Leżałam bezcelowo w łóżku, ze wszystkich sił próbując
wyłączyć moje irytujące myśli, które nie pozwalały mi zasnąć, mimo że dochodziła już druga w nocy.
Kocha mnie?
Prychnęłam i
przekręciłam się na plecy. Założyłam ręce za głowę i wpatrywałam się w sufit.
Wcale nie kocha.
Przygryzłam mocno
wargę.
A nawet jeśli?
Jakie to ma dla ciebie znaczenie, Alice? – spytałam zirytowana w myślach – On
nie jest dla ciebie. Jest zakochanym wyłącznie w sobie idiotą, który może mieć
każdą.
Ale chce mieć
ciebie.
Jęknęłam
sfrustrowana.
Jak ja uwielbiałam
takie konwersacje z s serii ‘Alice vs Alice'.
Podniosłam się z
łóżka i zaczęłam krążyć po pokoju.
Ktoś tu schizuje…
Pochodziłam przez
chwilę w kółko, jak niedorozwinięta, po czym znowu zrezygnowana usiadłam na
łóżku.
W jednej chwili
uderzył we mnie moment z poprzedniego dnia.
‘-Co ty na to. My,
morze… - zawiesił na chwilę głos wpatrując się w moje oczy – i sex.’
Znowu przygryzłam
wargę, zauważając to dopiero w momencie, kiedy zaczęła boleć.
Ten koleś nawet
nie zdawał sobie sprawy z tego jak mało brakowało, żebym mu uległa.
Cholera, zgrywanie
zimnej suki jest trudniejsze niż myślałam.
Nawinęłam końcówkę
moich włosów na palec wskazujący i lekko pociągnęłam.
Czego właściwie
chcesz, Alice?
I właśnie w tym
problem.
Że za nic w
świecie nie jestem w stanie powiedzieć, czego ja właściwie do cholery chcę.
Westchnęłam
głęboko i znowu podniosłam się z łóżka, a moje kroki, jak zwykle pokierowały
mnie do tego samego miejsca na plaży.
To zaczynało
powoli wydawać mi się dziwne.
A już w ogóle w
momencie, kiedy zobaczyłam, że Justin znowu zajmuje MOJE miejsce na kamieniu.
Siedział odwrócony
do mnie tyłem, zwrócony w stronę morza.
Jedna część mnie
chciała rzucić się do natychmiastowej ucieczki, ale druga kazała mi powoli do
niego podejść.
Dlaczego jestem
taką idiotką, żeby słuchać tej głupszej??
-Byłem tu pierwszy
– usłyszałam cierpki głos Justina. Nie spojrzał na mnie.
-Dlaczego tu
przychodzisz? – to pytanie wyszło z moich ust, zanim zdążyłam je powstrzymać.
Cicho westchnął i
odwrócił głowę w moją stronę.
-Bo to miejsce w
jakiś dziwny sposób… czuję w nim ciebie – odpowiedział na lekko zażenowanym
półuśmiechu, po czym znów spojrzał w stronę morza.
Przez dłuższą
chwilę żadne z nas się nie odzywało.
-A ty? – spytał
w końcu Justin.
-Co ja? –
zaskoczył mnie pytaniem.
Po prostu się na
niego zapatrzyłaś, Alice.
Zamknij się.
-Dlaczego tu
przychodzisz – znowu spojrzał na mnie.
-Umm… -
przygryzłam nerwowo wargę – Właściwie to nie wiem… Podoba mi się tu…
Po prostu liczysz,
że tu będzie.
Wcale nie.
Brawo, Alice. Masz
rozdwojenie jaźni. I to wszystko zawdzięczasz oto siedzącemu tu
najseksowniejszemu człowiekowi na planecie – Justinowi Bieberowi.
Nie jest
najseksowniejszy na planecie…
Może i nie, ale ty
tak uważasz.
Kiedy tak
zawzięcie się ze sobą kłóciłam, zauważyłam rozbawione spojrzenie Justina.
Uśmiechnął się,
powstrzymując śmiech.
-O czym myślałaś?
– podniósł się z miejsca i zrobił krok w moją stronę.
-O tobie – brawo,
Alice, idealnie zgrywasz niedostępną. Dlaczego w nocy łatwiej wypowiada się
myśli??
Od jego
intensywnego spojrzenia na sobie, zrobiło mi się gorąco.
Alice, co ty
wyprawiasz?? Wracaj do apartamentu.
-A konkretniej? –
zapytał, podchodząc do mnie na tyle blisko, że mogłabym go dotknąć.
Pokręciłam głową.
-Uhm. To wiele
wyjaśnia – powiedział z powagą, kiwając głową, a ja się roześmiałam.
Tak naprawdę,
nieudawanie.
Pierwszy raz od
czasu, kiedy zaczął mnie ranić.
Alice, twój humor
naprawdę jest zależny od tego idioty?
Uśmiechnął się.
