niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 22

Nie spałam przez całą noc.
Myślałam, myślałam, myślałam i coraz bardziej wpędzałam się w poczucie winy.
Miałam dość Justina, dość siebie.
Chciałam uciec, jak najdalej od wszystkiego.
Tymczasem, koło 9:00 moje kroki pokierowały się w stronę apartamentu Biebera.
Zapukałam niepewnie, a kiedy nie usłyszałam odpowiedzi, weszłam bez zaproszenia, tak jak to on ma w zwyczaju.
Leżał na łóżku w samych jeansach.
Spojrzał w moją stronę, a jego wzrok momentalnie stał się ostry.
Podparł się na łokciach.
-Potrzebujesz czegoś? – uśmiechnął się sztucznie i jednocześnie dobitnie.
Przygryzłam nerwowo wargę i pokręciłam przecząco głową.
-Więc…? – zmarszczył brwi, a na jego ustach pojawił się kpiący półuśmiech.
-Przepraszam – powiedziałam cicho.
Parsknął sarkastycznym śmiechem.
-Nie ma sprawy. A teraz wyjdź – powiedział sucho.
-Justin…
-Kochanie, nie chce mi się z tobą rozmawiać. Już się nagadałem. Jedynie co mam ci do zaoferowania w tym momencie to seks. Wychodzisz, czy zostajesz? – uśmiechnął się samymi ustami.
Odwróciłam się i wyszłam trzaskając drzwiami.
Dupek.
Przez całą drogę do mojego apartamentu z trudem powstrzymywałam wybuch płaczu.
Nie, nie będę więcej przez niego płakać. Nigdy.
Niestety całe moje postanowienia legły w gruzach. Kiedy tylko weszłam do pokoju po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Mam dość – wyszeptałam przez szloch, rzucając się na łóżko.
W tym momencie najbardziej na świecie potrzebowałam kogoś z kim mogłabym tak po prostu porozmawiać, wyżalić się. Kogoś, komu mogłabym zaufać. Z całego serca żałowałam, że nie ma nikogo takiego w moim życiu, a Natalie okazała się fałszywą suką.
Skuliłam się na łóżku.
Nieważne, że go kochasz. Daj sobie spokój. To nie ma sensu, dobrze o tym wiesz, a ciągle w to brniesz. On nie przestanie cię ranić – mówił jakiś głos w mojej głowie.
Doskonale o tym wiedziałam.
Ale z jakichś cholernych powodów nie chciałam go słuchać.
Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić i zamiast cieszyć się ostatnim dniem na Hawajach, użalałam się nad sobą, prawie nie wychodząc z pokoju.
Nie zamierzałam ryzykować, że go spotkam.
Następnego dnia, na lotnisku wymieniliśmy z Bieberem tylko chłodne spojrzenia.
Kiedy udałam się zająć moje miejsce w pierwszej klasie, okazało się, że siedzenie obok już ktoś zajmuje.
Był to opalony chłopak z czarnymi włosami w nieładzie i intensywnie zielonymi oczami.
Cholera, był przystojny.
Kiedy zauważył, że się na niego gapię, uniósł kąciki ust w uśmiechu. Odwzajemniłam go i zajęłam miejsce obok niego.
-Cześć – powiedział, nie odrywając ode mnie spojrzenia.
-Hej – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Jestem Michael – podał mi dłoń.
-Alice.
-Wiem – uśmiechnął się uroczo.
Wpatrywałam się w niego.
Miał w sobie coś niepokojącego i zarazem przyciągającego.
Jak Justin.
Skrzywiłam się w myślach.
Nie myśl o nim, idiotko.
-Będę z wami w Londynie, wiesz? – zapytał, patrząc na moją reakcję.
Że co?
Przez chwilę nie odpowiadałam, aż coś w końcu stykneło w mojej głowie.
Michael? Syn reżysera?
-Jesteś synem reżysera? – zapytałam.
Skinął potakująco głową.
-I byłeś z nami tutaj, a ja cię nie zauważyłam? – zmarszczyła brwi, a on zachichotał.
-Potrafię być jak ninja – wyszczerzył się.
Roześmiałam się.
-No i przyleciałem dopiero przedwczoraj. Ja widziałem cię raz – powiedział, a ja zauważyłam, że Justin siedzi niedaleko przed nami i patrzy dziwnie w naszą stronę. Odwróciłam głowę z powrotem, patrząc na Michaela.
-Czy mogę zadać ci jedno pytanie? – zapytałam nagle.
Zmarszczył zdziwiony brwi.
-Proszę bardzo – odpowiedział.
-Czy też widzisz, że Bieber ciągle się na nas dziwnie gapi? – powiedziałam na tyle głośno, że Justin musiał to usłyszeć. I nie tylko on.
Chłopak spojrzał zdezorientowany w stronę Biebera.
-Przestał? – zapytałam szeptem.
-Nie. Ale chyba mnie nie lubi – zaśmiał się i znowu spojrzał na mnie – Wygląda jakby był zazdrosny.
Prychnęłam.
-Jest dobrym aktorem – burknęłam i zsunęłam się niżej na siedzeniu.
