.
-Więc…? –
zmarszczył brwi, a na jego ustach pojawił się kpiący półuśmiech.
-Przepraszam
– powiedziałam cicho.
Parsknął
sarkastycznym śmiechem.
-Nie ma
sprawy. A teraz wyjdź – powiedział sucho.
-Justin…
-Kochanie,
nie chce mi się z tobą rozmawiać. Już się nagadałem. Jedynie co mam ci do
zaoferowania w tym momencie to seks. Wychodzisz, czy zostajesz? – uśmiechnął
się samymi ustami.
Odwróciłam
się i wyszłam trzaskając drzwiami.
Dupek.
Przez
całą drogę do mojego apartamentu z trudem powstrzymywałam wybuch płaczu.
Nie, nie
będę więcej przez niego płakać. Nigdy.
Niestety
całe moje postanowienia legły w gruzach. Kiedy tylko weszłam do pokoju po moich
policzkach zaczęły spływać łzy.
-Mam dość
– wyszeptałam przez szloch, rzucając się na łóżko.
W tym
momencie najbardziej na świecie potrzebowałam kogoś z kim mogłabym tak po
prostu porozmawiać, wyżalić się. Kogoś, komu mogłabym zaufać. Z całego serca
żałowałam, że nie ma nikogo takiego w moim życiu, a Natalie okazała się
fałszywą suką.
Skuliłam
się na łóżku.
Nieważne,
że go kochasz. Daj sobie spokój. To nie ma sensu, dobrze o tym wiesz, a ciągle
w to brniesz. On nie przestanie cię ranić – mówił jakiś głos w mojej głowie.
Doskonale
o tym wiedziałam.
Ale z
jakichś cholernych powodów nie chciałam go słuchać.
Nie
wiedziałam, co ze sobą zrobić i zamiast cieszyć się ostatnim dniem na Hawajach,
użalałam się nad sobą, prawie nie wychodząc z pokoju.
Nie
zamierzałam ryzykować, że go spotkam.
Następnego
dnia, na lotnisku wymieniliśmy z Bieberem tylko chłodne spojrzenia.
Kiedy
udałam się zająć moje miejsce w pierwszej klasie, okazało się, że siedzenie
obok już ktoś zajmuje.
Był to
opalony chłopak z czarnymi włosami w nieładzie i intensywnie zielonymi oczami.
Cholera,
był przystojny.
Kiedy
zauważył, że się na niego gapię, uniósł kąciki ust w uśmiechu. Odwzajemniłam go
i zajęłam miejsce obok niego.
-Cześć –
powiedział, nie odrywając ode mnie spojrzenia.
-Hej –
odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Jestem
Michael – podał mi dłoń.
-Alice.
-Wiem –
uśmiechnął się uroczo.
Wpatrywałam
się w niego.
Miał w
sobie coś niepokojącego i zarazem przyciągającego.
Jak
Justin.
Skrzywiłam
się w myślach.
Nie myśl
o nim, idiotko.
-Będę z
wami w Londynie, wiesz? – zapytał, patrząc na moją reakcję.
Że co?
Przez
chwilę nie odpowiadałam, aż coś w końcu stykneło w mojej głowie.
Michael?
Syn reżysera?
-Jesteś
synem reżysera? – zapytałam.
Skinął
potakująco głową.
-I byłeś
z nami tutaj, a ja cię nie zauważyłam? – zmarszczyła brwi, a on zachichotał.
-Potrafię
być jak ninja – wyszczerzył się.
Roześmiałam
się.
-No i
przyleciałem dopiero przedwczoraj. Ja widziałem cię raz – powiedział, a ja
zauważyłam, że Justin siedzi niedaleko przed nami i patrzy dziwnie w naszą
stronę. Odwróciłam głowę z powrotem, patrząc na Michaela.
-Czy mogę
zadać ci jedno pytanie? – zapytałam nagle.
Zmarszczył
zdziwiony brwi.
-Proszę
bardzo – odpowiedział.
-Czy też
widzisz, że Bieber ciągle się na nas dziwnie gapi? – powiedziałam na tyle
głośno, że Justin musiał to usłyszeć. I nie tylko on.
Chłopak
spojrzał zdezorientowany w stronę Biebera.
-Przestał?
– zapytałam szeptem.
-Nie. Ale
chyba mnie nie lubi – zaśmiał się i znowu spojrzał na mnie – Wygląda jakby był
zazdrosny.
Prychnęłam.
-Jest
dobrym aktorem – burknęłam i zsunęłam się niżej na siedzeniu.
-Eeej, co
to za mina – złapał mnie za brodę i zmusił mnie do spojrzenia na niego –
Uśmiech – rozkazał poważnie, a ja rozbawiona, mimowolnie uniosłam kąciki ust ku
górze – I o to chodzi - wyszczerzył się.
-Dziękuję
– powiedziałam.
Znowu
zdziwiły go moje słowa.
-Za co?