-Lubię jak się śmiejesz
– powiedział i zauważyłam, że wykonał ruch ręką, ale w końcu powstrzymał się
przed dotknięciem mnie.
Westchnął i
spojrzał na swoje buty.
Czułam się dziwnie.
Napięta cisza
trwała, dopóki Bieber znów nie uniósł głowy.
Uśmiechnął się z
rozbawieniem i przesunął kciukiem po mojej dolnej wardze uwalniając ją z
nacisku zębów.
-Przegryziesz ją
sobie – powiedział, a spojrzenie jego oczu nie oderwało się od moich ust.
Oblizałam wargi w
zmysłowy, jak mi się zdawało sposób.
Za cholerę nie
wiedziałam po co to robię, ale moje ciało działało bez konsultacji z mózgiem.
Spojrzał na mnie
spod uniesionych brwi.
-Więc tak
pogrywasz – na jego ustach pojawił się zarys łobuzerskiego uśmiechu.
Wpatrywałam się w
niego.
Ciszę zagłuszały jedynie
fale obijające się o brzeg.
-Nie rób tego –
westchnął i znów wyswobodził moją wargę z nacisku zębów.
-Dlaczego? –
zapytałam. Nawet nie zauważam kiedy ją przygryzam.
-Już ci mówiłem –
przez dłuższą chwilę patrzył na moje usta, po czym spojrzał mi w oczy – Robisz
tak, kiedy się denerwujesz, prawda?
Zarumieniłam się
lekko. Miałam nadzieję, że przy świetle księżyca tego nie zauważył.
Dotknął delikatnie
mojego policzka.
-Chciałbym cię z
powrotem… - powiedział szeptem – Ale dobrze o tym wiesz – dodał już normalnym
głosem, wpatrując się w moje oczy.
Czułam, że moje
serce pobija nowe rekordy w ilości uderzeń na sekundę.
Miałam ochotę się
rozpłakać, a on chyba to zauważył.
Posłał mi
pytające, troskliwe spojrzenie.
Wewnątrz mnie
toczyła się największa walka w moim życiu.
Pomiędzy tym co
wiem, a tym co czuję.
-Po prostu mnie
pocałuj – szepnęłam.
Co ja wyprawiam?!
Justin uśmiechnął
się i musnął moje usta.
Odsunął się i
przyjrzał mi się uważnie.
Chyba spodobała mu
się zawiedziona i błagalna mina z serii ‘tyyylkoo tyyleee’, bo zaśmiał się
uroczo i łapiąc moją głowę jedną ręką, wpił się w moje usta.
Przeniósł ręce na
moją talię, a później na moje pośladki pogłębiając pocałunek.
W tej chwili
pragnęłam go tak bardzo, że aż mnie to przerażało.
Nasze ciała
pożądliwie na siebie napierały.
Justin wsunął rękę
pod moją bluzkę, nie przestając mnie całować.
Czułam, że ciągnie
mnie delikatnie w stronę kamienia.
Usiadł na nim,
jednocześnie sadzając mnie sobie na kolanach.
Uśmiechnął się do
mnie z iskierkami w oczach.
-Jesteś piękna –
powiedział, sunąc delikatnie palcem po mojej twarzy.
Doskonale zdawałam
sobie sprawę z tego w jakim kierunku zmierza to wszystko, dlatego rozstrojona w
środku, nie odwzajemniłam uśmiechu.
Jego też przygasł,
kiedy zauważył moją nagłą zmianę nastroju.
Westchnął i musnął
mój policzek.
-Będę za tobą
tęsknić, jak będę w LA – powiedział cicho, zakładając mi kosmyk niesfornych włosów za ucho.
-Niepotrzebnie –
odpowiedziałam sucho.
Zamknął oczy z
cierpkim wyrazem twarzy i przez dłuższy czas ich nie otwierał.
Westchnął i
spojrzał na mnie znowu.
-O co ci chodzi,
Alice? – powiedział zirytowany.
-Chcesz mnie tylko
dlatego, że nie możesz mnie mieć – odpowiedziałam wstając z jego kolan.
-Co ty… - zaczął
marszcząc brwi.
Teraz to ja
patrzyłam na niego i chciałam powiedzieć mnóstwo rzeczy.
-Zostaw mnie. Po
prostu mnie zostaw – powiedziałam sfrustrowana i ruszyłam w stronę hotelu.
Byłam wdzięczna za
to, że za mną nie poszedł, bo po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
Płaczesz, bo…? –
zapytał zażenowany głos w mojej głowie.
-Zamknij się –
powiedziałam na głos.
Pani w recepcji
już trzeci raz miała okazje widzieć mnie płaczącą. Gratulacje.
Wpadłam do swojego
pokoju i rzuciłam się na łóżko.
Wcisnęłam twarz w
poduszkę i płakałam jak małe dziecko.
Tak bardzo
chciałam go mieć i aż za dobrze wiedziałam, że to nie ma kompletnego sensu.