-Eeej, co to za mina – złapał mnie za brodę i zmusił mnie do spojrzenia na niego – Uśmiech – rozkazał poważnie, a ja rozbawiona, mimowolnie uniosłam kąciki ust ku górze – I o to chodzi - wyszczerzył się.
-Dziękuję – powiedziałam.
Znowu zdziwiły go moje słowa.
-Za co?
-Za to, że odciągasz moje myśli od tego idioty.
Uśmiechnął się.
-Mogę to robić, kiedy tylko chcesz – zapewnił, a ja odwzajemniłam uśmiech.
Beztrosko rozmawiałam z Michaelem.
Samolot wystartował i nawet nie zauważyłam, kiedy połowa lotu była już za nami.
Bez przerwy udawałam, że  nie czuję na sobie spojrzenia Biebera, który już dawno powinien dostać skrętu szyi od odkręcania się, co parę sekund w naszą stronę.
Nagle Michael się roześmiał, przerywając moje rozmyślenia na niechciany temat.
-Ubrudziłaś się – dotknął kącika moich ust i otarł z pozostałości kanapki.
Zarumieniłam się.
Mimowolnie zerknęłam w stronę Biebera. Napotkałam jego chłodne spojrzenie, po czym spojrzałam na swoje dłonie.
Długo siedziałabym w więzieniu, gdybym wyrzuciła go z samolotu?
A gdybym przymocowała mu spadochron?
-Zaraz wrócę – powiedział Michael, tym razem wyrywając mnie z nikczemnych myśli i ruszył w stronę łazienki.
O nie, nie zostawiaj mnie.
Justin natychmiast wychwycił, że chłopak wstał z miejsca.
Również się podniósł.
Patrzyłam w okno, udając, że go nie widzę.
Usiadł obok mnie.
CHOLERA.
-Mogę w czymś pomóc? – odkręciłam się zrezygnowana w jego stronę, naśladując ton jego głosu z rana i przerysowując sztuczny uśmiech.
-Owszem – odpowiedział – Przestań flirtować z tym kolesiem.
Spojrzałam na niego dziwnie.
-Bo..? – zapytałam kpiąco.
-Bo mnie to irytuje? – odpowiedział pytaniem, a w jego oczach można było dostrzec, że jest zły.
-Dlaczego powinno mnie to obchodzić?
Westchnął głęboko i przeczesał włosy palcami.
-To moje miejsce – nagle Michael zjawił się z powrotem obok nas.
-A to moja dziewczyna – powiedział ostro Bieber.
Da fuck?
Michael uniósł brwi.
-Ona też tak uważa? – zakpił.
-Jest moja. Pamiętaj o tym – powiedział Justin, mierząc go mrożącym krew w żyłach spojrzeniem i zmierzając z powrotem na swoje miejsce.
Okej…. To było dziwne…
Dlaczego on musi tyle mieszać???
Na szczęście lot niedługo się skończył, przestałam czuć na sobie spojrzenie Biebera i w LA miałam przesiadkę, żeby dolecieć do domu.
Szczerze mówiąc nie miałam ochoty wracać, ale na pewno wolałam to od przebywania z panem Nie Wiem Czego Chcę Ale Alice Jest Moja.
Nie jestem jego – warknęłam w myśli.
Kiedy wysiedliśmy z samolotu, spieszyłam się na następny.
Wymieniłam się numerami z Michaelem, a Justina, próbującego ze mną porozmawiać, najzwyczajniej na świecie zbyłam.
Pan Świata – zakpiłam w myślach.
W domu zjawiłam się koło północy i aż wirowało mi w głowie od tego lotu i zmian stref czasowych.
Weszłam cicho do domu.
Mama musiała już spać, bo wszystkie światła były pogaszone.
Najciszej jak potrafiłam, przedostałam się do swojego pokoju.
Zamknęłam za sobą drzwi i zapaliłam światło.
Uśmiechnęłam się.
Jednak dobrze być u siebie.
Szybko wzięłam prysznic, przebrałam się i położyłam się w łóżku, czując, że dziś wreszcie będę dobrze spała.
Kiedy jedną nogą byłam już w krainie snów, mój telefon zaczął wibrować.
Niechętnie ściągnęłam go z szafki obok łóżka i zerknęłam na wyświetlacz.
Jedna nieodebrana wiadomość.
Przesunęłam palcem po ekranie, odblokowując go i mając nadzieję, że to Michael.
Kiedy zobaczyłam nadawcę, moje serce momentalnie przyspieszyło.
Skrzywiłam się i nacisnęłam na ikonkę wiadomości.

5 komentarzy:

  1. Świeeetme, boskie, zaaaajebiste! Kocham Cie! *o* świeetnie piszesz :) :*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciesze sie, ze tak czesto dodajesz rozdzialy. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. rfberfgqeryhngvqe7rfvydb Booooosko < 3 Dodawaj szybko następny *____*

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisz pisz pisz pisz ! Ej ;cc Ale pisz też na Do you love me ? okey ?:****

    OdpowiedzUsuń
  5. Suuuper. Dodawaj następny ! :D

    OdpowiedzUsuń