-Za to,
że odciągasz moje myśli od tego idioty.
Uśmiechnął
się.
-Mogę to
robić, kiedy tylko chcesz – zapewnił, a ja odwzajemniłam uśmiech.
Beztrosko
rozmawiałam z Michaelem.
Samolot
wystartował i nawet nie zauważyłam, kiedy połowa lotu była już za nami.
Bez
przerwy udawałam, że nie czuję na sobie spojrzenia Biebera, który już
dawno powinien dostać skrętu szyi od odkręcania się, co parę sekund w naszą
stronę.
Nagle
Michael się roześmiał, przerywając moje rozmyślenia na niechciany temat.
-Ubrudziłaś
się – dotknął kącika moich ust i otarł z pozostałości kanapki.
Zarumieniłam
się.
Mimowolnie
zerknęłam w stronę Biebera. Napotkałam jego chłodne spojrzenie, po czym
spojrzałam na swoje dłonie.
Długo
siedziałabym w więzieniu, gdybym wyrzuciła go z samolotu?
A gdybym
przymocowała mu spadochron?
-Zaraz
wrócę – powiedział Michael, tym razem wyrywając mnie z nikczemnych myśli i
ruszył w stronę łazienki.
O nie,
nie zostawiaj mnie.
Justin
natychmiast wychwycił, że chłopak wstał z miejsca.
Również
się podniósł.
Patrzyłam
w okno, udając, że go nie widzę.
Usiadł
obok mnie.
CHOLERA.
-Mogę w
czymś pomóc? – odkręciłam się zrezygnowana w jego stronę, naśladując ton jego
głosu z rana i przerysowując sztuczny uśmiech.
-Owszem –
odpowiedział – Przestań flirtować z tym kolesiem.
Spojrzałam
na niego dziwnie.
-Bo..? –
zapytałam kpiąco.
-Bo mnie
to irytuje? – odpowiedział pytaniem, a w jego oczach można było dostrzec, że
jest zły.
-Dlaczego
powinno mnie to obchodzić?
Westchnął
głęboko i przeczesał włosy palcami.
-To moje
miejsce – nagle Michael zjawił się z powrotem obok nas.
-A to
moja dziewczyna – powiedział ostro Bieber.
Da fuck?
Michael
uniósł brwi.
-Ona też
tak uważa? – zakpił.
-Jest
moja. Pamiętaj o tym – powiedział Justin, mierząc go mrożącym krew w żyłach
spojrzeniem i zmierzając z powrotem na swoje miejsce.
Okej…. To
było dziwne…
Dlaczego
on musi tyle mieszać???
Na
szczęście lot niedługo się skończył, przestałam czuć na sobie spojrzenie
Biebera i w LA miałam przesiadkę, żeby dolecieć do domu.
Szczerze
mówiąc nie miałam ochoty wracać, ale na pewno wolałam to od przebywania z panem
Nie Wiem Czego Chcę Ale Alice Jest Moja.
Nie
jestem jego – warknęłam w myśli.
Kiedy
wysiedliśmy z samolotu, spieszyłam się na następny.
Wymieniłam
się numerami z Michaelem, a Justina, próbującego ze mną porozmawiać,
najzwyczajniej na świecie zbyłam.
Pan
Świata – zakpiłam w myślach.
W domu
zjawiłam się koło północy i aż wirowało mi w głowie od tego lotu i zmian stref
czasowych.
Weszłam
cicho do domu.
Mama
musiała już spać, bo wszystkie światła były pogaszone.
Najciszej
jak potrafiłam, przedostałam się do swojego pokoju.
Zamknęłam
za sobą drzwi i zapaliłam światło.
Uśmiechnęłam
się.
Jednak
dobrze być u siebie.
Szybko
wzięłam prysznic, przebrałam się i położyłam się w łóżku, czując, że dziś
wreszcie będę dobrze spała.
Kiedy
jedną nogą byłam już w krainie snów, mój telefon zaczął wibrować.
Niechętnie
ściągnęłam go z szafki obok łóżka i zerknęłam na wyświetlacz.
Jedna
nieodebrana wiadomość.
Przesunęłam
palcem po ekranie, odblokowując go i mając nadzieję, że to Michael.
Kiedy
zobaczyłam nadawcę, moje serce momentalnie przyspieszyło.
Skrzywiłam
się i nacisnęłam na ikonkę wiadomości.
Świeeetme, boskie, zaaaajebiste! Kocham Cie! *o* świeetnie piszesz :) :*:*
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze tak czesto dodajesz rozdzialy. :D
OdpowiedzUsuńrfberfgqeryhngvqe7rfvydb Booooosko < 3 Dodawaj szybko następny *____*
OdpowiedzUsuńPisz pisz pisz pisz ! Ej ;cc Ale pisz też na Do you love me ? okey ?:****
OdpowiedzUsuńSuuuper. Dodawaj następny ! :D
OdpowiedzUsuń