Ludzie nie
zmieniają się na lepsze. To tylko pozory. Nie miałam najmniejszej ochoty być
zależną od niego do końca życia. Od jego głupich humorków.
Nagle usłyszałam,
że drzwi do pokoju się otwierają.
Dlaczego ich nie
zamknęłam?!
-O co ci właściwie
chodzi?? – zły Bieber wtargnął do mojego apartamentu, zamykając za sobą
gwałtownie drzwi – Co… - przestał mówić, kiedy zobaczył moją zapłakaną twarz.
-Alice –
powiedział tonem, którego nie potrafiłam rozszyfrować.
Usiadł obok mnie
na łóżku i przytulił mimo, że na początku próbowałam stawiać opór.
W końcu wtuliłam
się w niego, ale już nie płakałam.
Otarłam łzy i
położyłam głowę na jego klatce piersiowej.
On delikatnie
przesunął dłonie na moje biodra.
Nie do końca
podobało mi się to co czułam plus to, że siedzieliśmy na łóżku.
Chciałam się od
niego odsunąć, ale mnie przytrzymał.
-Alice – zaczął –
Spójrz na mnie do cholery – uniósł moją brodę mocnym ruchem, zmuszając mnie do
złapania z nim kontaktu wzrokowego – O co ci chodzi? – jego słowa były ostre,
chociaż jeszcze przed chwilą tak czule mnie przytulał.
-Jestem
dziewczyną. Mam prawo płakać bez powodu – odpowiedziałam zła.
Uniósł brwi.
-Skąd się wzięła
twoja zmiana nastroju na plaży? – pytał dalej.
Odwróciłam wzrok,
ale on złapał moją głowę z dwóch stron i unieruchomił zmuszając mnie do
patrzenia na niego.
-Serio chcesz
wiedzieć?? – zapytałam z jadem.
-Chyba właśnie
dlatego pytam – warknął i puścił moją głowę.
-Więc dobrze –
powiedziałam zła, a w moich oczach znowu pojawiły się łzy – Bo chcę cię mieć z
powrotem tak bardzo, że aż trudno mi oddychać - zmarszczył zdziwiony brwi –
Ale wiem, że to bez sensu – dodałam – Nie dzielę się chłopakiem, a ty nie
lubisz być wierny – syknęłam – Chwilę temu, na plaży… Pomyślałam o tym jak
bardzo cię kurwa pragnę i zaraz pokazała mi się wizja ciebie z Natalie czy
ciebie obściskującego się z jedną z tych łatwych blondynek na imprezie –
odwróciłam spojrzenie, chociaż on nawet nie drgnął – Jakim cudem raz jesteś
taki kochany, a zaraz… A miałam wrażenie, że to ja mam pieprzone rozdwojenie
jaźni – powiedziałam ostro, znowu na niego patrząc.
W końcu odwrócił
ode mnie wzrok.
-Wiesz dlaczego to
zrobiłem? – nagle spojrzał na mnie, a jego oczy błyszczały wściekłością – A
nie, nie chcesz. Nie chcesz przecież słuchać moich przemów!
Podniósł się
gwałtownie z łóżka.
-Nic właściwie o
mnie nie wiesz – powiedział, a jego oczy pociemniały. Ciężko było powiedzieć
czy ze wściekłości, czy rozpaczy, czy może z obu tych powodów – Kompletnie nic – głos mu się załamał. Zamknął na chwilę oczy, ale zaraz z powrotem je otworzył – Wydaje ci się, że jestem
rozpieszczonym dupkiem, że miałem kurwa kolorowe życie jak pieprzona tęcza, ale
tak naprawdę to gówno wiesz. I nie chcesz wiedzieć – spojrzał na mnie – Zawsze,
wszystko spieprzę.
Zanim odwrócił
głowę zobaczyłam jak przygryza wargę, żeby sie nie rozpłakać albo nie zacząć krzyczeć.
Siedziałam jak
wmurowana, a on zniknął z mojego pola widzenia, trzaskając drzwiami i
prawdopodobnie budząc połowę piętra.
Piekne. <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńNaprawde w takim momencie czekam na nn
OdpowiedzUsuńhttp://niepodziewana-love-justin-bieber.blogspot.com/2013/06/rozdzia-1.html
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM
Cudownie *_______* Nie mogę się doczekać następnego rozdziału < 3
OdpowiedzUsuńCudowne. Rozpływam się*-*
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że od razu ulegnie a tu jednak na szczęście nie :D Mam nadzieję, że on nie gra w żadne gierki, bo po nim to można się wszystkiego spodziewać xd
Czekam na nn<3
Świetny <3 czekam na NN
OdpowiedzUsuńZajebiste <3
OdpowiedzUsuńKurwa, jak ktoś mi przypierdoli to nie płaczę, jak ktoś umrze - też nie . Ale jak czytam to co piszesz to płaczę. Nwm czemu ale Justin tak na mnie działa, że tylko z jego powodu umiem płakać . ! -,-
OdpowiedzUsuń